stokrotko_s, wiele razy pisałam Ci na temat Twojego związku, pamiętam jak to u Was jest. No i co mogę powiedzieć, szczerze, kiedy masz zamiar się z nim rozstać? Jesteś z nim chyba ponad rok, od początku kiepsko z seksem, jak piszesz 5 miesięcy nawet nic nie mówiłaś o temacie, a on nawet ANI RAZU nie zainicjował seksu, to bardzo długo, dla mnie on ma jakiś poważny problem z tym. A Ty nie jesteś terapeutą. wiele razy mówiłaś mu, że odchodzisz, on niby miał się zmienić, ale się nie zmienił. Napisze więc Ci to: ON SIĘ NIE ZMIENI. Teraz Twój wybór co z tym zrobisz, ja bym wolała poszukać partnera, z którym bym była szczęśliwa, a nie partnera, który nie chce mnie dotknąć w łóżku, nawet z tego co pamiętam czułości w Waszym związku nie ma zbyt. Nie mogłabym być z kimś takim, a czy Ty będziesz to wybór należy do Ciebie. Ja doradzam rozstanie, nie widzę innego wyjścia w Twojej sytuacji, Twój facet jak widzę jest naprawdę niereformowalny pod tym względem i nic się tutaj nie zmieni, naprawdę. Pozdrawiam i dobranoc 
P.S Co innego oczywiście sytuacje innych kobiet, np sosenka, gdzie coś tam, jakaś zmiana pomogła. No, ale u Ciebie już nic więcej nie da się zrobić, Twój facet praktycznie od początku związku nie chce seksu, próbowałaś wszystkiego i on tego nie zmienia, na wieść o tym, że odejdziesz też się nie zmienia. Przykro mi, ale z tego co widzę jak jest oziębły, tak pozostanie. Po co masz się męczyć dziewczyno? Dodatkowo przyzwyczaiłaś go już do tego, że niby mówiłaś mu, że zerwiesz z nim, ale nie zrywałaś. On jak widać się nie chce zmieniać i nie chce zmienić, więc szkoda Twoich nerwów i była z nim licząc, że mu się cudownie odmieni, a raczej tak nie będzie i szkoda Twojego czasu 
Chciałam się też odnieść co pisała np inez11 na innej stronie. Inez11, rozumiem, że Tobie może wystarczać zabawa wibratorem czy masturbacja do zadowolenia, ale zrozum też, że są kobiety, którym to nie wystarcza (sądzę, że większość, bo seks to naturalna potrzeba u człowieka). Oczywiście, Tobie może wystaerczać masturbacja rozumiem to, ale innej osobie może nie wystarczyć. Mnie by nie wystarczyło, nie dlatego, że seks sprawia, że czuje się pożądana, tzn to pewnie też, to jest normalne, ale przede wszystkim w związku dla mnie seks też jest ważny. No i ten seks to nie jest dla mnie tylko orgazm, który jednym razem mogę mieć, a innego nie mieć, ale też emocje, miłość, poczucie, że jest tak blisko, po prostu takie wręcz romantyczne doznania (wiele mam z romantyczki). Tego mi nie zapewni masturbacja czy wibrator, może tylko wtedy na chwilę zaspokoić, ale nie zaspokoi tej ważniejszej potrzeby: bliskości, tego poczucia, że jest blisko, nie zapewni takich uniesień, gdy czasem np mam taki orgazm, że aż się rozpłaczę. Masturbacja mi tego nie da, no nie wiem jak to inaczej opisać, dla mnie to nie do podrobienia.Ogólnie też masturbacja nigdy nie kręci mnie tak jak mój partner, jednak tu jest drugi człowiek, to bardzo podnieca, a potem to, że jest we mnie, a masturbacja to dla mnie mały dodatek, namiastka i nic więcej.
No i nie muszę mieć seksu codziennie, ale gdybym miała partnera, który nie chce seksu wcale, to bym szybko się wymiksowała, nie mogłabym np jak stokrotka_s trwać w takim związku i czekać na "cud", szkoda czasu jak pisałam
Na szczęście nie mam z tym problemu z partnerem, nie mieszkamy jeszcze razem, więc wiem, że to różnie bywa, ale mimo wszystko 5 lat już jesteśmy razem i coś mogę powiedzieć, a nasza ochota na seks, na szczęście nie zmalała
No i ogólnie rozmawiamy ze sobą, więc nawet jeśli tu byłby jakiś problem, to na pewno nie zbywalibyśmy siebie wymówkami. To nic miłego na pewno słyszeć wymówki, zamiast usłyszeć od partnera szczery powód. Masturbować też się czasem masturbuję, ale seksu mi to nie potrafi zastąpić- a na pewno nie na dłuższą metę (bo na krótszą metę to tak) i cieszę się, że tak mocno na siebie działamy 
Oczywiście, nie mówię, o sytuacjach typu choroba itp, bo gdyby partner byłby chory i dlatego nie byłoby seksu, to ok czekałabym, czasem byłaby masturbacja, ale zdrady na pewno nie, czekałabym po prostu ile by było trzeba i nie byłoby to takie frustrujące. Wtedy jest to dla mnie zrozumiałe i jasne, że wtedy można wytrzymać, w końcu wtedy wiemy, że partner chce, tylko nie może, więc inaczej się zapatrujemy. Gdyby jednak po prostu nie chciał i nie chciał nic z tym zrobić, olewał długo, to jeśli nic by się nie zmieniało, to nie widziałabym sensu związku dłużej, skoro partner nie kocha się ze mną i to nie z powodu choroby czy czegoś takiego, tylko po prostu ma gdzieś i nie ma ochoty nic z tym zrobić. Tak że zależy to od kontekstu też, wiadomo
Mogłabym właśnie długo bez seksu wytrzymać, bo zwierzęciem nie jestem, umiem się powstrzymać, ale zależy od kontekstu, jak choroba- to tak na pewno bym długo wytrzymała, nie ma problemu, ale jeśli "nie bo nie" i zero rozmowy, to nie, bo wtedy związek się sypie, nie ma komunikacji, rozmowy i widać, że drugiej stronie już tak nie zależy, a skoro nie zależy, to ciężko, by związek przetrwał. Tak że nie chodzi o seks tylko, po prostu jeśli nie ma dialogu ogólnie, ktoś woli machnąć ręką i nazwać nimfomanką kogoś, zamiast popracować nad problemem, to taki związek może łatwo się posypać, bo jedna strona go nie udźwignie. Jeśli drugiej nie zależy, to po prostu szybko to upadnie.