W piątek rozstałem się z dziewczyną. Czułem, że to nie ta, że to się nie uda.
Ale jednak teraz czuję taką pustkę po tym wszystkim, że ona już nie napiszę do mnie rano wiadomości, że nie spotkamy się tam gdzie zawsze. W głowie mam same piękne chwile, które razem spędziliśmy. Kiedy to wszystko minie? Wiem, ze dopiero minęły 3 dni, ale czuję się ogólnie kiepsko.
Najgorsze jest poczucie, że to wyszło z mojej inicjatywy... Że to ja wszystko zepsułem. Ona była gotowa brnąć w to dalej, gdyby tylko widziała, że mi zależy. A mi po prostu nagle przestało. Nie umiem tego wyjaśnić. Przyszedł jeden dzień, i ja nagle zdałem sobie sprawę, że się męczę, że to chyba nie to. To było takie uderzenie, dziwne, sam nie wiem czemu to się stało. Nie umiem tego wyjaśnić, ale tak to chyba jest? Myślałem, że to chwilowe, ale to się zaczęło nasilać. Przez kolejne 2 miesiące próbowałem to wszystko jakoś wzniecić ponownie, ale to się wypaliło i nie udało się. W związku z czym postanowiłem z nią porozmawiać i się rozstać. Ona też była na to zdecydowana, bo widziała, że nic z tego nie będzie.
Nie kochałem jej chyba nigdy, ale byłem bardzo długo zafascynowany i zauroczony, ona chyba też nie. Mimo to mam w sobie takie poczucie winy, i teraz ogromną pustkę, której chyba jeszcze nie umiem wypełnić? Ile u Was trwał taki trudny czas po rozstaniu? Co mogę zrobić, żeby to wszystko jakoś załagodzić?