JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Strony 1 2 3 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 744 ]

Temat: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Drodzy forumowicze. z wiedzą o zdradzie męża borykam się równe 14 miesięcy. Miałam dobry bagaż wspólnych lat, który pozwolił mi na próbę odbudowania tego, co było dla mnie w życiu najcenniejsze. To nie jest tak, że jest i było łatwo. To nie jest tak, że da się zapomniec o zdradzie. To nie jest tak, że nie czuje się bólu i upokorzenia. a cały czas pomaga mi to forum i mozliwośc wysłuchania kobiet, które wybrały podobną drogę i próbują zyc dalej.
A kiedy przychodzi zwątpienie, szukam odpowiedzi na forum: której sie udało? czy będzie lepiej? czy w końcu przestanę zachowywać się irracjonalnie? czy w końcu przestanę czuć tę ogromną złość. czy w końcu przestanę w głowie rozważać, jak to wyglądało, jak się zachowywał, jak wyglądały ich spotkania... czy za nią tęskni... czy mnie jeszcze zdradzi??czy mam sie bać? czy musze wariowac zawsze, gdy wyjeżdża, czy uda mi się zaufać mu ponownie??

FORUMOWICZE- dajmy nadzieję tym, którzy przechodza przez ten sam kocioł i młyn każdego dnia. Którzy cierpią, płaczą, nienawidza o kochają. Któzy uczą się kochac od nowa i cieszyć się każdym dniem..

Napiszcie- mnie sie udało. jestem szczęsliwa, nie żałuję, że zostałam. trudne chwile mam za sobą, a teraz czerpię radośc z życia? pokażmy, że SZCZĘSCIE jest mozliwe??

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

ZACZYNAM:
od czternastu miesięcy odbudowuję miłość i codziennośc z moim mężem. NIE ŻAŁUJę mojej decyzji. Nie ŻAŁUJĘ, że próbuję. Są chwile trudne, ale tych dobrych jest coraz więcej. Są chwile, kiedy cichutko przyznaję, że jestem szczęsliwa. Są chwile, w których nie pamiętam i umiem się tylko cieszyć. Ważne, z czym się wchodzi w ten trudny okres. z jaką przeszłością, uczuciami, bilansem dobrych i złych chwil.
WARTO.

3

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

A czy to nie jest tak, że do tej samej rzeki dwa razy sie nie wchodzi?

Co Tobe kierowało? Czy wspólne spedzone lata, małżeństo a moze dziecko?

4 Ostatnio edytowany przez anetqueen (2011-03-14 11:27:10)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

kamyk a moze milosc? i co wchodzenia 2 razy do tej samej rzeki, ekhm... a moze ona z niej nigdy nie wychodzila? wiec co ma jedno do 2. Jezli ktos zdradzi to nie znaczy zde sie od niego odchodzi i wraca. tzn ze we wspolnej drodze powstaje wyrwa i tylko od nas zalezy czy postaramy sie ja naprawic, zakopac czy odwrocimy sie i pojdziemy spowrotem. Latwo jest uciekac a ciezko stawic czola problemowai i walczyc o swoje szczescie, razem walczyc o wspolne szczescie. Zdrady nic nie usprawiedliwi, ale prawdziwa milosc zawsze zwyciezy. Mam odhodzic od osoby ktora mnie kocha, ktora ja kocham dlatego bo zbladzila ? Bo honorowa musze byc? Nie nie musze, nie jestem dzieckiem i mam rozum. Mam w odwecie skrzywdzic siebie, aby 2 strona dostala kare na jaka zasluzyla? Sa pewne sytuacje, ze zdrade da sie wybaczyc, nie zapomniec ale wybaczyc, bo ona w pamieci zostaje na zawsze, czasami gleboko ukryta, tak jakby nie dotyczyla Ciebie osobiscie, czasami w najmniej oczekiwanym momencie wyplywa z odmetow pamieci - czy w zlosci, czy od tak poprostu. Bolec, boli, ale ten bol tez zanika z czasem tlumiony normalnym zyciem, na nowo odkrywanym szczesciem. Bo zycie to nie bajka. Szczegolnie nie w tych czasach. Kazdy z nas uwaza sie bez winy jak zostal zdradzony, ale to tez nie prawda, bo troche winy i w nas zawsze jest. 3 razy zdradzalam, za kazdym razem parter chcial wybaczyc i byc dalej ze mna, ale ja nie chcialam. Zdradzilam, wiedzialam, ze skoro tak tzn ze i tak bede szukala przygod. 2 panow mnie zdradzilo, nie dostali powrotnej szansy mimo, ze bardzo o to zabigali. W obecnym zwiazku nie mialam wiekszych watpliwosci, postawilam wszystko na jedna karte. Zrozumialam swoje bledy, bylam za dobra poprostu, ale to niczego nie usprawiedliwia, ani nie wybiela, ani nie lagodzi bolu ktory zostal mi zadany. Bol i zapomnienie daje mi cos innego. Pewne rzeczy czasami sie czuje, a ja czuje ze tym razem nie powinnam sie odwracac tylko zakopujemy ta wyrwe i idziemy do przodu. Licza sie czyny nie slowa, winny jezeli mu zalezy, jezli tylko bedzie chcial postawi swiat do gory nogami i postara sie naprawic to w czym zawinil. Tylko juz nasz wybor czy mu na to zoswolimy. Ja wiem jedno moim jedynym marzeniem jest szczescie, reszte spelnilam i posiadam. Chce byc szczesliwa i bede. Wole jakby cos zalowac ze dalam ta sznase i jej nie wykorzystal, niz zalowac ze nigdy sie nie dowiem co by bylo gdyby... Materialne marzenia szczescia spelnione, dzieki Tacie, pozniej sobie i wspolnie z partnerem, szczescie uczuciowe, zyciowe... wydawalo mi sie ze spelnione... ale tak naprawde dopiero zaczyna sie spelniac...
To nie jest prawda, ze jak ktos raz zdradzi zawsze bedzie zdradzal, wszystko zalezy od uczuc...
I nie piszcie, ze jakby kochal to by nie zdradzil, to tez nie jest prawda. Nie wszystko jest tylko czarne i biale, szarosc tez istnieje.
Pozdrawiam i zycze szczescia wszystkich ktorzy postanowili dac ta 1 i ostatnia szanse na szczesliwe po zdradzie. Byli na tyle silni, aby wejsc na wyzszy etap zycia w zwiazku czy to malzenskim czy partnerskim smile

5

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

anetqueen
  po częsci się zgadzam  z tym wszytskim. Podobnie jak Ty uważam, że lepiej żałować, że dało się szansę nić żyć przez całę życie zastnawiac się co byłoby gdyby...

A co ze strachem, że każdego dnia tak naprae dalej może nas oszukiwac?
Na pewno jest to kwestia indywidulana. Sama znam osobiścię parę, gdzie po roku czasu od rozstania ( spotykał się zkobieta inną przez jakis czas) są razem. Związke jest o wiele zdrowszy.

6

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kamyk napisał/a:

A czy to nie jest tak, że do tej samej rzeki dwa razy sie nie wchodzi?

dobre pytanie kamyczku, dość niedawno uważałam że nie wchodzi sie do tej samej rzeki dwa razy, ale teraz myślę odwrotnie, bo skoro ogólnie w tej rzece nam kiedyś było dobrze i byliśmy szczęśliwi i nagle stał sie jeden incydent który to podkopał to czy ten incydent musi rzutować na całe to życie-nie jeśli tego nie będziemy chcieli.

Mam przyjaciółka która wyszła z rzeki a później do niej wróciła i teraz żyje w szczęśliwym małżeństwie smile

7

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

olinderka - lubie gdy smutne historie mają szansę na szczęśliwe zakończenie. Dam ci takie porównanie (bardzo je lubię)
Małżeństwo TO - dzban na początku błyszczący i soczyście barwny z czasem barwy bledną a na powieżchni dzbana pojawiają się rysy zawirowań życia i nagle jeden nieporadny, niekontrolowany ruch powoduje że dzban rozpada się na wiele kawałków. Jedni zmiatają je do kosza i nic nie zostaje ale inni siadają i mozolnie dzień po dniu, kawałek po kawałku zaczynają go sklejać aż wreszcie nabiera on poprzedniego kształtu nie jest już on taki sam jak kiedyś ale nie znaczy to że jest gorszy. A napewno jest cenniejszy i bardziej o niego się dba bo przecież już raz omal go nie stracili.
Każdemu życzę tej wytrwałości w sklejaniu potłuczonego życia bo warto.

8

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
olinderka napisał/a:

Drodzy forumowicze. z wiedzą o zdradzie męża borykam się równe 14 miesięcy.??

Czy to był incydent jednorazowy? U mnie trwało to 6 miesiecy, czyli przez pół roku byłam oszukiwana. Kłamał w żywe oczy, pytał o tą kobiętę nie raz i nie dwa. Z tego co ja wiem to tylko dlatego, że to było cos nowego, że ona go w jakiś sposób dowartościowywała. Spotykali się raz , dwa razy wmiesiącu. Cysty sex. Ale my nie jesteśmy razem, ponieważ jak powiedział dlatego, że mnie kocha bardzo to on mui być sam.

Zastanwiam się co bybyło gdyby przyszedł i prosił  o druga szansę. Z jednej strony strasznie go kocham ale z drugiej strony zastanawiam  się czy warto dać komuś szanszę, kto oklamywał mnie przez taki czas. Musze dodać że jest swietnym aktorem bo nikt z rodziny, znajomych niczego nie widzieli.

9

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Kamyk, pamietaj nie slowa tylko czyny, jezli zrozumie swoj blad, jezeli naprawde bedzie sie staral, bez zbednych slow, bez pieknych obiednic, tylko bedzie to ukazywal swoim "zyciem" to moze warto...? ale ja tutaj troche nie rozumiem "'musi byc sam bo Ciebie kocha''? Czyli jak, stwierdzil, ze sam siebie ukarze odchodzac od Ciebie za ten swoj romans? A  co z Twoimi uczuciami? Jakby kochal to by walczyl, chyba... ale Ty go znasz lepiej smile powodzenia

10

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kamyk napisał/a:

A czy to nie jest tak, że do tej samej rzeki dwa razy sie nie wchodzi?

Co Tobe kierowało? Czy wspólne spedzone lata, małżeństo a moze dziecko?

Odpowiem Kamykowi sama:
Wiesz, myślę, że nie da się przetrwać zdrady "poświęcając się" dla dobra dziecka, czy przeszłości. ja w ogóle nie jestem zwolenniczką tego tak zwanego poświęcania. ani mężowi, ani dzieciom, ani nikomu. To nie znaczy, że jestem egoistką. to znaczy, że mam zdrowe podejście do życia i siebie.

Kiedy dowiedziałam się o zdradzie, moje życie się zawaliło. Dużo by opowiadać, a trochę opowieści moich na tym forum już się znalazło. Zawaliło także dlatego, bo nigdy, ani przez moment kilkunastu lat bycia razem, nie czułam, że byłabym niekochana, nieważna. Więc rozumiesz - pojawia się pytanie - jak? dlaczego? po co? ogromny żal o brak lojalności i upokorzenie, które musiałam przeżyć.
i w całym bólu i cierpieniu refleksje: czy jestem gotowa człowiekowi, przy którym przeżyłam prawie 18 lat, w tym 12 w małżeństwie dać szansę? czy jestem gotowa przyjąc do wiadomości, że człowiek, którego obdarzyłam miłością, zaufaniem, ale też wymaganiami znacznie wyższymi, niż stawiam komukolwiek, także popełnia błędy? i ma do nich prawo ?(ale tylko jeden raz....)
czy w całym obszarze wspólnych doświadczeń, pięknych ale i trudnych chwil, w których był mi ostoją - takich jak utrata oczekiwanego dziecka-jestem gotowa zgodzić się na to, że jest słabym zwykłym człowiekiem?
zadawałam sobie pytanie - CZY CHCĘ?
i w odpowiedzi wiedziałam, że tak on, jak i ja - zasługujemy na szansę. na próbę. że musimy się nauczyć wielu rzeczy, że on będzie musiał nauczyć się znosić moją złość, agresję, b ol, cierpienie, a ja musze nauczyć się patrzeć na niego od nowa... i nie bać się, że moje życie - palcem po wodzie pisane -nagle może się rozpaść.
Wiesz? to nie było tak, że byłam przekonana, że damy radę. nie wiedziałam, jak to się skończy. Ale jesli on nie zasługiwał na szansę -to na miłość boską kto by na nią zasługiwał? człowiek, który budzi się przy mnie co rano, całuje na przywitanie, reaguje na moje potrzeby,... pobłądził? pobłądził. bardzo. ma teraz żonę, która czasami staje się histeryczką, która jest ostrożna, czasami reaguje bardzo emocjonalnie i zrobiła się zazdrosna... proszę bardzo. To cena, którą on zapłacił, ale też cena, która dotknęła bardzo mnie...

,czy mu ufam? czy się boję? czy nie martwię się, że zdrada się powtórzy? JASNE ŻE SIĘ BOJĘ. ale to strach irracjonalny. Bo gdy patrzę na niego, i widzę jak cierpi i co przeżył, gdy widział, jak ja rozsypałam się w gruzy, jak płakałam,.. to myślę, że musiałby byc ostatnim sukinsynem, żeby zrobić to jeszcze raz.
a jesli zrobi, to nie ma juz miejsca na mnie przy nim. rozumiesz?
każdy z nas jest słaby, każdy popełnia błędy. jest łatwo, prosto i przyjemnie zdradzić... ot tak. trochę emocji, przygoda, sprawdzenie się...

Ale wiesz co? juz mu nie jest łatwo, przyjemnie i lekko. zranił najdroższą osobę w swoim zyciu - bo nie wątpię, że taką osobą jestem...

on tez musiał przyjąć, że nie jest bez skazy.... musiał się poczuć, jak ostatni gnojek... i tez nauczyc się z tym zyć.


i wracając do wątku głównego - nie żałuję, że dałam mu szansę. żałuję, że mnie zdradził, bo to nie było nam do niczego potrzebne. ani sie nie zbliżylismy do siebie bardziej, ani nie odnaleźliśmy... powoli zaczyna być tak, jak było kiedyś... po proostu dobrze.

i chcę, żeby dobrze było.

11

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Chodziło mu o to, że on tą zdradę postrzega, jako brak odpowiedzialności ze swojej strony i to że nie dojrzał chyba. Masz rację, jak kiedys będzie mi dane taką deczyję podjąć , będę pamietać ,że nie słowa a czyny.
Dziękuje Ci bardzo za naświetlenie mi sprawy, Po częsci gdzies sama o tym wiedzialam, ale emocję czasami biorą góre i człowiek przestaje racjonalnie myśleć.

12

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kamyk napisał/a:
olinderka napisał/a:

Drodzy forumowicze. z wiedzą o zdradzie męża borykam się równe 14 miesięcy.??

Czy to był incydent jednorazowy? U mnie trwało to 6 miesiecy, czyli przez pół roku byłam oszukiwana. Kłamał w żywe oczy, pytał o tą kobiętę nie raz i nie dwa. Z tego co ja wiem to tylko dlatego, że to było cos nowego, że ona go w jakiś sposób dowartościowywała. Spotykali się raz , dwa razy wmiesiącu. Cysty sex. Ale my nie jesteśmy razem, ponieważ jak powiedział dlatego, że mnie kocha bardzo to on mui być sam.

Zastanawiam się co by było gdyby przyszedł i prosił  o druga szansę. Z jednej strony strasznie go kocham ale z drugiej strony zastanawiam  się czy warto dać komuś szanszę, kto oklamywał mnie przez taki czas. Musze dodać że jest swietnym aktorem bo nikt z rodziny, znajomych niczego nie widzieli.

To były trzy, cztery spotkania, w obrębie około roku, na zasadzie -zdarzyło się raz, więcej sie nie powtórzy... a potem zaczynały się esemeski, ememeski, podrajcowanie atmosferki i kolejny - tylko jednorazowy incydent. świństwo straszne, nie przeczę. wściekam się i zawsze będę o to, jak mógł mi coś takiego zrobić... zorientowałam się po przeczytaniu durnego esemesa, tylko dlatego, bo chciałam zamówić taksówkę z jego telefonu, bo nie miałam numeru do radio taxi. nawet nie tak, że sprawdzałam go w jakis sposób czy cokolwiek podejrzewałam... i tyle. i od tego czasu on zerwał z nią całkowicie kontakt, a my ciężko pracujemy nad codziennością - dla mnie - żeby przestawała być szara i beznadziejna.. a dla niego chodzącego wokół mnie jak koło miny, która może nagle wybuchnąć... ufff... nikomu nie życzę

KAMYKu - ja bym dała szasnę- ale na odległość nie da sie niczego budowac... może nie wyjść. ja wcale nie uważam, że to łatwe. Ale: z takiej traumy mozna wyjśc tylko będąc dla siebie naprawdę bliskimi ludźmi... nikt nie wie, co będzie za jakis czas. ja tez nie wiem.
dzisiaj ciesze się z tego, że zdarzają się dni, w których cieszę się tylko z tego że są i nie pamiętam...

13

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kamyk napisał/a:

Chodziło mu o to, że on tą zdradę postrzega, jako brak odpowiedzialności ze swojej strony i to że nie dojrzał chyba. Masz rację, jak kiedys będzie mi dane taką deczyję podjąć , będę pamietać ,że nie słowa a czyny.
Dziękuje Ci bardzo za naświetlenie mi sprawy, Po częsci gdzies sama o tym wiedzialam, ale emocję czasami biorą góre i człowiek przestaje racjonalnie myśleć.

ale najważniejsze.. żadnych poświęceń. ani siebie, ani dla dziecka, ani rodziny, ani wygodnego życia we dwoje. NIC nie jest argumentem, który pozwoli przetrwać. bo w końcu przegrasz!będziesz czuć się przegrana.

MUSISZ SAMA CHCIEĆ. tylko TY i tylko dla siebie. Chcieć spróbować. nie zakładać, że się na pewno uda. ale zgodzić się na próbę i pogodzić się ze swoimi emocjami, słabościami, nie ukrywać, mówić, czasami nawet ranić słowami....

14

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Zdaję sobie sprawę z tego, że to od niego musi wyjśc, ta chęć spróbowania, zawalczenie, Nie pozwolę sobie na to, że stacę szacunek do samej siebie, nie będę go błagać i przekonywać.
Jeżeli przyjdzie przemyślę sprawę racjonalnie, jeżeli nie, będe przynajmniej wiedziała na czym stoję.
Jeszcze raz dziekuje Wam bardzo!!

15

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Ja mysle, ze oni, mam na mysli mezczyzn, ktorzy zdradzili w sposob podobny do meza Olinderki, tak naprawde sa bardzo dojrzali i odpowiedzialni, a z konsekwencji swoich czynow po prostu nie zdawali sobie sprawy. Oczywiscie cos tam wiedzieli, czytali w gazetach, ogladali filmy -  ale kto by tam wierzyl, przeciez to tylko historie, ktore mozna wlozyc miedzy bajki. Mysle, ze trzeba nielada odpowiedzialnosci i dojrzalosci, zeby podzwignac ciezar winy i przyjac na siebie konsekwencje. Kazda z nas przechodzi przez to samo pieklo, moze troszeczke inaczej, moze potrzebuje wiecej lub mniej czasu, ale zanim nie stanie na nogi i nie odzyska rownowagi psychicznej, jedynym jej celem jest wyrzucenie jak najwiekszej zlosci, bolu i calej innej masy negatywnych uczuc wlasnie na winowajce. A on? On musi poradzic sobie i ze soba samym, wyrzutami sumienia, poczuciem winy, i z tym, co my mu dokladamy. I chyba juz samo to jest ogromnym dowodem ich milosci do nas. Bo jesli nie, to co ich mogloby przy nas trzymac?

16

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
aga333 napisał/a:

Ja mysle, ze oni, mam na mysli mezczyzn, ktorzy zdradzili w sposob podobny do meza Olinderki, tak naprawde sa bardzo dojrzali i odpowiedzialni, a z konsekwencji swoich czynow po prostu nie zdawali sobie sprawy. Oczywiscie cos tam wiedzieli, czytali w gazetach, ogladali filmy -  ale kto by tam wierzyl, przeciez to tylko historie, ktore mozna wlozyc miedzy bajki. Mysle, ze trzeba nielada odpowiedzialnosci i dojrzalosci, zeby podzwignac ciezar winy i przyjac na siebie konsekwencje. Kazda z nas przechodzi przez to samo pieklo, moze troszeczke inaczej, moze potrzebuje wiecej lub mniej czasu, ale zanim nie stanie na nogi i nie odzyska rownowagi psychicznej, jedynym jej celem jest wyrzucenie jak najwiekszej zlosci, bolu i calej innej masy negatywnych uczuc wlasnie na winowajce. A on? On musi poradzic sobie i ze soba samym, wyrzutami sumienia, poczuciem winy, i z tym, co my mu dokladamy. I chyba juz samo to jest ogromnym dowodem ich milosci do nas. Bo jesli nie, to co ich mogloby przy nas trzymac?

więc powiedz aga333 tak: dziewczyny, warto mieć nadzieję, są takie, którym się udaje, jestem jedną z nich?;) pozdrawiam

17

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Tak Olinderko, warto miec nadzieje, warto dac szanse. Podobnie jak Ty, nie wiem, czy mi sie udalo. Jedynie co moge powiedziec - dalam mu szanse a on bedzie z niej kozystal do konca zycia, albo ... do nastepnego razu. Ale wtedy juz nie bedzie drugiej szansy. Wtedy juz bedzie mial pelna swiadomosc i czynu i konsekwencji. Zadnej taryfy ulgowej. Jak bede lezec na lozu smierci, dopiero wtedy bede mogla powiedziec: tak, udalo mi sie. Byc moze bedzie to prawdziwe przeswiadczenie o zwyciestwie, albo uludne, kiedy mnie zdradzi a ja nie bede tego swiadoma. A jak mnie zdardzi, wtedy powiem - niestety, nie udalo sie. ale mimo wszystko mam nadzieje na 'i zyli dlugo i szczesliwie...'

18 Ostatnio edytowany przez olinderka (2011-03-14 15:25:27)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

ja myślę dokładnie tak samo. nie wiem, czy mi się uda. ale wiem, że nie będzie drugiej szansy.
teraz juz przecież wie, że to nie było nic "niewaznego" i że to nieprawda, że mnie to nie dotyczyło. Więc jeśli teraz by mnie zdradził, to świadomie z pełnym poczuciem konsekwencji i mojego bólu. A ja z kimś takim, kto świadomie chciałby mnie tak zranić, zyć nie chcę.

19

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
aga333 napisał/a:

Ja mysle, ze oni, mam na mysli mezczyzn, ktorzy zdradzili w sposob podobny do meza Olinderki, tak naprawde sa bardzo dojrzali i odpowiedzialni, a z konsekwencji swoich czynow po prostu nie zdawali sobie sprawy. Oczywiscie cos tam wiedzieli, czytali w gazetach, ogladali filmy -  ale kto by tam wierzyl, przeciez to tylko historie, ktore mozna wlozyc miedzy bajki. Mysle, ze trzeba nielada odpowiedzialnosci i dojrzalosci, zeby podzwignac ciezar winy i przyjac na siebie konsekwencje. Kazda z nas przechodzi przez to samo pieklo, moze troszeczke inaczej, moze potrzebuje wiecej lub mniej czasu, ale zanim nie stanie na nogi i nie odzyska rownowagi psychicznej, jedynym jej celem jest wyrzucenie jak najwiekszej zlosci, bolu i calej innej masy negatywnych uczuc wlasnie na winowajce. A on? On musi poradzic sobie i ze soba samym, wyrzutami sumienia, poczuciem winy, i z tym, co my mu dokladamy. I chyba juz samo to jest ogromnym dowodem ich milosci do nas. Bo jesli nie, to co ich mogloby przy nas trzymac?

prawda, prawda i jeszcze raz prawda
eh... jakby mi ktos w glowie siedzial i potwierdzal, ze dobrze robie i wszystko ustawial po kolei. w koncu wiem, ze nie jestem sama z takim podejscie, proba walki o szczescie wspolne smile
Olinderka dziekuje za poruszenie tego tematu, jest dla mnie balsamem na niektore watpliwosci smile

20

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

sama wiem, jak pomaga mi wiedza, że ktoś przezywa to co ja.. i jest np. krok dalej....kiedy niewyobrażalna złość powoduje, że chcę ranić, to czytam tutaj, że z czasem złość mija....

21

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

a ja chciałam tylko powiedzieć, że mój mężczyzna zawsze powtarza mi, że jeżeli ktoś sam się nie upilnuje to nikt go nie upilnuje...

22 Ostatnio edytowany przez malina551212 (2011-03-15 03:40:22)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Drogie Kobiety,

jak bardzo was na tym forum potrzeba.......

Kazdy watek : zlo mniejsze,czy wieksze,same negatywy........

Moralne dylematy,ktore sa wyborem jednostki,a tak czesto (nie znajac calej sytuacji),sa tu pietnowane........

I nagle Wy,ktore znajac zlo,jestescie w stanie je nazwac,sklasyfikowac,zestawic z Waszym systemem wartosci .....i zyc dalej,w zwiazku.

Kobiety,ktorym los zgotowal danie bardzo ciezkie do przetrawienia......
Ktore udowadniaja,ze nawet chwilowa niedyspozycja zoladkowa,nie musi prowadzic do permanentnej biegunki.........

Dla tych,ktore sa wazliwe i CZUJA ......
Jestescie darem wiary,ze mozna!

Dla tych,ktore maja inny stopien wrazliwosci - jestescie,przepraszam, glupie i naiwne.

Kazdemu,wedlug ptrzeb..............

23

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
aniula902 napisał/a:

a ja chciałam tylko powiedzieć, że mój mężczyzna zawsze powtarza mi, że jeżeli ktoś sam się nie upilnuje to nikt go nie upilnuje...

tez tak sadzilam wiesz? I najlepsze jest to ze mój szanowny uważał ze TO nie miało ze mną nic wspólnego. Ze nigdy nie chciał mnie zranic. Ze to nie miało najmniejszego znaczenia dla niego. Wiesz jaka konkluxja z tego wychodzi? Ze przecież jak Sie uczuciowo nie angazowal... To chyba traktował to jak prysznic!

I kiedy raz rozmAwialiśmy a ja wylewalam swoje żale i powiedziałam ze nie wierze ze jest na świecie facet który gdy trafi Sie ukazja i chętna dupka to nie skorzysta...to potwierdził. Ze tak chyba fsktycznie jest. Czy jest z tego jakiś moral? Czy to oznacza ze trzeba pilnować faceta? Nie. Zgadzam Sie ze to nic nie daje. Ale nie można tak bezgranicznie wierzyć w swoje wyjątkowe szczęście. Jest jak jest... I tyle.

24

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
malina551212 napisał/a:

Drogie Kobiety,



Dla tych,ktore sa wazliwe i CZUJA ......
Jestescie darem wiary,ze mozna!

Dla tych,ktore maja inny stopien wrazliwosci - jestescie,przepraszam, glupie i naiwne.

Kazdemu,wedlug ptrzeb..............

I bardzo trafnie to ujelas. Bo o to chyba chodzi. Każdy z nas ma inny próg wrażliwości i każdy z nas inaczej radzi sobie w ostrych kryzysach.
Ból żal utrata zaufania poczucie bezsensu sa na początku niewyobrażalne. Co ja mówię. Do dzisiaj takie sa. Kiedyś napisałam mu esemesa. Nawet nie wiesz jaka jestem zła. Bo po co nam to było? Jak niektóre dziewczyny piszą ze ich związek stał Sie lepszy bo siebie wysluchali zrozumieli swoje potrzeby i zaczęli o siebie dbać nawzajem... To powiedz
y ze w dłuższej perrspektywie zdrada może dać druga szanse... A my?? Jest jak było bo zawsze było super!!!
Po prostu. Nic nie będzie jak przedtem. Żal we mnie zostanie. Nieufność tez. Bo jak nie było powodu to teraz go by potrzebował??
To nie jest tak ze po 14 miesiącach zmagania Sie z problemem jest git i jesteśmy wyleczeni... To jest cały proces. W którym jest nasza nadzieja. A czasami tej nadziei sUkam na tym forum.

25

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Mężczyzna, który zdradził wraca do żony tylko z wygody. Bo jeśli zdradza to ta miłość dawno wygasła, a żona nie jest już obiektem nawet pożądania. To nie kwestia dojrzałości tylko męskiej natury.

26

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
dayzi napisał/a:

Mężczyzna, który zdradził wraca do żony tylko z wygody. Bo jeśli zdradza to ta miłość dawno wygasła, a żona nie jest już obiektem nawet pożądania. To nie kwestia dojrzałości tylko męskiej natury.

i tu mnie tekst ubawil. Wiec wszystko to tylko wygoda tak? Kady kto zdradza, wraca na domowe pielesze z wygody... A pomyslalas o tym ilu nigdy nie odchodzilo, a zdradzilo, wiec o jakim powrocie mowisz? Powtarzam jeszcze raz kazda sytuacja, kazdy przypadek jest inny, a wiekszosc i tak z uporem wszystkich do tego samego worka wrzuca. Poza tym KOBIETY tez zdradzaja, nie tylko mezczyzni...

27

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Jesteśmy tylko ludzmi i popełniamy błędy..to ludzkie...
zdrada to błąd-nasza słabość, czasami nie dojrzałość, chwila emocji- która niestety ogromnie rani partnera..

W wielu jednak przypadkach ludzie po zdradzie do siebie wracają.
Czy im się udaje?
jak widać wielu sie udaje na nowo budować związek.
Moim zdaniem- najważniejszy jest powód powrotu.
Tylko wtedy udaje się na nowo odbudować związek , jeżeli dwoje ludzi zrozumiało jak bardzo się kocha i nie umie wyobrazić sobie przyszłości bez tej drugiej osoby.

28

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
malina551212 napisał/a:

Drogie Kobiety,

jak bardzo was na tym forum potrzeba.......

Kazdy watek : zlo mniejsze,czy wieksze,same negatywy........

Moralne dylematy,ktore sa wyborem jednostki,a tak czesto (nie znajac calej sytuacji),sa tu pietnowane........

I nagle Wy,ktore znajac zlo,jestescie w stanie je nazwac,sklasyfikowac,zestawic z Waszym systemem wartosci .....i zyc dalej,w zwiazku.

Kobiety,ktorym los zgotowal danie bardzo ciezkie do przetrawienia......
Ktore udowadniaja,ze nawet chwilowa niedyspozycja zoladkowa,nie musi prowadzic do permanentnej biegunki.........

Zgadzam się z Tobą Malinko. Ale dlaczego tak się dzieje ? Dlaczego tak jest , że osoby mądre nie potrafią zrozumieć że mimo krzywd doznanych chcemy wybaczać i czasem warto ? Bez względu na powody.
Jest takie przysłowie ,że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja nie  do końca się z tym zgadzam. Uważam,że w biedzie poznajemy przyjaciół. Ale prawdziwych przyjaciół poznajemy jak zaczyna nam się lepiej powodzić niż tym przyjaciołom. I myślę że tak to właśnie funkcjonuje na tym forum. Przecież wiele z tych osób o których piszesz próbowało naprawić swój związek. Ale  im nie wyszło, i nie ma tu znaczenia z jakiego powodu. Czy One źle lub za mało się starały, czy nie było odpowiedniej osoby z którą można by coś naprawiać. Liczy się efekt końcowy. Jednym się udaje a innym nie. Nie doszukiwałabym się winy w porażce, tak wyszło i już. Zarzucono mi na tym forum , że to niemożliwe abym tak szybko sobie poradziła , a to że o tym piszę świadczy jak słaba jestem. Wszędzie , w każdym opracowaniu psychologicznym czytamy "każdy ma swój czas na przeżycie traumy". Tylko na tym forum przeczytałam, że u mnie to poszło za szybko i nie zmieściłam się w jakiś ramach, albo raczej zostało w nich za dużo luzu czasowego. Dlatego uważam, że nie tylko prawdziwych  przyjaciół ale i dobrych i mądrych doradców poznajemy w lepszych czasach.
Bardzo potrzebny jest taki wątek na tym forum. I mam nadzieję że będzie się on toczył zgodnie z tytułem. Ja ze swej strony obiecałam sobie że nie będę odpowiadać na posty, odbierające nadzieję.
A tu na pewno zabiorę głos, ale już nie dziś bo idę spać.  smile smile

29

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Dziewczyny sama przeszłam ten moment kiedy dowiedziałam się o zdradzie mojego M. I myślę że nie miało to żadnego znaczenia że była wielokrotna, myślę że tak samo przeżyłabym jeden romans jak wiele zdrad. Ciężko jest się z tym pogodzić że ktoś komu ufaliśmy bezgranicznie zdradził.Nie pomagał fakt że nie było w tych zdradach uczucia, tylko żądza w najczystszej postaci i była mu ona potrzebna nie po to by nas zranić, NAS nie było.Był On i jego potrzeby. I nie ważne czy to był romans uczuciowy czy uzależnienie. Po prostu było. W pierwszym etapie zachowywałam się irracjonalnie, raz wydawało mi się że oszaleję, innym razem że to nic takiego. Dziś wiem,że jest to jeden z etapów który musimy przejść. To nasza  podświadomość chroni nas przed przyjęciem informacji o zdradzie w czystej postaci. Tłumaczymy sobie naszego zdrajcę rozkładając jego winę. Często  wrzucamy jej części na kochankę, siebie, rodzaj pracy umożliwiający zdrady, wychowanie czy też uzależnienie itd.. Wszystko po to aby ochronić siebie przed  informacją " zdradził bo chciał, i Ja nie liczyłam się wtedy". Wiem jak ciężko powiedzieć sobie te  słowa i pogodzić się  z prawdą. Do puki tego nie zrobimy, nie będziemy mogły ruszyć dalej. Co chcemy osiągnąć?  Odbudować związek i zaufanie? Nie. My chcemy być szczęśliwe. A nie będziemy jak nie pogodzimy się z faktami, nie zaakceptujemy tego co się stało.Powiedzmy to sobie "zdradził i wcale o nas nie myślał". Bo to musimy przebaczyć, nie zdradę tylko  fakt że o nas nie dbał.  Jak zaakceptujemy tę informację możemy przejść do kolejnych etapów. Porzucić etap zaprzeczania, czy umniejszania jego winy przez rozkładanie jej na inne osoby czy sytuacje. Teraz można pozwolić sobie na złość.Abyśmy mogli  zmierzyć się z naszym gniewem, musimy wpierw poczuć ból i niesprawiedliwość jaką nam wyrządzono. Jak pozwolimy sobie oburzyć  się na to, co nam zrobiono, nazwać to właściwymi, nieraz mocnymi słowami, nazwać oprawcę oprawcą, wypłakać się i bezpiecznie wyładować nagromadzoną furię - wtedy docieramy do sedna, do jądra naszej duszy. A są tam całe tony smutku, który nie pozwala nam być szczęśliwym. Smutek, jak my się bronimy przed tym uczuciem. A niepotrzebnie. Bo to jest lekarstwo na naszą duszę.Tylko musimy pozwolić mu zadziałać. Każdy człowiek i każda sytuacja ma swój czas, u jednego stan permanentnego smutku trwa miesiąc a u innego może trwać do końca życia. Ale jak zdamy sobie z tego sprawę możemy spróbować go skrócić. Ktoś zapyta jak ? Jak spowodować żeby krócej bolało?
Ano, otworzyć się na niego, pozwolić mu przejść po naszej duszy jak pługowi po równej ziemi. I tak jak pług pozornie niszczy gładką powierzchnię ziemi, a tak naprawdę ją spulchnia, napowietrza i przygotowuje pod uprawę, tak smutek przygotowuje nas na przebaczenie. Do puki nie pozwolimy sobie na "orkę" na naszej duszy nie będzie nam lżej. Przebaczenia nie da się wymusić żadnym nakazem czy chceniem. Przebaczenie samo musi do nas przyjść. Na początku tej trudnej drogi wydawało mi się czasami że przebaczyłam. Teraz wiem że moja podświadomość chroniła mnie przed obłędem zsyłając mi chwile ulgi. Musimy zmierzyć się z gniewem i bólem, nie wmawiajmy sobie że nic  się nie stało. Otwórzmy jakiś krater aby złość i smutek przetoczył się po nas i znalazł ujście.
Musimy również pozwolić mu odbudować nasze zaufanie, i zrozumieć, że ani Ja ani On nie cofnie czasu. Pozwólmy sobie na złość i ból nie udawajmy że jest dobrze, jak nie jest. Tak jak Ja muszę poradzić sobie z moim bólem i złością tak i on musi sobie z nim poradzić. Będzie się buntował, jak będziemy Go oskarżać, płakać wyć i gryźć ściany z bezsilności. Ulubione słowa zdrajcy " to Cię wyniszcza, przestań o tym myśleć, rzuć to za siebie". Nie słuchajcie tego, macie prawo do "poczucia smaku tynku na ścianie". Bo tak na prawdę nasz ból jest dla Niego nie do zniesienia. Dajmy Mu szansę udowodnić, że mu zależy i nas kocha, i jest w stanie wytrzymać wszystko, byle tylko odzyskać nasze zaufanie. Blokując nasze uczucia, ukrywając ból i złość, choćby czasami, dajemy Im sygnał " zrobiłeś źle, ale wcale tego tak mocno nie przeżyłam, jestem silna, więc jak Ci się to jeszcze raz zdarzy to też przeżyję". Nie będzie miał oporów zdradzić drugi raz, jak pierwsza zdrada przejdzie mu lekko. Musi się zmierzyć z tym co spowodował. Chrońmy siebie na przyszłość, nie Jego teraz.
Jak pozwolimy przejść tym uczuciom z całą mocą to potrwa to krócej, a jak będziemy je ukrywać pomęczymy się dłużej.  I właściwie dlaczego mu oszczędzać bólu? Bo Go kochamy? Czy boimy się że nie wytrwa i odejdzie? Jak nas naprawdę kocha to wytrwa i nie odejdzie, a jak nie to wcześniej czy później odejdzie, lub ponownie zdradzi. Czy to chcemy osiągnąć? Piszecie że ważne są czyny nie słowa. A ja myślę że ważne jest abyśmy my poczuły i uwierzyły. Jak tego dokonać? Dać Mu szansę.
To On musi naprawić krzywdy i odbudować straty. My mamy obowiązek zająć się sobą. Swoim bólem i złością. Nie szukajcie w sobie winy, bo jej nie ma. Każda zdradzona na początku doszukuje się winy również w sobie. Mamy całą listę rzeczy które robiłyśmy źle. Ale to bzdura. Bo nawet jak nie spełniałyśmy ich oczekiwań to On mógł się starać to nam uświadomić. Powiedzieć  co mu w nas nie pasuje. Słowa "nie lubię jak cały dzień chodzisz w powyciąganym dresie nieumalowana i rozczochrana." "Nie lubię jak wyglądasz jak zaniedbana kura domowa" "wolałbym żebyś była bardziej oczytana, grubsza, szczuplejsza ...."bardzo bolą. Ale czy nie wolałybyśmy tych słów usłyszeć niż być zdradzone? Czy to znaczy że mamy robić to co On woli, zmuszać się do tego czego nie lubimy, albo rezygnować z czegoś? Przecież On też nie jest ideałem. Nic nie musimy. Ale która z nas nie chce wyglądać pięknie w oczach ukochanego? Czasem zmiany o które On prosi nam też sprawią przyjemność. Dlatego jak nie było sygnałów od niego że coś mu nie pasuje, przed zdradą to nie ma naszej winy ani ociupinkę. Sama miałam i nadal mam ciągoty, aby mu wytłumaczyć jak naprawiać to co zepsuł. I zapewniam Was jedyną satysfakcję jaką z tego mam to " jaka ja jestem mądra, jak świetnie mu to wytłumaczyłam", ale przecież nie o to chodzi. A  czego chcę? Chcę aby  On każdego dnia udowadniał mi że warto  było przetrwać to tornado. Dlatego daję Mu szansę, staram się być cierpliwa, nie wszystko robi w zadowalającym mnie  tempie. Wkurza mnie gdy do oczywistych rzeczy dochodzi tak ciężko. Ale pozwalam Mu mieć swoje tempo. Nie milczę gdy mi się coś nie podoba. Daje mu informację "zabolało mnie to" i nie tłumaczę, pozwalam aby sam do tego doszedł swoją drogą , nie pozwalam sobie na dyskusję dlaczego mnie boli. Ile radości dają mi  słowa "zachowałem się jak idiota, przepraszam" I wiem że sam do  tego doszedł.

30

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Masz racje. Masz racje. Mas racje. Mnie najtrudniej pogodzić Sie ze zmianami jakie zaszły we mnie. Kiedy czuje złość. Nienawisc. Myśle-to nie jestem ja. Ja nigdy taka nie byłam. Nie mówiłam słów które rania tylko dlatego żeby bolalo... A boli mnie wtedy tak samo jak jego. Masz racje ze tyle w nas smutku i żalu. I własnie o to. O to ze nagle NAS nie było. Mnie nie było. Nawet nie pomyślał ze to dla mnie może mieć znaczenie??? Potraficie to sobie wyobrazić??:( oj. Boli. I będzie boleć.
Ale tez patrzę na niego każdego dnia. Widzę jak cierpi i jak Sie stara. Widzę jak Sie boi wyjeżdżać bo jego wyjazdy kończą Sie moimi esemesami- które sa jak sztylety. Złość. Ból. Smutek.
Ale tez coraz wiecej chwil spokojnych dobrych ciepłych bezpiecznych. Jak czasami dopadnie jednak- to trzyma.... Ciężka obrecz która utrudnia oddychanie pełna piersią...

Chwile które sa dobre i odbudowuja moja wiarę w nas. Jego akceptacja wszystkiego co Sie ze mną dzieje. Dbałość i troskliwosc o siebie nawzajem. I dobra przeszłość.

Damy radę??:))

31

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
anetqueen napisał/a:
dayzi napisał/a:

Mężczyzna, który zdradził wraca do żony tylko z wygody. Bo jeśli zdradza to ta miłość dawno wygasła, a żona nie jest już obiektem nawet pożądania. To nie kwestia dojrzałości tylko męskiej natury.

i tu mnie tekst ubawil. Wiec wszystko to tylko wygoda tak? Kady kto zdradza, wraca na domowe pielesze z wygody... A pomyslalas o tym ilu nigdy nie odchodzilo, a zdradzilo, wiec o jakim powrocie mowisz? Powtarzam jeszcze raz kazda sytuacja, kazdy przypadek jest inny, a wiekszosc i tak z uporem wszystkich do tego samego worka wrzuca. Poza tym KOBIETY tez zdradzaja, nie tylko mezczyzni...

mówię o powrocie w przenośni...bo jest ktoś pewny jak wierna żona która przecież wszystko wybacza póki co. Dla faceta prościej mieć organizacyjny ład w domu i sex poza, niż podjąć dzielną decyzję i powiedzieć żonie nudzę się z tobą.

"Dawanie drugiej szansy"-z moich obserwacji wynika, że to stosują osoby, które nie maja innego pomysłu na życie.
Zdradził/a--i co teraz?...wspólna kasa, kredyty, dom, firma...lepiej damy sobie druga szansę,.

32

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Uuuu Dayzi nic innego Ci nie pozostało, jak zapukać do drzwi kierownika poradni psychologicznej i poprosić o etat. O zdradzie wiesz wszystko, o powrotach i przebaczeniu też. Nic tylko zacznij zarabiać  na poradach małżeńskich.  smile

33

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kachna66 napisał/a:

Uuuu Dayzi nic innego Ci nie pozostało, jak zapukać do drzwi kierownika poradni psychologicznej i poprosić o etat. O zdradzie wiesz wszystko, o powrotach i przebaczeniu też. Nic tylko zacznij zarabiać  na poradach małżeńskich.  smile

...i po co te złośliwości

34

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Witam.
Dałam szansę, mówił, że tęskni , chciałam i starałam się .Zostawił mnie , bez powodu. Moje życie jest  ruiną . Wyżalam się Wam , bo rodziny mi szkoda. Co powiem dziecku ? że tata znowu sie wyprowadził ? Za co to wszystko mnie spotyka

35

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
_viola_ napisał/a:

Witam.
Dałam szansę, mówił, że tęskni , chciałam i starałam się .Zostawił mnie , bez powodu. Moje życie jest  ruiną . Wyżalam się Wam , bo rodziny mi szkoda. Co powiem dziecku ? że tata znowu sie wyprowadził ? Za co to wszystko mnie spotyka

A teraz daj szansę SOBIE

36 Ostatnio edytowany przez anetqueen (2011-03-16 10:48:47)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
dayzi napisał/a:

"Dawanie drugiej szansy"-z moich obserwacji wynika, że to stosują osoby, które nie maja innego pomysłu na życie.
Zdradził/a--i co teraz?...wspólna kasa, kredyty, dom, firma...lepiej damy sobie druga szansę,.

jakiej 2 szansy? druga szansa jest po nastepnej zdradzie, a ja mowie o tej jednej jedynej bo nastepne sa bezsensowne. Poza tym ta pewnosc swoich racji jest wrecz piekna. Dlatego nakresle Ci troche moja sytuacje, bo mowisz, ze zdradzone osoby nie maja, nie widza innej drogi tylko wybaczyc bo kwestie materialne itd  - tak mamy wspolna kase (ale glowna gotowka wplywa na moje konto, Partner mam tylko karte), nie mamy kredytow, mamy wspolny dom, samochody, firma formalnie jest na moje nazwisko, ale to Partner sie nia zajmuje (obecnie jestem na bezterminowym urlopie, prace normalna ''zamrozilam'', partner musi zadbac calkowicie o nasze finanse,) pochodze z bogatej rodziny i w kazdej chwili jak zechce moge wrocic i zyc na 10 razy wyzszym poziomie niz tutaj, nadal mam w swoim srodowisku dobra opinie i jesli zechce wracam do zawodu, w Holandii ''trzyma'' mnie tylko Partner. Ja nie boje sie zaczynac wszytkiego od nowa. Ja mam setki pomyslow, ktore moge realizowac bo mnie na to stac.  Plus mam duze powodzenie u plci przeciwnej, zawsze mialam. Jestem wrecz fanatyczka perfekcyjnego wygladau. Wiec dlaczego postanowilam dac mu ta jedna jedyna sznase? Skoro tak doskonale rozumiesz te wszystkie schematy itd, to powiedz czego sie tak boje, ze postanowilam isc dalej z ta sama Osoba?

37

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Dayzi. Uwierz mam tysiące pomysłów na siebie. I tysiące możliwości. Nigdy Sie nie poswiecalsm w imię wyższych celów czy wygody. Twoje opinie sa czarno-białe. Kolory. smile pamiętaj. Sa jeszcze kolory.

38

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
_viola_ napisał/a:

Witam.
Dałam szansę, mówił, że tęskni , chciałam i starałam się .Zostawił mnie , bez powodu. Moje życie jest  ruiną . Wyżalam się Wam , bo rodziny mi szkoda. Co powiem dziecku ? że tata znowu sie wyprowadził ? Za co to wszystko mnie spotyka

viola. I tu dayzi ma racje. Teraz kolej na Ciebie. Daj sobie szanse. Dzieci cierpią. Ale ty tez. I tak jest lepiej. Uczciwie.

39

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Moim zdaniem, te ktorych nie stac na danie jednej szansy, po prostu nie mialy dostatecznie dobrego zycia ze swoim partnerem, cos bylo nie tak, cos zgrzytalo, cos uwieralo. Zdrada tylko byla poswiadczeniem tego, ze to nie to!

Ja moglabynm zaczynac i tysiac razy, nawet od zera. Nie boje sie ani biedy, ani ciezkiej pracy. Mam dwie zdrowe rece i nogi i glowe na karku, i to wystarczy zeby zamknac za soba drzwi, zmienic numer, zapomniec.... jesli zdrada sie powtorzy. Moge powiedziec, ze mialam tak udowne zycie, ze nie sadze zeby moglo byc lepsze. A teraz jeszcze mam jego niepodzielna uwage, skupiona najpierw na mnie, a dopiero daleko, daleko dalej na calej reszcie.

40

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Dayzi jestem uczulona na tłok i nie znoszę "ocieractwa". A najbardziej nie znoszę tłoku w worku do którego mnie wrzuciłeś. Ale muszę przyznać że mi zaimponowałeś. Stoczyłam na tym forum nie jedną dyskusję na ten temat i to z niejedną "gwiazdą". I masz rację to była zamierzona ironia. A tu proszę 16 postów, wiek nie podany , ale wnioskuję że młody i pytanie "po co ta złośliwość?". Głupota mnie nie dziwi ,jej bezmiar jeszcze tak. Ale mądrość u tych po których się tego nie spodziewam to i owszem smile
Dlatego jestem zadziwiona i mile zaskoczona.
A teraz odpowie na twoje pytanie. Wyobraź sobie że twój ojciec brat i wujek są alkoholikami. I ktoś mówi Ty też taki będziesz. Jak Ci w tym worku ?: )

41

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
anetqueen napisał/a:
dayzi napisał/a:

"Dawanie drugiej szansy"-z moich obserwacji wynika, że to stosują osoby, które nie maja innego pomysłu na życie.
Zdradził/a--i co teraz?...wspólna kasa, kredyty, dom, firma...lepiej damy sobie druga szansę,.

jakiej 2 szansy? druga szansa jest po nastepnej zdradzie, a ja mowie o tej jednej jedynej bo nastepne sa bezsensowne. Poza tym ta pewnosc swoich racji jest wrecz piekna. Dlatego nakresle Ci troche moja sytuacje, bo mowisz, ze zdradzone osoby nie maja, nie widza innej drogi tylko wybaczyc bo kwestie materialne itd  - tak mamy wspolna kase (ale glowna gotowka wplywa na moje konto, Partner mam tylko karte), nie mamy kredytow, mamy wspolny dom, samochody, firma formalnie jest na moje nazwisko, pochodze z bogatej rodziny i w kazdej chwili jak zechce moge wrocic i zyc na 10 razy wyzszym poziomie niz tutaj, nadal mam w swoim srodowisku dobra opinie i jesli zechce wracam do zawodu, w Holandii ''trzyma'' mnie tylko Partner. Ja nie boje sie zaczynac wszytkiego od nowa. Ja mam setki pomyslow, ktore moge realizowac bo mnie na to stac.  Plus mam duze powodzenie u plci przeciwnej, zawsze mialam. Jestem wrecz fanatyczka perfekcyjnego wygladau. Wiec dlaczego postanowilam dac mu ta jedna jedyna sznase? Skoro tak doskonale rozumiesz te wszystkie schematy itd, to powiedz czego sie tak boje, ze postanowilam isc dalej z ta sama Osoba?

...bo wierzysz że jesteś idealna i udowodnisz mu, że nie znajdzie lepszej milsze i ładniejszej.
Oprócz ekonomicznych są jeszcze uwarunkowania społeczne...nie znam Ciebie. Pisze ogólnie.

Naprawdę wierzycie, że można kochać, zrobić sobie przerwę, znowu kochać?
Czy pięknie kochając można ranić tak bardzo?

Dalej twierdzę, że zdrajca wraca z wygody, bo łatwo manipulować zakochaną żoną.
Osoba która daje drugą szansę jest w zdecydowanie trudniejszej sytuacji emocjonalnej.

42

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Dayzi, a jak Tobie zdarzy sie zdradzic, to co sama odejdziesz? Uwazasz, ze Ty nie podlegasz tym samym prawom, ze tak powiem ,ludzkim? Mozesz byc pewna na 100%, ze po 20 latach zycia z jednym facetem, albo po roku, albo na imprezie, albo w jeszcze innych okolicznosciach nie zbladzisz? Mozesz tak powiedziec, ze Ty nigdy tego nie zrobisz? Wiesz, podziwiam Cie... albo Twoja naiwnosc

43

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Przepraszam za post pod postem, ale chcialabym wrocic do tematu. zakladajac ten watek Olinderka raczej miala na celu podniesc na duchu inne dziewczyny probujace odbudowac swoj zwiazek, a nie wrzucac je i ich partnerow ZNOWU do jednego worka.

44

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kachna66 napisał/a:

Dayzi jestem uczulona na tłok i nie znoszę "ocieractwa". A najbardziej nie znoszę tłoku w worku do którego mnie wrzuciłeś. Ale muszę przyznać że mi zaimponowałeś. Stoczyłam na tym forum nie jedną dyskusję na ten temat i to z niejedną "gwiazdą". I masz rację to była zamierzona ironia. A tu proszę 16 postów, wiek nie podany , ale wnioskuję że młody i pytanie "po co ta złośliwość?". Głupota mnie nie dziwi ,jej bezmiar jeszcze tak. Ale mądrość u tych po których się tego nie spodziewam to i owszem smile
Dlatego jestem zadziwiona i mile zaskoczona.
A teraz odpowie na twoje pytanie. Wyobraź sobie że twój ojciec brat i wujek są alkoholikami. I ktoś mówi Ty też taki będziesz. Jak Ci w tym worku ?: )

...w mini nie biegam, dzieci mam dorosłe smile
Trochę zły przykład wybrałaś bo z tym nie miałam styczność ale rozumiem intencje.
Człowiek zawsze jest w jakiejś grupie. Nawet jak mu się wydaje, że nie jest.

45

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
aga333 napisał/a:

Dayzi, a jak Tobie zdarzy sie zdradzic, to co sama odejdziesz? Uwazasz, ze Ty nie podlegasz tym samym prawom, ze tak powiem ,ludzkim? Mozesz byc pewna na 100%, ze po 20 latach zycia z jednym facetem, albo po roku, albo na imprezie, albo w jeszcze innych okolicznosciach nie zbladzisz? Mozesz tak powiedziec, ze Ty nigdy tego nie zrobisz? Wiesz, podziwiam Cie... albo Twoja naiwnosc

Nie rozumiecie co piszę.
Nie oceniam czy robicie źle czy dobrze. Opisuję tylko zjawisko. Moją intencją było  wzbudzić refleksję i merytoryczna dyskusję. Wolicie być zamknięte na inne poglądy. Ok.
Może to jest przyczyną, że znalazłyście się w tej sytuacji.

46 Ostatnio edytowany przez anetqueen (2011-03-16 11:43:00)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
aga333 napisał/a:

Przepraszam za post pod postem, ale chcialabym wrocic do tematu. zakladajac ten watek Olinderka raczej miala na celu podniesc na duchu inne dziewczyny probujace odbudowac swoj zwiazek, a nie wrzucac je i ich partnerow ZNOWU do jednego worka.

dokladnie, wiec moze wrocimy na wlasciwy tor tej rozmowy? smile nie ma sensu dyskutowac z osoba, ktora ''i tak wie lepiej'' i nie chce przyjac ze ktos moze miec odmienne zdanie, doswiadczenie, tylko stara sie ''nawrocic naiwne'' smile
a jednak musze dopisac :
Dayzi ale to Ty jestem zamknieta na ?nne poglady. My jestesmy otwarte, to Ty widzisz tylko ''jeden sluszny tor'', my widzimy ich wiele. Nie przekonujemy siebie czy kogos jak zostal enty raz zdradzony aby trwal w uparte z tym osobnikiem. My dajemy jedna szanse na naprawienie, ulepszenie swojego zycia. Jak nam nie wypali, coz kazda pojdzie dalej smile
zastanow aiw co piszesz

47

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Wiec wracam do tematu. Kochane które cierpicie i odbudowujecie swoje życie na nowo. Tutaj wypowiadają Sie wasze życzliwe koleżanki które mówią; zawsze będzie następny dzień i z czasem poczucieje słońce na swojej twarzy.

48

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Dayzi Oczywiście że żyjemy w stadach ale nie w workach smile
I ja jestem wspaniała nie jest to kwestia wiary a fakt smile
Ale nie mam zamiaru nikogo o tym przekonywać. Też mam dorosłe dzieci i to że biegam w mini nie jest powodem mojego wysokiego poczucia wartości. To jest we mnie. Nie nie można kochać i na chwilę przestać a potem wrócić. Ale można kochać i skrzywdzić i nie mam zamiaru łagodzić zdrady psychologicznymi teoriami. A zapewniam Cię że jest sporo opracowań na temat " Mimo że kocha to zdradza dlaczego?"  Ile by o tym nie napisać, krzywda pozostaje krzywdą i albo się  z tym pogodzimy albo nie. Potrzebne mi to było na początku, te usprawiedliwienia, wkurzałam się na tych co mi je zabierali, teraz wiem że słusznie. Dziś nie drażnią mnie takie opinie jak twoje, masz do nich prawo, ale uszanuj również zdanie innych. I jeżeli nie jesteś w stanie dać nadziei -jak w tytule tego wątku- to nie odbieraj. Nie znasz wszystkich , nie wiesz czy mają wspólne zobowiązania, dzieci czy majątek.
Nie znasz uczuć wszystkich facetów na świecie, niech każdy mówi za siebie, jesteśmy tu po to aby pomóc innym i sobie samym.

49 Ostatnio edytowany przez aga333 (2011-03-16 13:16:48)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Poczucie mojej wartosci wynika nie ze sposobu w jaki sie ubieram czy zachowuje w gronie mniej lub bardziej bliskich znajomych, tylko ze swiadomosci, ze nie lubie krzywdzic innych, ze kocham calym sercem, ze jestem wielkoduszna, ze potrafie wybaczyc, ze w razie potrzeby bede miala sile, zeby zaczac wszystko od nowa. Teraz czuje sie jeszcze bardziej wartosciwa, bo zdalam sobie sprawe, jak bardzo jestesmy tylko ludzmi i jak latwo ulegamy ludzkim slabosciom. Tym bardziej kocham meza, ze i on poznal slabosc swojego chrakteru i postanowil do konca zycia pokutowac za swoja wine. Kiedy widze troske w jego oczach, kiedy widze jak boryka sie z poczuciem winy, kocham go jeszcze bardziej.

50

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Jesli chcecie dasz szanse zwiazkowi, milosci to dajcie. Nikt nie ma prawa negowac Waszych decyzji. Czy byly one sluszne okaze sie "kiedys tam". Uwazam, ze kazdy zasluguje na szanse, jak mowilam moja Mama pt "raz psu ogon ucieli". Zrozumiem to tak-raz moge wybaczyc, ale nie wiecej.
Zdarzylo mi sie w zyciu wybaczyc zdrade i dopoki on nie umarl bylo cudownie.
Innym razem wybaczylam, ( o ironio ) ze swiadomoscia, ze zrobi to kolejny raz, i kolejny i kolejny... Az go zostawilam, zdziwionego i z pytaniem na ustach, ze "jak tak moge, przeciez mamy dziecko". heheheh
Pierwszy zdajca ( byl pierwszym moim facetem ) ktory mnie zdradzil zrobil to na imprezie, z kolezanka. Niby alkohol i inne srutututu. Tyle, ze pannie sie spodobalo i walczyla o niego jeszcze kilka miesiecy. Malo brakowalo a odeszlabym, gdyz nie moglam juz zniesc napiecia i presji. On blagal, prosil, obiecywal zrobic wszystko co zechce. Zazyczylam sobie zmiany nr telefonu domowego, komorki i zastrzezenia obu. Kazalam przy mnie zadzwonic do niej i powiedziec, ze juz nigdy sie nie spotkaja, ze seks na imrezie byl niezaplanowana, przypadkowa wpadka i pomylka, ze on kocha tylko mnie i jesli nie zostawi go w spokoju to zlozy doniesienie na policje o nekanie. Panna wowczas tak sie wsciekla, ze przyszla do mnie do pracy i zrobila karczemna awanture. I wiecie co? To dodalo mi jeszcze wiecej sil, choc bylo niesamowitym upokorzeniem. Musialam zmieniac numery telefonow i zastrzec je. Do dzis nieraz mam jakiegos swira i staram sie miec jeden numer zastrzezony... smile
Drugi przypadek nie jest wart zadnej opowiesci smile Dzis odwiedza dziecko, placi alimenty, jestesmy dobrymi kumplami i nieraz razem w trojke jedziemy gdzies, aby dziecko mialo z tego przyjemnosc.

Czyli: chcecie dac szanse-dajcie, ale na Waszych warunkach. Powodzonka, bo nieraz naprawde warto smile

51

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

I tak czytając i komentując to w sumie.... Po co im to było? Nie? Cierpienia za chwile przyjemności. Mogli sobie kurna ptasie mleczko kupić, co nie?

52

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Myślę że warto dać każdemu szansę, jak jest chęć obustronna na naprawę. Tylko czy wiemy co robić aby się udało? Z jakimi problemami i emocjami musimy się zmierzyć?  Chcieć to już dużo, ale potrafić to zrobić to jest druga strona medalu. Jak się zachowywać na co dzień, w takie zwykłe dni. Czego oczekujemy od naszych zdrajców?

53 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-19 04:02:33)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Co mnie najbardziej zdumiewa w postach forumowiczow, to pytanie o prawo do wlasnych odczuc....
Zasiegamy opini publicznej by dac sobie prawo do oczuwania zdrady, wybaczenia, zalu, strachu etc...
Zawsze zastanawia mnie to dlaczego czasem potrzebujemy akceptacji dla wlasnych osobistych emocji.

Ja tez trafilam na forum z pytanem w rodzaju "czy mam prawo czuc sie oszukana?"
Jednym z efektow terapii jaka przeszlam jest zrozumienie dla wlasnego prawa do swoich emocji.
Takie zrozumienie pozwala czasem zglebic pierwotna przyczyne zaprzeczania tym emocjom.

Olinderko,
osobiscie jestem przykladem osoby dajacej szanse wielokrotnie, oraz przykladem osoby, ktora wierzyla w wybaczenie jego uzdrawiajaca moc. Jestem osoba, ktora rozwinela w sobie bardzo silny system zaprzeczania i racjonalizowania.
Jestem jednak fatalnym przykladem dla nadziei w ocalenie zwiazku.
Kazdy "wybryk" partnera usprawiedliwialam, bo nie wszystko jest biale lub czarne, bo "przeciez on...", "no ale...", "kazdy jest inny...", "on wreszcie zrozumial i nam sie udaje..."
Moje zwiazki zakonczyly sie nie dlatego, ze on wreszcie zrobili cos niewiarygodnie strasznego. Moje zwiazki skonczyly sie poniewaz przestalam "usprawiedliwiac" mimo, ze nic radykalnego sie nie wydarzylo.

Pisze jednak nie dlatego by wlac troche goryczy do Twojego watku ale po to by dac nadzieje.
Jeszcze wczoraj powiedzialabym, ze to niemozliwe by kochac, potem przestac na troche kochac i znow powrocic do kochania...
Taka teoria czysta jak lza bylaby dla mnie do przyjecia... jednak...
Mialam dlugie t?te ? t?te z mezczyzna, ktory zdradzil zone (w ciazy) 12 lat temu.
Dlaczego:
-sam tego nie rozumie i sam byl zaskoczony bo mial niskie mniemanie o "takich" facetach
-bo byl po drinku
-bo byl sfrustrowany natlokiem obowiazkow, do ktorych nie byl emocjonalnie przygotowany
-bo dziewczyna z firmowej kolacji pod pretekstem odwiezienia jej do domu, uwiodla go a on byl bezwolny jak kupa gowna
-bo mu sie podobalo, poczul sie lepiej
-bo jej pierwszy dotyk we wlasciwe miejsce sprawil, ze mozg mu sie zesliznal w dol
-bo nigdy nie trenowal takiej sytuacji, nigdy nad tym sie nie zastanawial i nigdy nie bylo alarmow probnych, byl totalnie nieprzygotowany do takiej sytuacji. Nie potrafil znalezc rozwiazania.
-bo czul, ze gdyby odmowil to jednoczesnie klasyfikowaloby go to jako impotenta.

Nigdy od tamtej pory nie zdradzil zony, bardzo ja kocha. Kocha byc z nia, bawic sie i klocic. Powiedzial, ze ze wszystkich ludzi na kuli ziemskiej tylko klotnia z nia jest cokolwiek warta big_smile Powiedzial mi, ze to byla dla niego lekcja jak ma sie zachowac nastepnym razem.
Przyjechal tamtego dnia do domu "wypluty" i placzacy. Powiedzial jej od razu i blagal o wybaczenie na kolanach.
Wybaczyla mu... i widze w jego oczach milosc za kazdym razem gdy sa razem.

Bardzo latwo teoretyzowac na temat zdrady (oczywiscie mowie tu o "czystej" zdradzie, a nie nalogach, dewiacjach czy patologii gdzi pomocy doswiadczonych terapeutow potrzebuja obydwie strony dramatu) jesli trenujemy sobie opinie i nasze zachowania wobec mozliwosci zdrady i moralnosc zdradzajacego na "alarmie probnym".
Alarm sie wlaczyl bo zostalysmy zdradzone lub przeczytalysmy o cierpieniu osoby zdradzonej i oto narodzila sie w nas mysl wyjscia ewakuacyjnego.

Czy wybaczyc zdrade? TAK
Ale tylko raz wybaczyc.
Jestem w grupie zwolennikow wybaczenia.
Nalezy potraktowac tamta sytuacje wlasnie jako alarm probny do przetrenowania zachowan, wyrobienia sobie opini, naprostowania kregoslupa, naprawienia relacji i przewartosciowania zycia.
Mozna dac szanse zwiazkowi i pozwolic partnerowi zaczerpnac nauke z wydarzen.
Bo moglo sie tak zdarzyc, ze on nie umial sie zachowac.
Warto tez zrobic solidny "remanent" zwiazku po burzy a cale zajscie potraktowac jako inicjacje naprawczego dialogu miedzy partnerami.

Jesli jednak ktos zdradzil i nie byl z tego powodu zdruzgotany, a potem zdradzil ponownie... to nie potrzebuje naszego wybaczenia... taki czlowiek ma w nosie nasze wybaczenie... bo jest raczej zaprzatniety usprawiedliwianiem, przerzucaniem odpowiedzialnosci, ukrywaniem sie i dzieciecym strachem przed zawierucha gdy zdrada sie wyda. Taki czlowiek nie potrzebuje wybaczania... on tylko chce uniknac zawieruchy i konsekwencji.
Takiemu czlowiekowi tez mozna wybaczyc... i odejsc.
Bo wybaczenie nie rowna sie-mieszkac razem.
Moze byc tysiace rozwiazan po akcie wybaczena.

Violu,
wybaczenie to przyjecie na siebie ryzyka... Nie zawsze musi sie udac. Trzeba tylko znac umiar w wybaczaniu. Slowo "wybaczenie" nie powinno miec liczby mnogiej tak jak slowo "jutro". Liczbe mnoga utworzyly chyba kobiety "kochajace za bardzo"... ha ha
Dayzi,
a ja Cie zrozumialam big_smile Ludzie lepiej by sie dogadywali gdyby nie wynleziono mowy big_smile
aga33,
mam nadzieje, ze historia opisana przeze mnie  w tym poscie doda Ci nadziei. Wierze, ze dasz sobie prawo do wybaczenia smile a obawa o przyszlosc i brak zaufania wkrotce zamieni sie miejscem z ciepla pewnoscia jutra.

54 Ostatnio edytowany przez kachna66 (2011-03-19 15:14:38)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Zazdrość jak zwykle się z tobą zgadzam, ale jak zwykle nie we wszystkim smile
Wybaczenie nie jest potrzebne ani temu kto zdradził raz, ani temu dla którego zdrada stała się nałogiem. Oni wszyscy chcą uniknąć konsekwencji - jak chcą. Tak naprawdę chodzi im o to aby już tego nie wypominać, nie roztrząsać nie pokazywać bólu i spustoszenia , które poczynił On w naszym związku. Bo co to znaczy nie byłem przygotowany? Ona mnie uwiodła? Powiedział o tym żonie. W pierwszym odruchu ciśnie się na usta słowo uczciwość. Hm. Ale spójrzmy na to z drugiej strony, strony zdrajcy. Czyż nie ulżyło mu gdy powiedział o tym żonie? Rozłożył ten ból na dwie osoby, bo sam nie potrafił sobie z tym poradzić. Widać Bozia odebrała mu na dłużej rozum, nie tylko na moment zdrady. Przecież Ona była w ciąży, mogła odkupić tą jego szczerość nie tylko zdrowiem swoim, ale i dziecka. Znam kobiety które jak usłyszały o jednej zdradzie pozbyły się zdrajcy. Znam również kobiety które żyją wiele lat z seksoholikiem który nie ulega swojemu nałogowi i są szczęśliwe. Każdy z nas jest inny, Ty dziś wiesz że nie odpuściłabyś, ale czy nie próbowałaś?
Czy mamy prawo oceniać innych? Czy na pewno to Ja mam rację? Czy szukanie usprawiedliwień dla partnera jest zawsze złe?
Otóż usprawiedliwianie jest potrzebne zdradzonej osobie, gdy dowiaduje się o zdradzie. Nie usprawiedliwiamy zdrajcy bo jesteśmy głupi czy  niedowartościowani. Robimy to podświadomie, aby ochronić się przed bólem i obłędem. Nasza podświadomość wypiera z nas te informacje, ba czasem nawet wydaje nam się że zdrada  to nic takiego. Trzeba przejść ten etap, każdy w swoim tempie, własnie dlatego że jesteśmy inni. Dziś wiem że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zdrajcy, ale dojście do tego kosztowało mnie sporo łez  i bólu. Czy wybaczyć zdradę? Nie ma dobrej jednej odpowiedzi na to pytanie. To my musimy zdecydować. Każdy z osobna. Wspólne życie po zdradzie nie jest usłane różami, a raczej tym co po nich zostaje, czyli kolcami. Nie wystarczy powiedzieć  wybaczam i usłyszeć ,ze więcej się to nie powtórzy.   Najpierw w sobie  należy  poszukać odpowiedzi na pytanie czy sobie z tym faktem poradzę. Uczciwie na nie  odpowiedzieć, bo inaczej można zgotować sobie piekło na ziemi.A w takim przypadku o niebo jest lepsze rozstanie.
Zazdrość nie zgadzam się z tym, co napisałaś Violi. Wybaczenie potrzebne jest nam, a ktoś kto uważa inaczej ma jeszcze spore problemy ze sobą. Wybaczenie to błogosławieństwo dla nas, naszego spokoju. I to bez względu na to czy zostajemy w związku czy odchodzimy. I absolutnie nie traktować tego jako ryzyko dla nas. należy zrzucić z siebie ten ciężar i wybaczyć, co nie znaczy zapomnieć. Nie wybaczenie może spowodować, że staniemy się zgorzkniali, złośliwi i niezdolni do zaufania, czy to w nowym związku czy w starym ze zdrajcą. Nie wybaczajmy dla niego ale dla siebie.  Pogodzenie się z faktami, jest równoznaczne z odzyskaniem spokoju. Żyjmy tu i teraz, wracanie do tego co było sprawia, że nie jesteśmy w stanie dziś być szczęśliwi. Nie potrafimy uszczęśliwić się również na przyszłość. Tylko teraz możemy być szczęśliwe. Oczekiwanie czegokolwiek od przyszłości nie ma sensu, bo nie zawsze mamy wpływ na to co nas jutro , czy nawet za godzinę czeka. Żadne  usprawiedliwienie nie jest adekwatne dla zdrady. Czemu nasz zdrajca zdradził, mimo że twierdzi że kochał? To jest nieistotne.
Tak jak Zazdrość napisała "bo "przeciez on...", "no ale...", "kazdy jest inny...", "on wreszcie zrozumial i nam sie udaje...". mogłabym na usprawiedliwienie mojego zdrajcy napisać cały elaborat, wystarczyłoby pościągać cytaty z moich postów smile
Teraz wiem że to są bzdury, musiało minąć trochę czasu abym zrozumiała fakt "nie ma usprawiedliwienia".
Co nie znaczy że nie można wybaczyć i spróbować żyć dalej budując na nowo. Dlaczego mimo to?
Bo "serce ma swój rozum, którego umysł nie ogarnia". Nie wszystko jesteśmy w stanie złapać za kark i zmusić do zachowań które wydają się logiczne.
I masz rację można wybaczyć raz, jak nasz zdrajca mimo że wie ile nas kosztuje pogodzenie się z faktem zdrady, zrobi to kolejny, to już premedytacja i wtedy należy wybaczyć i odejść aby chronić siebie.
Poza tym Zazdrość dlaczego zdumiewają Cię pytania forumowiczów o odczucia i prawa do ich, skoro sama od takiego pytania zaczęłaś ?

55 Ostatnio edytowany przez Koliber (2011-03-19 16:53:44)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Ja tez uważam jak Kachna66, ze wybaczenie potrzebne jest przede wszystkim temu kto został zdradzony dla odzyskania spokoju,
szczerze mówiąc nie lubię słowa "zdrajca", źle mi sie to kojarzy i wprowadza zamęt do mojego wnętrza...

kachna66 napisał/a:

Nasza podświadomość wypiera z nas te informacje, ba czasem nawet wydaje nam się że zdrada  to nic takiego.

bo patrząc z perspektywy czasu ona właśnie taka jest,
wszystko zależny od podejścia,
ja dzis jestem wdzięczna swojemu "zdrajcy" że stanął na mojej drodze, bo jego czyn dużo mnie nauczył smile
nawet w zdradzie czy to naszej czy czyjejś do nas można znaleźć coś pozytywnego, wszystko zależy pod jakim katem na nią spojrzymy smile

56 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-19 18:19:19)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Koliber napisał/a:

... wybaczenie potrzebne jest przede wszystkim temu kto został zdradzony dla odzyskania spokoju,

Slusznie zauwazylas Koliber. Jest to jeden z elementow pracy nad pokochaniem siebie.

Czym jest wybaczenie wg Was?
Czy wybaczenie=przestac cierpiec?
a moze wybaczenie=byc z kims nadal pod jednym dachem?
lub wybaczenie=zapomniec?
a moze wreszcie wybaczenie=znalezienie kolejnego alibi dla dzialan partnera przeciwko zwiazkowi?
Moze gdy ustalimy wspolne nazewnictwo i okreslimy czym jest wybaczenie, bedzie latwiej prowadzic rozmowe o wybaczeniu?

Olinderko,
co mialas na mysli piszac o wybaczeniu?

Ja wybaczylam moim obydwu partnerom. Nie planuje byc z nimi w zwiazku.
Oczywiscie wybaczylam w moim rozumieniu wybaczenia.

57 Ostatnio edytowany przez Koliber (2011-03-19 22:36:58)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Zazdrosc napisał/a:

Czym jest wybaczenie wg Was?

szczerze powiedziawszy mnie jest trudno rozmawiać o wybaczeniu jako wybaczeniu dlatego ze wybaczenie to darowanie winy a ja nie bardzo lubię obarczać siebie czy innych winą tylko uczynki rozpatruje w formie błędu, słabości albo prostej chęci.
Ale kiedy faktycznie czuje to ukłucie w postaci "poczucia winy"(choć bardzo rzadko) to sama sobie staram sie wybaczyć słabość,ale nie żądam tego od tej drugiej osoby, bo ta druga osoba wcale nie musi rozumieć mojego uczynku.

Zazdrosc napisał/a:

Czy wybaczenie=przestac cierpiec?

mysle ze tak właśnie powinno być

Zazdrosc napisał/a:

a moze wybaczenie=byc z kims nadal pod jednym dachem?

nie, mozna wybaczyć i odejść albo zostać-kwestia naszego nastawienia

Zazdrosc napisał/a:

lub wybaczenie=zapomniec?

wspomnień sie nie wymarze, ale zawsze mozna zastapić je innymi-lepszymi smile

Zazdrosc napisał/a:

a moze wreszcie wybaczenie=znalezienie kolejnego alibi dla dzialan partnera przeciwko zwiazkowi?

nie, absolutnie nie

58

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Hm wybaczenie. W/g mnie wybaczenie  ma niewiele wspólnego z osobą która nas skrzywdziła. To tylko nazewnictwo -wybaczyć komuś. Wybaczenie to  stan spokoju, który sobie fundujemy. Pogodzenie się ze stratą, krzywdą której doznaliśmy. Zaakceptowanie rzeczywistości. Nie jest łatwo osiągnąć taki stan. I to nie tak że zapominamy, bo blizny po ranach pozostaną w nas do końca życia, ale wspomnienia już nie bolą. Pozbycie się żalu za to co nam zrobiono. Nierozpamiętywanie krzywd które nam wyrządzono.Zaprzestanie kontrolowania złych uczuć związanych ze złem które nas spotkało, dlatego że ich nie ma. Osiągniecie stanu obojętności (może to nie dobre słowo, ale nie chce mi przyjść do głowy inne), stanu w którym nie czujemy nic gdy wspominamy zdradę.  Wybaczenie nie jest szczęściem. Jest brakiem negatywnych i pozytywnych uczuć. Nie ma znaczenia czy zostajemy czy odchodzimy, czy ktoś prosi nas o wybaczenie czy też nie. Nie ma znaczenia czy się zmienił czy nie, bo przecież to co chcemy wybaczyć się już stało i obecne postępowanie nie ma na to  wpływu. Wybaczenie to również  pozbycie się chęci zemsty, karania, szukania usprawiedliwień,  dla  krzywdziciela. O wybaczeniu nie ma mowy jeżeli udzielamy go za coś np:" Ja Ci wybaczam, a za tą wielkoduszność musisz ........."

59

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Koliber napisał/a:

Ja tez uważam jak Kachna66, ze wybaczenie potrzebne jest przede wszystkim temu kto został zdradzony dla odzyskania spokoju,
szczerze mówiąc nie lubię słowa "zdrajca", źle mi sie to kojarzy i wprowadza zamęt do mojego wnętrza...

kachna66 napisał/a:

Nasza podświadomość wypiera z nas te informacje, ba czasem nawet wydaje nam się że zdrada  to nic takiego.

bo patrząc z perspektywy czasu ona właśnie taka jest,
wszystko zależny od podejścia,
ja dzis jestem wdzięczna swojemu "zdrajcy" że stanął na mojej drodze, bo jego czyn dużo mnie nauczył smile
nawet w zdradzie czy to naszej czy czyjejś do nas można znaleźć coś pozytywnego, wszystko zależy pod jakim katem na nią spojrzymy smile

Koliberku i tu się z Tobą nie zgadzam, nie jestem w stanie nazwać zdrady "nic takiego". Zdrada jest i zawsze będzie w moim odczuciu jedną z najgorszych rzeczy którą można uczynić. Bez względu na to kogo zdradzimy. Czy to będzie nasze dziecko, którego nie ochronimy przed ojcem pijakiem, czy mąż którego zdradzimy czy też psiak którego po 2 latach wyrzucimy z  domu bo mamy wakacje i nie mamy co z nim zrobić. Czy mogłabym  być wdzięcznym zdrajcy tak jak Ty? Chyba nie potrzebna była mi ta nauka. Ale może Ty zaszłaś dalej niż ja. Być może powiem kiedyś inaczej. Na dziś nie wdzięczna nie jestem.

60

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Koliber napisał/a:

Ja tez uważam jak Kachna66, ze wybaczenie potrzebne jest przede wszystkim temu kto został zdradzony dla odzyskania spokoju,
szczerze mówiąc nie lubię słowa "zdrajca", źle mi sie to kojarzy i wprowadza zamęt do mojego wnętrza...

kachna66 napisał/a:

Nasza podświadomość wypiera z nas te informacje, ba czasem nawet wydaje nam się że zdrada  to nic takiego.

bo patrząc z perspektywy czasu ona właśnie taka jest,
wszystko zależny od podejścia,
ja dzis jestem wdzięczna swojemu "zdrajcy" że stanął na mojej drodze, bo jego czyn dużo mnie nauczył smile
nawet w zdradzie czy to naszej czy czyjejś do nas można znaleźć coś pozytywnego, wszystko zależy pod jakim katem na nią spojrzymy smile

Koliberku i tu się z Tobą nie zgadzam, nie jestem w stanie nazwać zdrady "nic takiego". Zdrada jest i zawsze będzie w moim odczuciu jedną z najgorszych rzeczy którą można uczynić. Bez względu na to kogo zdradzimy. Czy to będzie nasze dziecko, którego nie ochronimy przed ojcem pijakiem, czy mąż którego zdradzimy czy też psiak którego po 2 latach wyrzucimy z  domu bo mamy wakacje i nie mamy co z nim zrobić. Czy mogłabym  być wdzięcznym zdrajcy tak jak Ty? Chyba nie potrzebna była mi ta nauka. Ale może Ty zaszłaś dalej niż ja. Być może powiem kiedyś inaczej. Na dziś nie wdzięczna nie jestem.

61 Ostatnio edytowany przez kachna66 (2011-03-20 02:13:26)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

e

62 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2011-03-20 03:11:58)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Koliber napisał/a:
Zazdrosc napisał/a:

Czy wybaczenie=przestac cierpiec?

mysle ze tak właśnie powinno być

Z tego by wynikalo, ze jesli cierpisz to nie wybaczylas.

Gdyby autorka watku myslalaby o wybaczeniu jako koncu cierpienia to oznaczaloby, ze pyta o to czy mozna przestac cierpiec i byc wreszcie szczesliwym trwajac nieustannie w zwiazku.

... a ja myslalam, ze mozna powiedziec: wybaczam Ci i daje Ci wolnosc od poczucia winy wobec mnie, a teraz odejdz i pozwol mi samotnie podzwignac sie z cierpienia, ktore mi zadales.

W moim rozumieniu wybaczania nie ma ono nic wspolnego z moim cierpieniem, usprawiedliwieniem czegos czy zgoda na zycie pod jednym dachem.
Dla mnie wybaczenie to moja aprobata na uwolnienie kogos z poczucia winy wobec mnie, zgoda na to by ktos kto mnie skrzywdzil zapomnial o tej krzywdzie i nie czul sie zobowiazany do rekompensowania tej krzywdy nigdy wiecej.
W chwili kiedy wybaczam nie oczekuje od nikogo by chodzil na rzesach by odkupic swoje winy, by znosil moje zmienne humory i ciagle przypominal sobie jakim byl draniem.
Tak dlugo jak nosimy w sobie potrzebe ciaglego przypominania (niby niechcacy) o jego winie tak dlugo nie wybaczylismy a deklaracje o wybaczeniu sa nam potrzebne do zgola innych celow.

63 Ostatnio edytowany przez kachna66 (2011-03-20 10:59:07)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Zazdrość przecież autorka właśnie pyta o to czy przestanie cierpieć?  Jej cały post jest jednym wielkim pytaniem czy można przestać myśleć, kontrolować, odczuwać bóli upokorzenie, złość, rozpamiętywanie i kręcenie w głowie filmu pt. "Romans Mojego M". Być może nie myśli o wybaczeniu jako końcu swojego cierpienia, ale czy ma plan jak doprowadzić aby te złe uczucia które jej towarzyszą zniknęły?
Olinderko nie mogę Ci odpowiedzieć na pytanie czy to się skończ. Bo każdy z nas jest inny inaczej przeżywa zarówno wzloty jak i upadki. Natomiast mogę Cię zapewnić że może się udać. Trzeba to okupić ciężką pracą nad sobą, nie nad partnerem. Wybaczenie jest kluczem który otworzy drzwi, za którymi świeci słońce. I  jak przyjdzie wybaczenie, to nie przyjdzie Ci na myśl oczekiwać od kogoś żeby chodził na rzęsach, czy w imię twojego wybaczania znosił twoje humory przez pamięć tego co Ci zrobił. Ty musisz wybaczyć dla siebie, aby pozbyć się cierpienia i wszystkich jego skutków.Ty nie musisz Go zwalniać z poczucia winy. Bo po pierwsze nie masz takiej mocy, po drugie to jego poczucie winy, jego uczucie i sam musi  sobie z tym poradzić. Twoim zadaniem jest zadbać o siebie i swoje uczucia nie Jego. Bo nie masz takiej mocy, żeby wyrwać z niego tak silne uczucie. Paradoksalnie egoizm który Ci proponuję, jest w stanie pomóc Tobie, Jemu i Wam .
Mam wrażenie że ktoś kto mówi "Wybaczam Ci i nie musisz mieć poczucia winy, i nigdy więcej mi jej nie rekompensuj." nigdy nie poczuł że partner tego oczekuje. Nie zobaczył bólu w oczach ukochanej osoby, nie  usłyszał błagań o wybaczenie. Jakie to smutne że musi posuwać się do rzucania swoim wybaczeniem komuś kto na tego wcale nie chciał. Bo mimo krzywdy którą wyrządził nie ma wyrzutów sumienia i poczucia jakiej zbrodni i spustoszenia dokonał w sercu kochającej Go kobiety. Ale oczywiście mogę się mylić bo każdy jest inny.
Olinderko założyłaś wątek który jest bardzo potrzebny na tym forum.  Wiele osób tu piszących szuka takich potwierdzeń "Czy komuś się udało?" Otóż tak, są tacy. Przychodzi taki moment że nie boli i zaczynamy się uśmiechać, a potem kolejny i kolejny.
Momenty zamieniają się w chwile, minuty, godziny , dni.... A potem zdarzają się już tylko momenty, że boli. Dziś wiem że przyjdzie taki czas, że i one znikną.  Olinderko uwierz że tak może być, a potem zrób wszystko ,żeby stało się to jak najszybciej. Myślę, że osoby które mówią, że jak ktoś raz zdradził to nigdy nie można mu już zaufać. Ale jak przestajemy żyć przeszłością i przyszłością, a skupiamy się na tu i teraz to nie przychodzą nam takie myśli do głowy. A teraz jestem szczęśliwa, a jutro? Kto  może mi powiedzieć co będzie jutro? Mam zepsuć moje szczęście dziś z powodu wczoraj czy dnia następnego?
No tak, ale jutro i kolejne 10 lat może być źle. Ale może być dobrze. A wybór należy do nas, czy będziemy czekać i na co.

64 Ostatnio edytowany przez Koliber (2011-03-20 16:25:48)

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
kachna66 napisał/a:

Koliberku i tu się z Tobą nie zgadzam, nie jestem w stanie nazwać zdrady "nic takiego". Zdrada jest i zawsze będzie w moim odczuciu jedną z najgorszych rzeczy którą można uczynić. Bez względu na to kogo zdradzimy. Czy to będzie nasze dziecko, którego nie ochronimy przed ojcem pijakiem, czy mąż którego zdradzimy czy też psiak którego po 2 latach wyrzucimy z  domu bo mamy wakacje i nie mamy co z nim zrobić. Czy mogłabym  być wdzięcznym zdrajcy tak jak Ty? Chyba nie potrzebna była mi ta nauka. Ale może Ty zaszłaś dalej niż ja. Być może powiem kiedyś inaczej. Na dziś nie wdzięczna nie jestem.

ja ciebie rozumiem, my patrzymy trochę z innej płaszczyzny, bo z tego co przeczytałam to ty mimo zdrady przez twojego męża zdecydowałaś sie dalej z nim być, ja natomiast jak dowiedziałam się o zdradzie postanowiłam odejść i być może to jest ta różnica.
Choc prawda jest ze jak sie o tej zdradzie dowiedziałam to mi sie świat wywrócił do góry nogami i tak do pół roku było mi źle mimo tego ze jego przy nie nie było, ale później skwitowałam ze nie po to zyje na tym świecie żeby sie zamartwiać i rozpamiętywać, co sie stało to sie nie odstanie i później już weszłam w fajny, szczęśliwy związek smile

Zazdrosc napisał/a:
Koliber napisał/a:
Zazdrosc napisał/a:

Czy wybaczenie=przestac cierpiec?

mysle ze tak właśnie powinno być

Z tego by wynikalo, ze jesli cierpisz to nie wybaczylas.

jeśli chodzi o moje podejście to tak, dam ciąg mojej historii, czyli cierpiałam do tak mniej wiecej pól roku bo nie mogłam sie pogodzic dlaczego mnie okłamał, mnie takiego sprawiedliwego człowieka, jak mi sie to mogło przytrafić,nie do pojęcia tongue i wtedy kiedy zrozumiałam prawdziwy powód swoich rozterek-ego  wink  to póżniej to było juz na zasadzie "a wiesz teraz to bym mogła nawet isć z tobą na piwo", czyli wybaczenie(dla mnie) to oderwanie swoich myśli, emocji od czynu który sie stał i sie już nie odstanie.

Zazdrosc napisał/a:

... a ja myslalam, ze mozna powiedziec: wybaczam Ci i daje Ci wolnosc od poczucia winy wobec mnie, a teraz odejdz i pozwol mi samotnie podzwignac sie z cierpienia, ktore mi zadales.

bo tak tez może być i tak tez jest dobrze, ale wybaczenie nie koniecznie musi oznaczać odejście,
moim zdaniem odejście czy pozostanie w danym związku to odrębna kwestia

Zazdrosc napisał/a:

Dla mnie wybaczenie to moja aprobata na uwolnienie kogos z poczucia winy wobec mnie, zgoda na to by ktos kto mnie skrzywdzil zapomnial o tej krzywdzie i nie czul sie zobowiazany do rekompensowania tej krzywdy nigdy wiecej.
Tak dlugo jak nosimy w sobie potrzebe ciaglego przypominania (niby niechcacy) o jego winie tak dlugo nie wybaczylismy a deklaracje o wybaczeniu sa nam potrzebne do zgola innych celow.

no tak masz racje, ale jestesmy tylko ludzmii dlatego(moim zdaniem) osoba która zdecydowała sie na pozostanie w zwiazku mimo zdrady powinna nabrać dystansu i to ogromnego dystansu, bo jesli np jest to osoba o bardzo delikatnej psychice, rozpamiętująca to moze być cieżko, ale na wszystko trzeba czasu. Ten dystans jest własnie tez potrzebny do tego, zeby stanać obok i w pewnym sensie umniejszyć ten czyn i powiedzieć sobie no stało sie, ale czy ten incydent-mały incydent ma zaważyć na całym moim szczesciu(jesli oczywiscie decydujemy sie dalej być z tym człowiekiem), tak byc nie musi, ale jesteśmy tylko ludzmi....
i mysle, ze właśnie ludzie, którzy uwazj że zdrada jest czymś okropnym tak jak własnie napisała kachna:

kachna66 napisał/a:

Koliberku i tu się z Tobą nie zgadzam, nie jestem w stanie nazwać zdrady "nic takiego". Zdrada jest i zawsze będzie w moim odczuciu jedną z najgorszych rzeczy którą można uczynić.

...to tym trudniej bedzie przejsc przez te droge nazwijmy ja wybaczania, bo zderza sie świat zasad moralnych z życiem i tu sie nasuwa pytanie to po co z kims jestes jak to jest dla Ciebie jedna z najgorszych rzeczy jaka można uczynić człowiekowi?starasz sie siebie samą przekonać, ze nie myślisz tak jak myślisz?(sama sobie odpowiedz na te pytanie)...a skoro kochasz to nie demonizuj zdrady smile

65

Odp: JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek
Koliber napisał/a:

...to tym trudniej bedzie przejsc przez te droge nazwijmy ja wybaczania, bo zderza sie świat zasad moralnych z życiem i tu sie nasuwa pytanie to po co z kims jestes jak to jest dla Ciebie jedna z najgorszych rzeczy jaka można uczynić człowiekowi?starasz sie siebie samą przekonać, ze nie myślisz tak jak myślisz?(sama sobie odpowiedz na te pytanie)...a skoro kochasz to nie demonizuj zdrady smile

No właśnie... Bardzo dobrze napisane, i (moim skromnym zdaniem) nie musi dotyczyć tylko zdrady, ale wszystkiego, co jest dla każdego z nas "jedną z najgorszych rzeczy".

Posty [ 1 do 65 z 744 ]

Strony 1 2 3 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » JESTEM SZCZĘSLIWA? Dajmy nadzieję tym, którzy odbudowują swój związek

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024