do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 56 ]

Temat: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

A precyzujac moje pytanie - chodzi o exy, ktorzy zdradzili, porzucili, zlamali serca. Pytanie do osob, ktore byly z tego powodu w depresji,ktorym swiat sie zawalil, itp. (bo zdarzaja sie osoby, ktore potrafia po prostu kopnac ex w tylek i zamknac ten rozdzial)

Czy jest to zalezne od poznania wartosciowego czlowieka, dla ktorego stajemy sie wazni i ktory w jaksi sposob jest w stanie poruszyc serce czy mozna osiagnac ten stan bez nowej milosci (i nie mam tu na mysli czegos w rodzaju klina). Bo z tego co tu tak czytam, to z reguly zaczynacie sie dopiero usmiechac po wpuszczeniu do swojego zycia nowej osoby.

Bo nie wiem, co musi sie jeszcze stac, zebym przestala kochac mojego meza, a ta milosc mnie zabija. I nie pozwala czerpac radosci z macierzystwa, co jest jeszcze gorsze.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Nie jest tak, że trzeba spotkać i pokochać kogoś nowego, żeby zapomnieć o ex. Jest to wręcz niebezpieczne i niewskazane, by szybko wchodzić w nowy związek. Najpierw trzeba przeżyć żałobę, pozwolić sobie na rozpacz, przeżyć wszystkie emocje, na koniec zaakceptować to co się stało. Wzmocnić siebie, pokochać siebie, nauczyć się być samej, po to by umieć kochać kogoś i umieć z nim być.
Na to potrzebny jest czas. Ile czasu? Jednej osobie potrzeba mniej innej więcej. Na pewno nie jest to miesiąc ani dwa, tylko dużo więcej.
Nie myśl o tym by wchodzić w nowy związek, dopóki nie poczujesz się silna i pewna siebie. Nie można zbudować zdrowego związku, jeśli samemu nie jest się zdrowym, a po takiej traumie o jakiej piszesz, długo leczy się rany.

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Opowiem jak to było u mnie. Ostatecznie wyleczyłam się z pierwszej, bardzo zawirowanej, skomplikowanej i trwającej dobrych kilka lat miłości dopiero po poznaniu nowej. Wtedy przestałam wzdychać, żyć złudzeniami i mieć nadzieję.

Niestety moje szczęście nie trwało długo (to już inny temat) i teraz znowu muszę się leczyć. Mam nadzieję, że wzbogacona o doświadczenia, poradzę sobie z tym szybciej.

Chyba coś w tym jest... Po zakończeniu związku czujemy pustkę, którą bardzo ciężko wypełnić. I dopiero nowa miłość, która uskrzydla, dodaje wiary, zapełnia tę pustkę. Nie twierdzę, że samemu nie można tego dokonać. Jednak nie jest to takie proste. Niestety...

4 Ostatnio edytowany przez jensena (2012-11-25 21:02:04)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
karen napisał/a:

Nie jest tak, że trzeba spotkać i pokochać kogoś nowego, żeby zapomnieć o ex. Jest to wręcz niebezpieczne i niewskazane, by szybko wchodzić w nowy związek. Najpierw trzeba przeżyć żałobę, pozwolić sobie na rozpacz, przeżyć wszystkie emocje, na koniec zaakceptować to co się stało. Wzmocnić siebie, pokochać siebie, nauczyć się być samej, po to by umieć kochać kogoś i umieć z nim być.
Na to potrzebny jest czas. Ile czasu? Jednej osobie potrzeba mniej innej więcej. Na pewno nie jest to miesiąc ani dwa, tylko dużo więcej.
Nie myśl o tym by wchodzić w nowy związek, dopóki nie poczujesz się silna i pewna siebie. Nie można zbudować zdrowego związku, jeśli samemu nie jest się zdrowym, a po takiej traumie o jakiej piszesz, długo leczy się rany.

Ja nie jestem w stanie nawet wyobrazic sobie mozliwosc jakiegos innego zwiazku, a co dopiero zeby byl taki na horyzoncie, dopiero niedawno w koncu doszlo do mnie, ze nie ma juz co walczyc o moje malzenstwo, ze od poczatku bylam bez szans. Ale zastanawiam sie, jak to jest w praktyce, czy dopiero inny mezczyzna moze mnie "wyleczyc" (i nie mowie tu wlasnie o klinie, czyli jakiejs przelotnej znajomosci w celu ukojenia nerwow czy "dowartosciowania sie", bo to kompletnie nie w moim stylu, i wlasnie tak jak piszesz, i tak nie dziala), czy sa osoby, ktore doszly wlasnie do tego stanu bez tego bolu bedac same i po jakim czasie, wlasnie po takiej traumie, lezac doslownie na poziomie podlogi.

nikolazjaalazja napisał/a:

Opowiem jak to było u mnie. Ostatecznie wyleczyłam się z pierwszej, bardzo zawirowanej, skomplikowanej i trwającej dobrych kilka lat miłości dopiero po poznaniu nowej. Wtedy przestałam wzdychać, żyć złudzeniami i mieć nadzieję.

Niestety moje szczęście nie trwało długo (to już inny temat) i teraz znowu muszę się leczyć. Mam nadzieję, że wzbogacona o doświadczenia, poradzę sobie z tym szybciej.

Chyba coś w tym jest... Po zakończeniu związku czujemy pustkę, którą bardzo ciężko wypełnić. I dopiero nowa miłość, która uskrzydla, dodaje wiary, zapełnia tę pustkę. Nie twierdzę, że samemu nie można tego dokonać. Jednak nie jest to takie proste. Niestety...

Tak wlasnie mi sie wydaje, ze tak to najczesciej wyglada w praktyce. Tzn. chodzi mi o Twoj pierwszy akapit oczywiscie.

5

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Czujemy pustkę, bo swoje szczęście opierałyśmy o mężczyznę. Gdy go zabrakło zrobiła się pustka, ziejąca, boląca dziura. Tę pustkę trzeba wypełnić sobą, znaleźć w sobie szczęście, wtedy nikt nas tak nie będzie w stanie zranić. Świat się wali, wtedy kiedy ktoś inny jest naszym światem, a nie my same. Naucz się być dla siebie najważniejsza, bo to jest Twoje życie. Mężczyzna jest albo go nie ma, a Ty będziesz ze sobą do końca życia, naucz się być szczęśliwa sama ze sobą, jeśli kiedyś pojawi się mężczyzna to się podzielisz tym szczęściem, ale nie będziesz szczęścia uzależniała od niego.
Od jak dawna nie masz kontaktu z exem? Potrzeba ok. 90 dni braku kontaktu by poczuć się nieco lepiej. Takie są nasze doświadczenia, którymi dzielimy się na blogu, do którego adres umieszczony jest w mojej sygnaturce.

6

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Musze miec z nim kontakt, poniewaz mamy malutkie dziecko. W przyszlym roku mielibysmy 10letnia rocznice zwiazku i 5letnia slubu.
Bylam kiedys taka, jak piszesz. Przed tym zanim go poznalam. Nie sadze, zebym miala kiedykolwiek wrocic do tego stanu, za bardzo wbil sie w moje zycie, we mnie, mimo, ze jest agresywny, wulgarny, poniza mnie i w ogole. Pewnie naucze sie po prostu w koncu funkcjonowac z tym bolem. A bloga odwiedzam. Chodze tez na terapie. Z tym, ze dla mnie sa to tylko slowa, ktore doskonale rozumiem, ale tego nie czuje.
Stad moje pytanie w watku, ilu osobom sie udalo i w jaki sposob.

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Ja nie potrafię być szczęśliwa mimo, że sama podjęłam decyzję o odejściu. Na początku wiedziałam, że to słuszna decyzja i że jakoś sobie poradzę. Teraz jednak (choć minął dopiero miesiąc z kawałkiem) jest mi coraz ciężej. Pustka jest coraz większa, tęsknota coraz straszniejsza, wątpliwości czy dobrze zrobiłam coraz większe. I pewnie łatwiej by było gdyby jednak ktoś tą pustkę wypełnił, choć nie tak łatwo oddać swoje serce...

8

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Skoro kiedyś taka byłaś, to będzie Ci łatwiej. Po prostu, bardzo CHCIEJ być taka jak przed nim. To tylko zależy od Ciebie, od Twojej determinacji i pracy nad sobą.
Jeśli nie możesz całkowicie zerwać kontaktu, to naucz się odcinać emocjonalnie.
Przecież nie chcesz zmarnować sobie życia przez dupka, prawda? Walcz o siebie.
Czas jest Twoim sprzymierzeńcem. Musi minąć, a Ty wykorzystuj go dla siebie.

9

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MamTakSamoJakTy napisał/a:

Ja nie potrafię być szczęśliwa mimo, że sama podjęłam decyzję o odejściu. Na początku wiedziałam, że to słuszna decyzja i że jakoś sobie poradzę. Teraz jednak (choć minął dopiero miesiąc z kawałkiem) jest mi coraz ciężej. Pustka jest coraz większa, tęsknota coraz straszniejsza, wątpliwości czy dobrze zrobiłam coraz większe. I pewnie łatwiej by było gdyby jednak ktoś tą pustkę wypełnił, choć nie tak łatwo oddać swoje serce...

Odnosząc się do tego co napisałaś to pozwolisz, że zapytam:
czy podejmując decyzję o odejściu byłaś w 100% pewna tego, że:
- nie widzisz już szans na naprawę związku?
- nie chcesz już być z tym partnerem?
- nie będziesz w niedalekiej przyszłości żałowała tej decyzji?

10 Ostatnio edytowany przez jensena (2012-11-25 23:50:57)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MamTakSamoJakTy napisał/a:

Ja nie potrafię być szczęśliwa mimo, że sama podjęłam decyzję o odejściu. Na początku wiedziałam, że to słuszna decyzja i że jakoś sobie poradzę. Teraz jednak (choć minął dopiero miesiąc z kawałkiem) jest mi coraz ciężej. Pustka jest coraz większa, tęsknota coraz straszniejsza, wątpliwości czy dobrze zrobiłam coraz większe. I pewnie łatwiej by było gdyby jednak ktoś tą pustkę wypełnił, choć nie tak łatwo oddać swoje serce...

Przejrzalam Twoj watek i powiem Ci, ze jakbys nie odeszla to po latach zamienilabys sie we mnie. Nie sadze, zeby sie zmienil wobec Ciebie, skoro juz mial taki styl "komunikacji". Nie wiem, chyba nie byliscie malzenstwem, w kazdym razie tacy faceci strasznie uzalezniaja, bo wciaz dzialaja na emocjach, robia ci pranie mozgu i w koncu, mimo ze wiesz, ze jest toksyczny, nie potrafisz bez niego zyc. Poswiecisz mu sie cala, a on i tak sie moze wypiac, jak moj to zrobil, a nie daj Boze macie dziecko. Dla mnie jest juz za pozno, ale Ty jeszcze, jak sie od niego odetniesz, masz szanse na normalnosc.
I jeszcze to co uslyszalam na koncu: "bo ty mnie niegdy nie przeprosilas"... A w klotniach zachowywal sie dokladnie jak Twoj, a nawet jeszcze gorzej. I to ciagle obwinianie mnie. Ale co z tego, skoro ja go kocham i tylko majac go obok siebie moge byc szczesliwa.
Na pewno bys odzyla, jakbys poznala kogos, kto Cie po prostu bedzie szanowal. Ja nie wiem, czy ktokolwiek bedzie potrafil mnie wyzwolil, nie wiem, czy sama bede w stanie sie wyzwolic.

karen napisał/a:

Skoro kiedyś taka byłaś, to będzie Ci łatwiej. Po prostu, bardzo CHCIEJ być taka jak przed nim. To tylko zależy od Ciebie, od Twojej determinacji i pracy nad sobą.
Jeśli nie możesz całkowicie zerwać kontaktu, to naucz się odcinać emocjonalnie.
Przecież nie chcesz zmarnować sobie życia przez dupka, prawda? Walcz o siebie.
Czas jest Twoim sprzymierzeńcem. Musi minąć, a Ty wykorzystuj go dla siebie.

Wszystko prawda. Nie chce zmarnowac zycia (chociaz czuje, ze kazdy dzien jest zmarnowany i ze wegetuje po prostu), ale przede wszystkim chce odzyskac siebie dla swojego dziecka. Zaczynam nad tym pracowac. Nad tym odcinaniem emocjonalnym. Bardzo bym chciala, na razie nie wychodzi, nie wiem, moze kiedys. Przede wszystkim musze przestac z nim rozmawiac, musze przestac mu mowic o swoich uczuciach, jego i tak to nie obchodzi, musze przestac myslec o tym co on mysli, itd.
Najgorsze jest to ze wciaz lapie sie na tym, ze sie przejmuje tym, ze sie na mnie gniewa. I wtedy staram sie to naprawic, mimo ze to on mnie ponizyl albo inne straszne rzeczy mi nagadal (wykrzyczal). Ale we mnie wciaz jest to przyzwyczajenie, to poczucie winy, ze go zdenerwowalam. To jest jakis absurd, zdaje sobie z niego sprawe, ale nie umiem inaczej.
Od roku nie mieszkamy razem, on mieszka u kochanki, niedlugo urodzi sie ich dziecko.
Zostawil mnie jak nasze dziecko mialo pol roku, strasznie mnie zranil, jak urodzilam, to bylam najszczesliwsza na swiecie, on zapewnial jak to nas kocha i jak to jestesmy dla niego najwazniejsi. Pierwszy miesiac byl cudowny. Nie wiem co mu potem odbilo. Dziecko bylo chciane i planowane, co wiecej, mielismy w planach bardzo szybko starac sie o nastepne, nawet sprawdzalismy u gina, keidy bedziemy mogli zaczac sie o nie starac (bo mialam dosc ciezki porod). No to ma nastepne, tylko ze nie ze mna.

11

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
bags napisał/a:
MamTakSamoJakTy napisał/a:

Ja nie potrafię być szczęśliwa mimo, że sama podjęłam decyzję o odejściu. Na początku wiedziałam, że to słuszna decyzja i że jakoś sobie poradzę. Teraz jednak (choć minął dopiero miesiąc z kawałkiem) jest mi coraz ciężej. Pustka jest coraz większa, tęsknota coraz straszniejsza, wątpliwości czy dobrze zrobiłam coraz większe. I pewnie łatwiej by było gdyby jednak ktoś tą pustkę wypełnił, choć nie tak łatwo oddać swoje serce...

Odnosząc się do tego co napisałaś to pozwolisz, że zapytam:
czy podejmując decyzję o odejściu byłaś w 100% pewna tego, że:
- nie widzisz już szans na naprawę związku?
- nie chcesz już być z tym partnerem?
- nie będziesz w niedalekiej przyszłości żałowała tej decyzji?

Decyzja była podjęta w trakcie kolejnej kłótni kiedy coś we mnie pękło, wszystkie słowa wypowiedziane do tej pory nawarstwiły się do tego stopnia, że byłam pewna, że już nie wytrzymam takiego traktowania. Wiedziałam, że nie dam rady dłużej, że po prostu zwariuje w takim związku. Szans było już kilka i niestety żadna niewykorzystana, bo ponoć "nie pomagałam". Ja chciałabym go z powrotem, ale takiego jakiego znałam wcześniej zanim po raz pierwszy odważył się mnie wyzwać, szarpnąć, upokorzyć. Kocham go mimo tego jaki dla mnie czasami był, bo jednak prócz tej ciemnej strony miał też tą dobrą... najlepszą dla mnie. A żałować pewnie będę dopóki nie przestanę go kochać. Będę codziennie zadawać sobie pytanie czy była szansa żeby się zmienił. Czy nie za szybko się poddałam. Choć tak na prawdę wiem, że decyzji o ewentualnym powrocie mogłabym równie gorzko żałować co decyzji o rozstaniu, bo jednak za parę miesięcy historia mogłaby zatoczyć koło. I choć sama doradzam żeby kobiety nie wracały do takich mężczyzn, to jednak nie należę do "tych, którym udało się przestać kochać ex".

12 Ostatnio edytowany przez bags (2012-11-26 01:32:30)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Dziękuję.
Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że nawet ta 100% decyzja podjęta przez kobietę nie jest tak do końca pewną.
Bo jak nawet mawiają psychologowie, to w każdej pewności siebie jest nuta lęku przed tym.

Nie mniej jednak uważam, że warto spróbować wrócić do siebie, ale zaczynając od 0, konkretnej rozmowy i postawienia sprawy jasno - nie ma takiego traktowania jak było do tej pory. Jeśli partner/ka to zrozumie i przemyślał/a, to małymi kroczkami można odbudować relacje. A do tego jak do tanga - trzeba dobrych chęci obojga partnerów. Na "słowo" wracać do siebie jest bez sensu, bo finał faktycznie za jakiś czas może zatoczyć koło i wrócimy do punktu wyjścia.

13

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
bags napisał/a:

Dziękuję.
Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że nawet ta 100% decyzja podjęta przez kobietę nie jest tak do końca pewną.
Bo jak nawet mawiają psychologowie, to w każdej pewności siebie jest nuta lęku przed tym.

Nieprawda. Są na świecie kobiety, które podejmują decyzję pewną na 100% i jej nie zmieniają. W życiu dochodzi czasem do takich sytuacji, które nie dają nam zwyczajnie wyboru. Musi stać się wiele, ale kiedy w końcu się stanie i czara goryczy się przeleje, to już nie ma odwrotu. I takiej decyzji się nie żałuję, bo wtedy ma się już pewność, że decyzja była słuszna i jedyna, jaką mogło się podjąć.

bags napisał/a:

Nie mniej jednak uważam, że warto spróbować wrócić do siebie, ale zaczynając od 0, konkretnej rozmowy i postawienia sprawy jasno - nie ma takiego traktowania jak było do tej pory. Jeśli partner/ka to zrozumie i przemyślał/a, to małymi kroczkami można odbudować relacje. A do tego jak do tanga - trzeba dobrych chęci obojga partnerów. Na "słowo" wracać do siebie jest bez sensu, bo finał faktycznie za jakiś czas może zatoczyć koło i wrócimy do punktu wyjścia.

Warto próbować ratować związek. Ale tylko wtedy, kiedy chcą tego dwie strony i obie się starają. I związek nie może polegać na wzajemnym dawaniu sobie szans- tak bez końca. Trzeba wiedzieć, kiedy to wszystko przerwać- np drugi raz znów nie wyjdzie, to odpuszczam. Tak zwyczajnie. I wtedy "choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę, powrotu nie będzie...".

14

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent big_smile do pracy. Tam troche zapomnialam, ten problem nieudanej milosci wydawal mi sie maly i niewazny. Niestety pozniej wrocilam. Myslalam o nim rzadziej, ale mimo wszystko sie zdarzalo. Pozniej sie zakochalam. I nawet wtedy jeszcze eksio wracal do mnie w snach. Az wreszcie sru - przeszlo mi. Na chwile obecna (4 lata!) wydaje mi sie, ze juz sie odkochalam. Ale kto wie, co by sie stalo, gdybysmy sie spotkali..

15

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
loveaellie napisał/a:

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent big_smile do pracy. Tam troche zapomnialam, ten problem nieudanej milosci wydawal mi sie maly i niewazny. Niestety pozniej wrocilam. Myslalam o nim rzadziej, ale mimo wszystko sie zdarzalo. Pozniej sie zakochalam. I nawet wtedy jeszcze eksio wracal do mnie w snach. Az wreszcie sru - przeszlo mi. Na chwile obecna (4 lata!) wydaje mi sie, ze juz sie odkochalam. Ale kto wie, co by sie stalo, gdybysmy sie spotkali..

Wlasnie, a co zrobic, gdy trzeba byc w kontakcie, bo ma sie wspolne dziecko.
I czy kiedys przejdzie ten zal, ze dziecko sie wychowuje bez ojca. Samotne macierzystwo to dla mnie kompletna porazna i koleny gwozdz do trumny, jakby tego, ze go kocham i tesknie, a go nie ma, a on daje swoja troske i uwage (milosc?) gdzie indziej, bylo malo

16

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

A dlaczego sie rozstaliscie?

17

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Dziewczyny!


Kiedy rozwala Nam się świat,w kawałeczki,na tysiące,kiedy wydaje sie,że nigdy nic nie posklejamy,kiedy stajemy nad gruzowiskiem swojego zycia,serce nie bije,nie masnu,nie czujemy głodu,budzimy sie na mokrej poduszce od łez,kiedy jestesmy zmuszone podejmować decyzje,na które nie mamy ochoty,bo czujemy,ze podejmujemy je wbrew komuś,kogo kochamy,kiedy dzien nie rózni się od nocy,kiedy sen nie przychodzi,a mysli,które z głowy wyganiamy,jakims niebywałem cudem wkradają się tam z powrotem,kiedy tęsknota jest tak wielka,że odczuwamy ból każdym kawałkiem ciała,w końcu ,kiedy bierzemy wine na siebie,zadajemy pytania,na które i tak nie uzyskujemy odpowiedzi-----to wszystko ,te reakcje,są normalne.

Przepraszam,że tak Wam piszę.Ja to wszystko przeżyłam.Każdy etap żałoby po zdradzie,po rozstaniu...Wszystko.Byłam na dnie,dostawałm kopniaka,cudem trzymałam głowe na powierzchni ziemi,cudem łapałam jeszcze oddech,nie czując powietrza,ale wstawałam...

Najpierw pełzałam na kolanach,upadałam i znowu się podnosiłam na kolana,potem jakoś wstałam...Najpierw szłam powoli,zaczęłam wychodzić z domu,stosowałam wszystkie mądre rady,na zorganizowanie sobie czasu,robiłam wszystko,co Mądrzy Ludzie mi radzili...Jednak miałam chwile upadków...W samotności,wiedząc,że nie mam szans,że po długiej walce,przegrałam swoje małżeństwo ,wyłam....Chodziłam do lasu krzyczeć...Pytałam Boga...

Był czas,kiedy nie byłam Człowiekiem,funkcjonowałam jak jakis cyborg,dobę rozciągnęłam do conajmniej 36 godzin,wszystko miałam sama na głowie...Zapchany prysznic był dla mnie tragedią,jakieś nagłe,niezaplanowane zdarzenie,rujnowało cały grafik,panikowałam....

Najpierw nauczyłam sie prosić o pomoc...Nie było to łatwe,ale znależli się wokół mnie ludzie,chocby sąsiedzi,którzy zawsze pomogą...

Potem zapragnęłam być znowu kobietą...
Bo nie byłam.Nie miałam ani siły,ani celu,ani ochoty,zeby o siebie zadbać...

Ciągle kochałam.Robiłam wszystko,żeby pogrzebac tę moja miłość...Żałoba po zdradzie jest straszna ,dla mnie była straszna...
Musiałam GO widywać,rozmawiać,mamy dzieci...Początkowo te spotkania to był stres,trżesące się ręce,łzy w oczach,gula w gardle,potem przepłakana,bezsenna noc....

Tak było półtora roku.Nie mogę pwoiedzieć,że było z dnia na dzien na lepiej,bo nie było,bolałao jak cholera,tym bardziej,że ja,uziemiona z dziećmi,walcząca o wszystko,o utrzymanie się na powierzchni ziemi,kurczowo trzymająca życia-wiedziłąm,że Niewiernemu jest dobrze;miał wekendy z Damą,wakacje,wokół siebie roztaczali szczęscie...

Odchodziłam od zmysłów....Nie wiem,co trzymało mnie przy życiu,robot ,nawet ludzki,ma chyba jakieś wewnętrzne zasilanie.Może to były MOJE DZIECI,może jakaś wewnetrzna siła.Nie wiem,a;e cokolwiek to nie było---przeżyłam.

W trakcie tej mojej żałoby,po miłości,trafiłam na forum o zdradzie(nie będę go reklamować,nie to miejsce,nie ten czas,nie mój cel),zobaczyłam,że nie jestem jedna,ludzie wylali mi niejeden kubeł zimnej wody na głowę.Ja mówiłam ,że kocham i wyłam...Nocami pisałam,rozmawiałam z innymi,nieznajomymi,ale jakże się rozumieliśmy....Krok po kroku,terapeuci,ludzie z neta,przyjaciele,Rodzina,Dzieci--pokazywali mi,że jestem dla nich ważna.Stary kumpel nie przyjmował do wiadomości słowa NIE-zabierał mnie na spacery,obiady...Stawiał do pionu...

Pamiętam,że raz,w takiej ekskluzywnej knajpie,przy obiedzie,który dziobałam widelcem,wyjął zdjęcia,moje,sprzed mniej więcej roku-zdjęcia z pracy.Potem podał mi spore lusterko i zapytał;

Dziewczyno,co TY z sobą zrobiłaś???/


Patrzyłam.To nie byłam JA.Bez makijażu,cienie pod oczami,byle jaka bluza,poobgryzane paznokcie,siwiutenkie odrosty na 10 cm,włosy związane w kitkę...

Siedziłam sobie w tej knajpie,patrzyłam i płakałam.Ludzie tez patrzyli.Było cicho,nikt nic nie mówił.
Ten mój przyjaciel,też milczał.

To było jakos latem..W każdym bądz razie,było ciepło,czyli ponad rok,po zadanym mi ciosie...

Nie pwoiem,że pomogło od razu.Nadal wyłam w poduszkę,nadal tęskniłam,nadal kochałam....

Aż pewnego dnia,rano,w sobotę,obudziłam się w mojej cudownej sypialni,i powiedziłam sama do siebie;

FUCK,ZA KIM JA PŁACZĘ,PRZECIEZ JA GO JUZ NIE KOCHAM...

Nie wiem kiedy,nie wiem jak,wiem tylko,jaką długą drogę przeszłam,wiem ile zawdzięczam Innym ludziom,nie wiem skąd czerpałam wolę i chęc do życia.

Ale udało mi się.

Potem poznałam kogoś,przy kim widze gwiazdy,przy kim oddycham,przy kim czuję sie kobietą ,wiem,ze zawsze stanie za mną murem...
Nie powiem,że jest łatwo....


Chyba najpierw trzeba zamknąc stare drzwi,potem dopiero otworzyć nowe...

Niczego nie planuję,cieszę się tym co mam,jestem szczęśliwa i choćby to szczęscie miło trwać krótko,to zostaną mi piekne wspomnienia....Tak teraz podchodzę do życia.
Mam problemy,nie żyje w złotej klatce,ale robię wszystko,żeby je rozwiązywać,nie uciekać,uczę się ciągle rozmawiać....

Dziś,mój osobisty niewierny(prawda jak ładnie go nazywam?)-nie robi na m nie wrażenia,rozmawiam z nim,mogę kawe wypić,trzymam na dystans,nie pozwalam wnikac w moje prywatne życie ani na cm...Jedyne co mnie z nim łączy to DZIECI i wspomnienia,te dobre.

Czy mozna wybaczyć zdradę?
Można,jak się przestanie kochać--tak myslę,inaczej nie umiałam.
Wybaczyć,ale nie zapomniec krzywdy,nie zyć nią,ale nie pozwolic zgasnąc czerwonej lampce...

Nie wiem,czy cokolwiek Wam pomogłam,bo prawda jest stara jak świat--czas leczy rany,ale każdy z Nas,ma swój czas...Ja potrzebowałam ponad póltora roku....


Powodzenia Dziewczyny

18

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Ja juz jestem 3 lata po rozstaniu, trzymam sie w pionie itp.

Ale ostatnio zyje w 4 scianach, nie wiem mialam sie juz dobrze, wychodzilam do ludzi spotyklama sie na randkach... od kilku miesiecy zyje w zawieszeniu, nie wiem moze mam depresje hmm

i nadal o nim mysle, to jest zalosne... ech


I jak czytam to forum, to zadaje sobie pytanie czy jest cos takiego jak milosc, czy to tylko przereklamowane '5 minut'... ktore na dluzsza chwile nie istnieje?

codziennie kilka osob pojawia sie na forum, a takich miejsc i portali jest przeciez tak duzo sad(((((((((

19

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
jensena napisał/a:
loveaellie napisał/a:

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent big_smile do pracy. Tam troche zapomnialam, ten problem nieudanej milosci wydawal mi sie maly i niewazny. Niestety pozniej wrocilam. Myslalam o nim rzadziej, ale mimo wszystko sie zdarzalo. Pozniej sie zakochalam. I nawet wtedy jeszcze eksio wracal do mnie w snach. Az wreszcie sru - przeszlo mi. Na chwile obecna (4 lata!) wydaje mi sie, ze juz sie odkochalam. Ale kto wie, co by sie stalo, gdybysmy sie spotkali..

Wlasnie, a co zrobic, gdy trzeba byc w kontakcie, bo ma sie wspolne dziecko.
I czy kiedys przejdzie ten zal, ze dziecko sie wychowuje bez ojca. Samotne macierzystwo to dla mnie kompletna porazna i koleny gwozdz do trumny, jakby tego, ze go kocham i tesknie, a go nie ma, a on daje swoja troske i uwage (milosc?) gdzie indziej, bylo malo

Ja myślę, że żal kiedyś przejdzie, ale w tak bolesnej sytuacji na pewno nie będzie to proste. Obyś kiedyś umiała zaufać jakiemuś fajnemu facetowi, który na nowo będzie potrafił Cię uszczęśliwić.

20 Ostatnio edytowany przez jensena (2012-11-27 22:29:56)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
loveaellie napisał/a:

A dlaczego sie rozstaliscie?

do dzisiaj probuje zrozumiec, jak mogl to zrobic

MIKA123 napisał/a:

Dziewczyny!
Kiedy rozwala Nam się świat,w kawałeczki,na tysiące,kiedy wydaje sie,że nigdy nic nie posklejamy,kiedy stajemy nad gruzowiskiem swojego zycia,serce nie bije,nie masnu,nie czujemy głodu,budzimy sie na mokrej poduszce od łez,kiedy jestesmy zmuszone podejmować decyzje,na które nie mamy ochoty,bo czujemy,ze podejmujemy je wbrew komuś,kogo kochamy,kiedy dzien nie rózni się od nocy,kiedy sen nie przychodzi,a mysli,które z głowy wyganiamy,jakims niebywałem cudem wkradają się tam z powrotem,kiedy tęsknota jest tak wielka,że odczuwamy ból każdym kawałkiem ciała,w końcu ,kiedy bierzemy wine na siebie,zadajemy pytania,na które i tak nie uzyskujemy odpowiedzi-----to wszystko ,te reakcje,są normalne.

ja jestem dokladnie na tym etapie
nawet to, do czego jestem zmuszona, wszelkie pisma czy wnioski do sadu, to czuje caly czas, ze robie to wbrew sobie, wbrew temu co czuje, nie chce tego robic, dlatego przychodzi mi to z takim trudem

MIKA123 napisał/a:

Przepraszam,że tak Wam piszę.

J

ja jestem Ci ogromnie wdzieczna za kazdy post, jestem naprawde swiatelkiem w tym co przezywam, jestes dla mnie wzorem i ogromnie Cie podziwiam

jak piszesz o sobie, o tym co przezywalas kazdego dnia i co czulas, wzgledem siebie, wzgledem ex, wzgledem dzieci i w ogole, to jakbym czytala o sobie

do pewnego momentu, czyli do tego, jak powstalas
to jeszcze przede mna
ale dajesz mi nadzieje, bo Twoja trauma i zespol stresu pourazowego, Twoja wielka milosc do niego, to wszystko, co przezywam ja, wiec dajesz swiadectwo, ze mozna, chociaz dla mnie to takie abstrakcyjne, takie niemozliwe
ja, przestajaca go kochac? myslec o nim, o nich? przestajaca tesknic? umiejaca cieszyc sie zyciem i czerpac z zycia bez niego? umiejaca byc z kims innym? tak normalnie sie cieszyc z obecnosci innej osoby i potrafic z nia rozpoczynac i konczyc dzien, cieszyc sie, rozmawiac, dzielic? wydaje mi sie to takie nierealne
poniewaz jestem juz doskonale swiadoma na czym stoje w zwiazku z nim, to chcialabym sie tego wszystkiego wyzwolic
bardzo bym chciala
dajesz nadzieje, ze moze uda mi sie z tym ogarnac jeszcze w ciagu najblizszego roku
poniewaz przechodze dokladnie te same kroki co Ty

bardzo mi pomagaja Twoje posty
w chwilach tych najbardziej ciezkich, kiedy totalnie widze juz sensu, mysle o Tobie
chce sie tego trzymac
nie chce juz wegetowac
wiem, ze niczego nie przyspiesze, ze musze po prostu to przejsc, dajac sobie w miedzyczasie lepiej lub gorzej rade
ale nie moge po prostu juz lezec, musze probowac cos robic i korzystac z kazdej okazji ktora daje mi zycie, chocby bardzo mi sie nie chcialo
jak np teraz, kiedy dostalam zaproszenie od przyjaciol na domowke andrzejkowa
nie mam ochoty, nie mam wrecz sily, nie mam przede wszystkim nastroju, ale sie zmusze i pojde
bo tak trzeba

majusia napisał/a:

Ja juz jestem 3 lata po rozstaniu, trzymam sie w pionie itp.

Ale ostatnio zyje w 4 scianach, nie wiem mialam sie juz dobrze, wychodzilam do ludzi spotyklama sie na randkach... od kilku miesiecy zyje w zawieszeniu, nie wiem moze mam depresje hmm

i nadal o nim mysle, to jest zalosne... ech


I jak czytam to forum, to zadaje sobie pytanie czy jest cos takiego jak milosc, czy to tylko przereklamowane '5 minut'... ktore na dluzsza chwile nie istnieje?

codziennie kilka osob pojawia sie na forum, a takich miejsc i portali jest przeciez tak duzo sad(((((((((

ja tez nie rozumiem, co sie dzieje z tymi ludzmi obecnie
ta kultura wolnego seksu
wolnych zwiazkow, teraz z tym, pozniej z tamtym
zwlaszcza w pracy
ludzie na imprezach firmowych sypiaja ze soba na lewo i prawo

ja wiem ze jest milosc, bo przeciez kocham
i to kocham pomimo wszelkiego zla, jakie w zwiazku z ta miloscia obecnie otrzymuje
boje sie, ze to ta jedyna na cale zycie
ze nie bede umiala juz tak pokochac nikogo
ze moje serce juz na zawsze zostanie martwe

co moge Ci poradzic, to jak zauwazasz u siebie jakies niepokojace objawy, jakies oznaki depresji to nie pozwol, zeby to Cie ogarnelo i wciagnelo, tylko idz po pomoc, jakas grupa wsparcia czy psycholog, bo moze nie zamknelas jeszcze w sobie tego etapu i potrzebujesz do tego pomocy

MamTakSamoJakTy napisał/a:

Ja myślę, że żal kiedyś przejdzie, ale w tak bolesnej sytuacji na pewno nie będzie to proste. Obyś kiedyś umiała zaufać jakiemuś fajnemu facetowi, który na nowo będzie potrafił Cię uszczęśliwić.

na dzien dzisiejszy uwazam, ze faceci to swinie i nie mozna im ufac, bo nigdy nie wiadomo, co im do glowy strzeli
juz nigdy nie popelnie tego bledu i nie bede marzyc ani planowac przyszlosci z nikim tylko zyc dniem dzisiejszym
nei bede wierzyc w zadne "zawsze cie bede kochal", "zawsze bede z toba", czy "ze jestes najwazniejsza", "nigdy cie nie zranie" i inne takie banaly
przysiegi, obietnice, to wszystko jest nic nie warte
tak naprawde to mozna wierzyc i polegac tylko na sobie
czy bede umiala sie otworzyc na kogos? na pewno nie calkowicie, na pewno nie bede sie zwierzac z osobistych rzeczy, z niczego, co pozniej bedzie mozna wykorzystac przeciwko mnie
od tego bede juz miala tylko i wylaczni eprzyjaciolke i mame
nie mozna za bardzo zblizyc sie ze swoim facetem ani uczynic zniego najlepszego przyjaciela

mysle, ze nawet jak kiedys jakims cudem z tego wyjde i jeszcze wiekszym cudem poznam kogos komu bedzie na mnie zalezec z wzajemnoscia to nie pozwole juz sobie na takie oddanie i zaufanie
nie dam juz nikomu do reki broni ktora moglby mnie zranic, wrecz zabic

21 Ostatnio edytowany przez MIKA123 (2012-11-27 23:49:58)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Jensena,

Staruszek Czas,to magiczny starzec,daodaje nam zmarszczek ale i koi rany.Nie uleczy,ale koi.Serce nam sie zszywa,najlepszymi nicmi rozpuszczalnymi,ale blizny zostają...Dusza się składa,kawałeczki wracają do swojego kształtu...

Każdy ma swój czas,swoją żałobę po zdradzie,przez wszystko trzeba przejść,płakać,tęsknić,kochać,popełniac błedy...

Miałam szczęście...To prawda...Wielkie...Żyję,choć nie chciałam,nie widziałam sensu...Ale najpierw zamknęłam stare drzwi,pogrzebałam moją miłośc do niewiernego,przestałam zadawać sobie pytania,na które on i tak mi nie odpowiadał...
Trafiłam na wielu dobrych ludzi,przez sito lojalności przecedziłam przyjaciół,zostali najwierniejsi...

Dopiero pojawił sie Iks...Nie miła mojego zaufania od razu,zdobywał je powoli,cierpliwością,zrozumieniem...Po prostu był.Nie znaczy to,że się nie sprzeczaliśmy--oj sprzeczalismy się,musieliśmy sobie nawzajem oddawać własne terytoria,przegadać wiele nocy,dni,trochę łez tez wylałam...

Ale warto.Dziś mam poczucie,że jestem kochana.
Dlaczego?
Bo jak zasypiam na sofie-on mnie przykrywa
Bo jak chce leżeć i oglądać jakiś film-on ze mna ogląda
Bo jak stoje w kuchni,a uwilbiam gotować-on odwala najczarniejszą robote
Bo jak idziemy do marketu na zakupy-on je dzwiga,pcha wypełniony wózek
Bo jak jestem chora-znosi moje marudzenie,bez mrugnięcia okiem
Bo jak mam problem-to słucha
Bo jak się cieszę-cieszy się ze mną
Bo jak zasypiam-to pamięta,żebym była okryta
Bo przy nim wyluzowałam,piję kawę w łóżku,śmieję się,mam czas,żeby w szlafroku jeśc śniadanie
Bo zawsze pamieta,żeby mi przynieśc drzewo do kominka
Bo odkurza,żebym ja mogła mogła odpocząc
Bo jest,cały ,nie tylko ciałem ale i duchem
Bo pokazał mi,że zawsze stanie za mną murem
Bo przy nim czuję sie bezpieczna
Bo potrafił wypracowac sobie u dzieci autorytet
Bo dba o mnie....

Nie wiem czy to wszystko,wiem tylko,że rok temu nawet nie myślałam,że jeszcze raz się zakocham...
Nic nie planowałam,tak wyszło...

Można Dziewczyny sie pozbierać.Boli jak cholera,ale można.
Trzeba jednak pamietac,że facet to nie plaster na zdradę,tak mozna kogos skrzywdzić...

Najpierw trzeba przstac kochac,potem nauczyc sie byz szczęśliwa samą z soba,potem wystarczy juz tylko spotkac swojego Iksa...

Mówiłam,że mam szczęscie...
A tak na serio,Iks to nie ideał,ma swoje za uszami,jak każdy mężczyzna:)--ale dzięki nie mu oddycham....TO jest miłość?????

Jeżeli tak,to życzę Wam tego samego,za-----jakiś czas.
Będę za Was trzymała kciuki,tak jak za mnie trzymano w innym  miejscu w sieci...

22

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MamTakSamoJakTy napisał/a:
bags napisał/a:
MamTakSamoJakTy napisał/a:

Ja nie potrafię być szczęśliwa mimo, że sama podjęłam decyzję o odejściu. Na początku wiedziałam, że to słuszna decyzja i że jakoś sobie poradzę. Teraz jednak (choć minął dopiero miesiąc z kawałkiem) jest mi coraz ciężej. Pustka jest coraz większa, tęsknota coraz straszniejsza, wątpliwości czy dobrze zrobiłam coraz większe. I pewnie łatwiej by było gdyby jednak ktoś tą pustkę wypełnił, choć nie tak łatwo oddać swoje serce...

Odnosząc się do tego co napisałaś to pozwolisz, że zapytam:
czy podejmując decyzję o odejściu byłaś w 100% pewna tego, że:
- nie widzisz już szans na naprawę związku?
- nie chcesz już być z tym partnerem?
- nie będziesz w niedalekiej przyszłości żałowała tej decyzji?

Decyzja była podjęta w trakcie kolejnej kłótni kiedy coś we mnie pękło, wszystkie słowa wypowiedziane do tej pory nawarstwiły się do tego stopnia, że byłam pewna, że już nie wytrzymam takiego traktowania. Wiedziałam, że nie dam rady dłużej, że po prostu zwariuje w takim związku. Szans było już kilka i niestety żadna niewykorzystana, bo ponoć "nie pomagałam". Ja chciałabym go z powrotem, ale takiego jakiego znałam wcześniej zanim po raz pierwszy odważył się mnie wyzwać, szarpnąć, upokorzyć. Kocham go mimo tego jaki dla mnie czasami był, bo jednak prócz tej ciemnej strony miał też tą dobrą... najlepszą dla mnie. A żałować pewnie będę dopóki nie przestanę go kochać. Będę codziennie zadawać sobie pytanie czy była szansa żeby się zmienił. Czy nie za szybko się poddałam. Choć tak na prawdę wiem, że decyzji o ewentualnym powrocie mogłabym równie gorzko żałować co decyzji o rozstaniu, bo jednak za parę miesięcy historia mogłaby zatoczyć koło. I choć sama doradzam żeby kobiety nie wracały do takich mężczyzn, to jednak nie należę do "tych, którym udało się przestać kochać ex".

... myslalam ze tylko ja nie  "nie pomagałam"
slyszac wieczne.. co Ty zrobilas w tym kierunku by bylo dobrze.....

23 Ostatnio edytowany przez szweda (2012-11-28 13:36:05)

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MIKA123 napisał/a:

Jensena,

Staruszek Czas,to magiczny starzec,daodaje nam zmarszczek ale i koi rany.Nie uleczy,ale koi.Serce nam sie zszywa,najlepszymi nicmi rozpuszczalnymi,ale blizny zostają...Dusza się składa,kawałeczki wracają do swojego kształtu...

Każdy ma swój czas,swoją żałobę po zdradzie,przez wszystko trzeba przejść,płakać,tęsknić,kochać,popełniac błedy...

Miałam szczęście...To prawda...Wielkie...Żyję,choć nie chciałam,nie widziałam sensu...Ale najpierw zamknęłam stare drzwi,pogrzebałam moją miłośc do niewiernego,przestałam zadawać sobie pytania,na które on i tak mi nie odpowiadał...
Trafiłam na wielu dobrych ludzi,przez sito lojalności przecedziłam przyjaciół,zostali najwierniejsi...

Dopiero pojawił sie Iks...Nie miła mojego zaufania od razu,zdobywał je powoli,cierpliwością,zrozumieniem...Po prostu był.Nie znaczy to,że się nie sprzeczaliśmy--oj sprzeczalismy się,musieliśmy sobie nawzajem oddawać własne terytoria,przegadać wiele nocy,dni,trochę łez tez wylałam...

Ale warto.Dziś mam poczucie,że jestem kochana.
Dlaczego?
Bo jak zasypiam na sofie-on mnie przykrywa
Bo jak chce leżeć i oglądać jakiś film-on ze mna ogląda
Bo jak stoje w kuchni,a uwilbiam gotować-on odwala najczarniejszą robote
Bo jak idziemy do marketu na zakupy-on je dzwiga,pcha wypełniony wózek
Bo jak jestem chora-znosi moje marudzenie,bez mrugnięcia okiem
Bo jak mam problem-to słucha
Bo jak się cieszę-cieszy się ze mną
Bo jak zasypiam-to pamięta,żebym była okryta
Bo przy nim wyluzowałam,piję kawę w łóżku,śmieję się,mam czas,żeby w szlafroku jeśc śniadanie
Bo zawsze pamieta,żeby mi przynieśc drzewo do kominka
Bo odkurza,żebym ja mogła mogła odpocząc
Bo jest,cały ,nie tylko ciałem ale i duchem
Bo pokazał mi,że zawsze stanie za mną murem
Bo przy nim czuję sie bezpieczna
Bo potrafił wypracowac sobie u dzieci autorytet
Bo dba o mnie....

Nie wiem czy to wszystko,wiem tylko,że rok temu nawet nie myślałam,że jeszcze raz się zakocham...
Nic nie planowałam,tak wyszło...

Można Dziewczyny sie pozbierać.Boli jak cholera,ale można.
Trzeba jednak pamietac,że facet to nie plaster na zdradę,tak mozna kogos skrzywdzić...

Najpierw trzeba przstac kochac,potem nauczyc sie byz szczęśliwa samą z soba,potem wystarczy juz tylko spotkac swojego Iksa...

Mówiłam,że mam szczęscie...
A tak na serio,Iks to nie ideał,ma swoje za uszami,jak każdy mężczyzna:)--ale dzięki nie mu oddycham....TO jest miłość?????

Jeżeli tak,to życzę Wam tego samego,za-----jakiś czas.
Będę za Was trzymała kciuki,tak jak za mnie trzymano w innym  miejscu w sieci...

Czytam juz drugi raz...  chce zaczac tak ODDYCHAC , ale sie BOJE sad((  >>>

24

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
loveaellie napisał/a:

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent ..

jestem na tym etapie, bilet mam w reku.. za tydzien samolot... bardzo daleko.. tylko zastanawiam sie czy to jest moja ucieczka ??

25

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Dziewczyny

doskonale rozumiem,co czujecie,wiem jak to jest,kiedy każdy oddech sprawia ból,kiedy dzien nie rózni sie od  nocy,nawet dat sie nie pamieta,a miesiące mijają jakos obok...Pory roku tez niby sa,ale sie ich nie zauwazy...

Kiedyś ktoś zadał mi bardzo mądre pytanie;
-Co jeszcze gorszego może Cię spotkać ze strony niewiernego?

Długo myślałam,odpowiedz była zaskakująca;
-NIC,bo wszystko najgorsze co mógł mi dac kochany niegdyś przeze mnie człowiek,już mi dał...

Nadchodzi w życiu taki dzień,w którym świat zaczyna cieszyć,ból mija,pojawiają się nowe,zaskakujące zdarzenia.Ze wszystkim mozna się uporac.

Trzeba tylko za kazdym razem wstawać,jak mantrę sobie powtarzac,że się żyje tylko raz,że nie można tego zycia zmarnować na tkwienie w żalu i rozpaczy...Trzeba CHCIEĆ zacząc znowu życ.

Nie mysłałam tak od razu,długo mi zajęło przyjęcie do wiadomości rad dobrych ludzi.Mówili jedno,tłukli mi do głowy argumenty,wylewali zimną wodę,ja ich rozumiałam a i tak robiłam swoje...

Nie ma innego lekarstwa jak czas.Banalne,ale prawdziwe...

Może warto spróbować zadać sobie pytanie czego się chce od życia???
Tylko od razu wyeliminować odpowiedz,że się chce powrotu do przeszłości...
Piorun dwa razy w to samo drzewo nie trafia...

Trzymam za Was kciuki

26

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
szweda napisał/a:
MamTakSamoJakTy napisał/a:
bags napisał/a:

Odnosząc się do tego co napisałaś to pozwolisz, że zapytam:
czy podejmując decyzję o odejściu byłaś w 100% pewna tego, że:
- nie widzisz już szans na naprawę związku?
- nie chcesz już być z tym partnerem?
- nie będziesz w niedalekiej przyszłości żałowała tej decyzji?

Decyzja była podjęta w trakcie kolejnej kłótni kiedy coś we mnie pękło, wszystkie słowa wypowiedziane do tej pory nawarstwiły się do tego stopnia, że byłam pewna, że już nie wytrzymam takiego traktowania. Wiedziałam, że nie dam rady dłużej, że po prostu zwariuje w takim związku. Szans było już kilka i niestety żadna niewykorzystana, bo ponoć "nie pomagałam". Ja chciałabym go z powrotem, ale takiego jakiego znałam wcześniej zanim po raz pierwszy odważył się mnie wyzwać, szarpnąć, upokorzyć. Kocham go mimo tego jaki dla mnie czasami był, bo jednak prócz tej ciemnej strony miał też tą dobrą... najlepszą dla mnie. A żałować pewnie będę dopóki nie przestanę go kochać. Będę codziennie zadawać sobie pytanie czy była szansa żeby się zmienił. Czy nie za szybko się poddałam. Choć tak na prawdę wiem, że decyzji o ewentualnym powrocie mogłabym równie gorzko żałować co decyzji o rozstaniu, bo jednak za parę miesięcy historia mogłaby zatoczyć koło. I choć sama doradzam żeby kobiety nie wracały do takich mężczyzn, to jednak nie należę do "tych, którym udało się przestać kochać ex".

... myslalam ze tylko ja nie  "nie pomagałam"
slyszac wieczne.. co Ty zrobilas w tym kierunku by bylo dobrze.....

No niestety jego zdaniem to ja prowokowałam większość kłótni a później się dziwiłam, że się wk*rwia. Generalnie zawsze było na zasadzie "sorry, że powiedziałem to co powiedziałam, ale należało Ci się. Jak ja miałem się nie wk*rwić?" Później zawsze się zastanawiałam czy nie ma racji, że to przeze mnie i starałam się nieustannie tłumaczyć go w swoich oczach. A teraz znowu jestem ta zła, bo mu nie pomogłam. Nie zaprowadziłam go za rękę do terapeuty, nie umiałam uspokoić wtedy gdy na mnie krzyczał. Najbardziej go wkurzało jak zaczynałam płakać. Nie wiem, zawsze myślałam, że łzy działają na ludzi jakoś tak współczująco... A ja wtedy słyszałam "no i znowu beczysz łeeeee łeeee, panikara"... Dlaczego ja dalej kocham takiego człowieka?

27

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MamTakSamoJakTy napisał/a:

.....A ja wtedy słyszałam "no i znowu beczysz łeeeee łeeee, panikara"... Dlaczego ja dalej kocham takiego człowieka?

albo... to ostatnio... histeryczka z Ciebie... nie mozesz pamietac co robisz...bo z definicji histerii wynika ze histerycy nie pamietaja...
na to ja >> jak to dobrze ze chociaz Ty to tak sweitnie pamietasz, skoro ja juz nie...

... tylko ryczec potrafisz.. zobacz jak Ty wygladasz... , wychodze z domu, bo mam dosyc.. po pol godzinie telefon.. moglabys pomyslec by chleb kupic.. a nie tylko bezmyslnie chodzisz...

28

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

MamTakSamoJakTy

To tylko typowe tłumaczenie drugiej strony,zrzucanie winy,obarczanie swoimi błędami...
Schemat.Daję słowo.Najpierw jesteś winna  bo na wszystko się zgadzaszwięc nie masz własnego zdania,czyli jesteś upośledzona,mało inteligentna,słaba,sama sobie nie poradzisz,potem ,jak zaczynasz mówic,że coś Ci sie nie podoba,to prowokujesz kłótnie,potem jak sobie kompletnie nie radzisz z sytuacją,motasz się-to zwariowałaś,a na koniec znwu wszystko jest Twoją winą,bo nie pomogłas jak potrzebuje Twojej pomocy.

Spróbuj tak bardzo się tym nie przejmować,wiem,że to trudne,bo każdy szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania...Tylko...-czasem lepiej ich nie szukac,przyjąc do wiadomości i spróbować życ dalej.

Kochasz drania?Jasne,ja też drania kochałam,do bólu...Pomimo świństw,kopniaków itd...

Będziesz kochac,nie da się od razu sercu [powiedzięć;od dziś nie kocham.
Miłośc umiera powoli,w męczarniach.To przykre,nie jest moim celem dołowanie Cię,ani w jakikolwiek sposób dokopywanie...
Niestety tylko czas i w miarę logiczne podejście do całości.
Nie da się jednak od razu nawet próbowac mysleć o logice,na zimno,bez emocji...

Wszystko trzeba przejśc po koleji-ale jestem pewna,że dasz sobie radę.
Tylko zrób wszystko,żeby nie brac winy na swoją klatę.

29

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
szweda napisał/a:
loveaellie napisał/a:

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent ..

jestem na tym etapie, bilet mam w reku.. za tydzien samolot... bardzo daleko.. tylko zastanawiam sie czy to jest moja ucieczka ??

A niech to i bedzie ucieczka! Co z tego! Uciekaj, przezyj cos nowego, odetnij sie! Bedzie dobrze! smile

30

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
loveaellie napisał/a:
szweda napisał/a:
loveaellie napisał/a:

U mnie okres "zaloby" trwal 3 lata. Na poczatku rzucilam sie w wir imprez i nowych ludzi, zeby sie czyms zajac. Pozniej wyjechalam na inny kontynent ..

jestem na tym etapie, bilet mam w reku.. za tydzien samolot... bardzo daleko.. tylko zastanawiam sie czy to jest moja ucieczka ??

A niech to i bedzie ucieczka! Co z tego! Uciekaj, przezyj cos nowego, odetnij sie! Bedzie dobrze! smile

chce.. ale mam maly problem.. Psa.. za ktorym bede cholernie tesknic....

31

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Mi sie udalo smile Przyznam ze nadal czasem tesknie za ex, zastanawiam sie co u Niego slychac itd, ale nie jest to juz takie tesknienie z milosci, bardziej teksnota za przyjacielem, bo przeciez spedzalismy ze soba kazdy dzien.
Ciezko powiedziec jak dlugo mi to zajelo i kiedy zaczelam sie czuc lepiej, bylo duuuuuzo wzlotow i upadkow.. Mysle ze zaczelam znow szczerze cieszyc sie z zycia po jakis 9 miesiacach od naszego rozstania. Jesli chodzi o nowych facetow to owszem, po rozstaniu poznalam kilku, jednak osobiscie uwazam ze nowy facet Cie nie wyleczy. Sama musisz sobie najpierw wszystko poukladac w swojej glowie. Przynajmniej tak bylo u mnie. Kilka miesiecy temu poznalam spoko faceta, ale nie wyszlo, po czesci przeze mnie bo nie pozbieralam sie jeszcze do konca po rozstaniu z ex...
Ja juz sie wyleczylam i nie tak dawno temu poznalam fantastycznego faceta. Wiem ze jestem gotowa na nowy zwiazek i juz sie nie boje odrzucenia smile Jestem szczesliwa i napewno nowy facet "doklada" sie do tego szczescia ale ogolnie moje szczescie nie bylo uwarunkowane przez faceta!
Pozdrawiam i cieplutko przytulam wirtualnie smile

32

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Ciekawy temat ...obecnie sam przechodzę ten stan. Nie potrafię sobie poradzić z myślą ze ktoś ja dotyka... brakuje mi jej. Zdradziła mnie po fakcie uznała ze złe zrobiła. No ale uraz zostaje ból jest.

33

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Ja się wyzwoliłam... Nie tęskniłam za niczym. W ostatniej fazie nie mogłam na niego patrzeć a przebywanie w jednym pokoju było okropnym doświadczeniem. Nie znosiłam jego głosu, zapachu, wyglądu. Chciało mi się wymiotować, gdy pomyślałam o kontakcie z nim. Wcześniej cierpiałam latami. Ale rozstanie było wybawieniem.

34

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

MIKA123

Mam nadzieję, że ten potrzebny czas, o którym mówisz nie będzie się dłużył tak jak teraz i że w końcu będzie łatwiej. Na razie co chwilę zastanawiam się jeszcze czy by nie spróbować zapomnieć o wszystkim, wybaczyć i wrócić do niego... Boję się, że za jakiś czas będzie już za późno na powroty, a ja ciągle będę tęsknić. Nie mogę znieść myśli, że kiedyś znajdzie sobie nową kobietę, i choć wiem, że to bardzo egoistyczna myśl to boli jak cholera. Wydaje mi się, że co bym nie zdecydowała to będzie źle...

35

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Temat niezwykle mnie zaciekawił
Ja też zostałam porzucona przez męża mamy 4 letnią córkę... Na razie nie mam siły opisywać szczegółów, jest ciężko bo nie mogę drania przestać kochać..... dlatego MIKA123 dzięki za Twoje posty, wlały we mnie trochę siły i optymizmu...
JENSENA cóż mogę napisać - jakbym o sobie czytała....

36

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MamTakSamoJakTy napisał/a:

MIKA123

Mam nadzieję, że ten potrzebny czas, o którym mówisz nie będzie się dłużył tak jak teraz i że w końcu będzie łatwiej. Na razie co chwilę zastanawiam się jeszcze czy by nie spróbować zapomnieć o wszystkim, wybaczyć i wrócić do niego... Boję się, że za jakiś czas będzie już za późno na powroty, a ja ciągle będę tęsknić. Nie mogę znieść myśli, że kiedyś znajdzie sobie nową kobietę, i choć wiem, że to bardzo egoistyczna myśl to boli jak cholera. Wydaje mi się, że co bym nie zdecydowała to będzie źle...

Wiem, czuje to samo co ty... sad

37

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

U mnie już ponad rok mija... a ja nadal nie potrafię przestać kochać. Rozstaliśmy się w zeszłym roku, niby wspólna decyzja, ale jakby bardziej jego... ja chciałam ratować, on nie..... bo poznał inną.... choć nie ona była powodem rozstania. Ale myślę, że gdyby jej nie było wyglądałoby to zupełnie inaczej. A raczej jestem tego pewna. Odeszłam z podniesioną głową, myśląc ze świetnie sobie poradzę, że znajdę kogoś lepszego.
Przez pierwsze kilka miesięcy była tragedia, był to czas świąteczny, serce się rozpadło. Nie chciało mi się wstawać z lóżka, chodzić do pracy kompletnie nic robić.
Wtedy znalazłam książkę "jak uleczyć złamane serce" może ta książka nie uleczyła mi serca, ale znalazłam tam odpowiedz, dlaczego cierpię, co jest tego powodem, jakie mechanizmy zadziałały. Pod koniec roku zgadałam się z kumplem z lat szkolnych okazało się ze był w stanie podobnym do mnie. Bardzo mi pomagał, wiele razy dzwoniłam do niego w środku nocy zapłakana ze mam dosyć. A on słuchał, czy to była północ czy 4 nad ranem. W tym czasie myślałam, że jak zacznę spotykać się z innymi facetami to mi będzie lepiej. Ale gdzie tam skrzywdziłam paru fajnych facetów, czego ogromnie żałuje.

Z moim ex chciałam utrzymywać kontakt, pomimo wszystko. To nie był zły człowiek, nie chce doszukiwać się tylko powodów rozstania u siebie, ale uważam, że problem polegał na tym, że ja żyłam jego życiem nie miałam własnego. Ex pochodzi z rodziny gdzie nie okazuje się uczuć, i miał z tym problemy. A ja bardzo pragnęłam akceptacji i kochania, on nie potrafił mi tego okazać tak jakbym chciała. Więc co robiłam?? Największy błąd, jaki mogłam zrobić, odbijałam swoje frustracje na jego dzieciach, ciągłe wahania nastroju. Do tego doszło jeszcze staranie się o dziecko, brak powodzenia na tym polu, zabiegi, szpitale etc.
I wiecie, co kocham te dzieci, bo są i zawsze będą najcudowniejsze. Nie znam tak wychowanych dzieci. 12 i 14 lat. Dzieci te nigdy mi nie odpyskneły ze czegoś nie zrobią, bo nie jestem ich mamą etc. To były dzieci, co pomagały mi we wszystkim. Mam cholerne wyrzuty sumienia z tego powodu. Z dziewczynka miałam jeszcze kontakt po rozstaniu z jej ojcem, ale się urwał, podejrzewam ze była w niezręcznej sytuacji pomiędzy mną a aktualna partnerka taty. Nie mam do niej żalu. Ale mam jedno pragnienie chciałabym móc z tymi dziećmi spędzić, choć parę godzin, bo tak za nimi tęsknie, bo tak bardzo je kocham. Tak dziewczyny.... Kocham dzieci mojego byłego całą sobą.
A co z ex... Po rozstaniu bardzo krótko mieliśmy jeszcze kontakt, ja go potem chciałam utrzymywać, ale on to zanegował ostro. Więc zamilkłam. Jakiś czas temu odezwałam się ja do niego w sprawie nie związanej z "nami" przegadaliśmy dwie godziny. To on pierwszy zapytał czy mam kogoś i co u mnie. Odpowiedziałam że nie powinno to mieć znaczenia . I wtedy ja go zapytałam czy jesteś szczęśliwy. Odpowiedział "MAM SPOKÓJ"
powiedziałam ze jak chce to może mnie odwiedzić ale dam znać kiedy. dałam mu znać po 2 miesiącach... bo tak jakoś zeszło.... Oddzwonił.... powiedział, że się nie spodziewał.... w zeszłym tygodniu przyjechał na godzinkę.... wypił herbatę, porozmawialiśmy.... miałam wrażenie że czas się cofnął o dwa lata i wszystko jest cudownie. Zapytałam po co przyjechałeś..... odpowiedział, że chciał zobaczyć co u mnie i się spotkać. Był zachwycony moja figurą, wyglądem nawet zdobył się na parę komplementów....
Za tydzień też przyjedzie. Ale nie wiem jak to się skończy....
Fakt jest taki, kocham go nadal, i chciałabym abyśmy do siebie wrócili.
Ale nie wiem czy powroty maja sens?? wiem, może źle robię i wiele osób mnie zgani, ale jak się kocha to człowiek nie myśli rozsądnie. Mało tego z czasem przynajmniej ja więcej pamiętam dobrych niż złych chwil.
Chciałam go znienawidzić ale nie potrafiłam.

Ciągle zastanawiam się po co facet po rozstaniu kiedy jest z inną przyjeżdża do swojej ex? hmmm na pewno nie dlatego że jest w swoim związku cholernie szczęśliwy. Myślę, że na początku były motylki, fascynacja... ale dopadła ich związek codzienność, kurtyna opadła i ....... ehhh sama nie wiem. A co Wy myślicie?

U mnie powiedzenie, że z czasem zapomnimy nie sprawdziło się. Jak również mimo poznania paru innych mężczyzn nic nie wyszło.... bo oni nie byli nim.
Teraz nie jest źle, normalnie w miarę funkcjonuje, mam swoje pasje, swoje życie, owszem czasem dopada mnie taki dzień ze nie wychodzę z domu, najtrudniejsze są weekendy.  Ale mam przyjaciół ( mężczyzn) na których mogę liczy, to pomaga... ale fakt jest taki, że z naszym cierniem, bólem po rozstaniu, tęsknota musimy sobie poradzić same. Choć wygadanie się dużo daje.

38

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Olu a czy nie boisz się, że jak znowu do siebie wrócicie to on w sytuacjach krytycznych poszuka sobie po raz kolejny kogoś innego? Tak najprościej mówiąc zafunduje Ci to samo? Minął rok i pamiętaj że Ty teraz pamiętasz dobre chwilę, ba nawet obarczasz siebie winą.
Teraz moze mu z tamtą nie wychodzi i szuka powrotu do Ciebie.... ja bym była ostrożna i na pewno "od tak" faceta nie przyjęła. A jeśli on jest wciaż z tamtą to nie pozwoliłabym mu przyjechać za tydzień, bo teraz zakończyło sie to pocałunkiem a za tydzień np seksem. Co gorsza co bedzie jeśli masz byc tylko "okazja do bez zobowiązującego seksu?"

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Mój były mąż zdradzał...ale łgał prosto w oczy... przez lata..
Jak dowiedziałam się i było na ostrzu noża...był pokorną kochającą owieczką...ale i tak szukał innych, oczywiście cały czas przysięgał, że kocha i chce ratować rodzinę.
Jesteśmy półtora roku po rozwodzie, on jest związany z jedną z kobiet, z którą się spotykał w czasie, gdy deklarował mi miłość i naprawę...
Wiesz... jak mój były mąż chce swojej obecnej zrobić na złość, albo by była zazdrosna, to jest milutki do mnie....
Jest nikim, oszustem i kłamcą...tyle, że nie mój to już problem smile
smile
Dobrze się zastanów, czy chcesz takiego faceta co nie jest wierny swojej kobiecie... i obojętne czy wtedy Tobie, czy teraz jej...

40

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
szweda napisał/a:
loveaellie napisał/a:
szweda napisał/a:

jestem na tym etapie, bilet mam w reku.. za tydzien samolot... bardzo daleko.. tylko zastanawiam sie czy to jest moja ucieczka ??

A niech to i bedzie ucieczka! Co z tego! Uciekaj, przezyj cos nowego, odetnij sie! Bedzie dobrze! smile

chce.. ale mam maly problem.. Psa.. za ktorym bede cholernie tesknic....

3 lata po rozstaniu, 2 po rozwodzie i kolejnym nieudanym związku....też uciekłam - ponad 3 tys km od domu, od kota...warto było nabrać dystansu-nie żaluję

niestety nie da się uciec od snów....mimo, że jest mi obojętne co porabia aktualnie mój eks, nie mogę zapomnieć że sex z nim to było ...COŚ wink

41

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

I jak tam, Autorko? Ucieklas?

42

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
jensena napisał/a:

A precyzujac moje pytanie - chodzi o exy, ktorzy zdradzili, porzucili, zlamali serca. Pytanie do osob, ktore byly z tego powodu w depresji,ktorym swiat sie zawalil, itp. (bo zdarzaja sie osoby, ktore potrafia po prostu kopnac ex w tylek i zamknac ten rozdzial)

Czy jest to zalezne od poznania wartosciowego czlowieka, dla ktorego stajemy sie wazni i ktory w jaksi sposob jest w stanie poruszyc serce czy mozna osiagnac ten stan bez nowej milosci (i nie mam tu na mysli czegos w rodzaju klina). Bo z tego co tu tak czytam, to z reguly zaczynacie sie dopiero usmiechac po wpuszczeniu do swojego zycia nowej osoby.

Bo nie wiem, co musi sie jeszcze stac, zebym przestala kochac mojego meza, a ta milosc mnie zabija. I nie pozwala czerpac radosci z macierzystwa, co jest jeszcze gorsze.

Podobno jak mówią psycholodzy to zależy od długości związku - dla większości kobiet ( nie mówią że 100% kobiet tak ma) wystarczy  tydzień płaczu i odkochiwania za każdy miesiąc bycia z nim. Nie wiem ile czasu byłaś z nim ale załóżmy, że 3 lata = 36 miesięcy bycia z nim to do płaczu za nim masz 36 tygodni = 9 miesięcy. Podobno kobieta po tym okresie dochodzi do równowagi. I powiem, że coś w tym jest bo moja przyjaciółka była z mężem 17 lat małżeństwem 2 lata narzeczeństwa to w sumie 19 lat = 228 miesięcy i mija zaraz 3 lata od ich rozstania - gdzie on poszedł kontynuować karierę poza strukturami małżeńsko - rodzinnymi do innej " manufaktury" i powiem, że ona wychodzi na prostą i faktycznie potrzebuje jeszcze rok półtorej i będzie całkowicie wyleczona ( odkochana i bez sentymentów = obojętna) i gotowa na nowy związek..

43

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

U mnie różnie bywało. Bardzo krótko, jak się dowiedziałem, że mnie zdradziła. Najdłużej to było małżeństwo, kiedy już wiedziałem, ale tych kilka lat siedziało w głowie. No i po rozwodzie też chwilę trwało. Ostatnio, myślę że wbrew temu co pisałem trwało tak z 7 miesięcy. W pewnej postaci trwa dalej, ale dotyczy to chyba traconej wieloletniej znajomości i przyjaźni niż miłości. Od lata postanowiłem i z tym dać sobie spokój. Ma we mnie kumpla-przyjaciela ale nie zamierzam się z nią kontaktować, poza życzeniami. Może kiedyś ta przyjaźń odżyje, bo miłość nie. I tego jestem pewien. Jakoś tak mam, że jak się m definitywnie kończy w mojej głowie, to po prostu się kończy i nie ma powrotu, chociaż kiedyś miałem taki przypadek ale ja już nic nie potrafiłem do niej poczuć. No i wyszedłem na drania. Ta ostatnia zresztą też miała jakiś chwilowy kryzys w drugiej połowie tego roku, ale u mnie już nie było m.

44

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Każda miłośc kiedys umiera,oczywiście ta ,która jest jednostronna.

Dziś,moja psiapsiółka ,która zbierała się razem ze mną po zdradzie,zapytała,co bym zrobiła,gdyby niewierny chciał wrócić.

Wiecie co?Nie pozwoliłabym,nawet gdyby szóstke w totka trafił:),bo nie zapomnę nigdy ,co mi zrobił,nie zyje krzywdą,nie jątrzę ran,ale nie zapomnę i paradoksalnie jego postepowanie mi sie przysłużyło,jestem inna.

Znam swoją wartość,mam nowe zycie,w którym jest szacunek,ale wiem,że nigdy niczego n ie można planowac na zawsze.Trzeba łapać chwile,miec swoje zasady,moralny kręgosłup,nie krzywdzić,pomagać innym,dobrze wychować dzieci,trzeba mieć odrobinę czasu tylko dla siebie a przede wszystkim,gdzies w głowie,taką małą lampkę,która nie pozwoli na powtórkę z rozrywki.

Jak chcę dziś żyć???
NORMALNIE.
Niby proste,banalne,ale daję słowo,że jak się przez ileś miesięcy,czasem lat walczy o wszystko,jak się uczy radzić sobie ze wszystkim samemu,jak ogarnia się w samotności cała logistykę funkcjonowania domu,jak się wreszcie zaakceptuje swją własną niezależność i w końcu jak się przestanie kochać niewiernego,jak pojawi się w życiu Inny CZŁOWIEK--to normalnośc nie jest prosta.

Bo jak oddac swoje terytorium???
Jak oddac miejsce w szafie?
Jak pozwolic na trzymanie w łazience szczoteczki do zębów?????

Trudne to.
Myślę,że im dłużej się bronimy przed powrotem do normalności,tym trudniej jest potem ją zaalceptować...

Bo niby co???
Bo niby taka normalnośc już mieliśmy.
Podobała nam się ,czuliśmy sie w niej świetnie,ale to własnie ta normalnośc jest wspomnieniem życia z eks.
Jakims dziwnym zbiegiem okoliczności próbujemy jej więc unikac.
Ja próbowałam.
Pamiętam,że na początku,jak Iks wyjeżdzał ode mnie zmieniałam pościel i zacierałam nieświadomie wszystkie jego ślady.
Siadałam dopiero jak skończyłąm to sprzątanie.
Nawet nie wiem kiedy ,oddałam pólkę w szafie,potem całą jej częśc,pólke w łązience...
Teraz jest dobrze,naprawdę nie mogę narzekać.

Tylko gdzieś w środku jest takie małe ALE.
Dorośli ludzie ,Ci którzy się kochaja,mieszkają kilometry od siebie,zaczynają tęsknić...
Tęsknię,tak.
Naprawdę nie myślłam ,że po tęsknocie za niewiernym,jeszcze będe umiała tęsknić.Umiem.
Tęsknię inaczej,bo wiem,że gdzieś tam,daleko Iks tez tęskni.

Co zrobię????
Nic.

Kocham,jestem kochana,mam wszystko,przeszłam przez wszytkie etapy po zdradzie,podniosłam się,ale strach przed NORMALNOŚCIĄ został.

Bo to cholerne przeżycie,zostawiło taki ślad,jak tatuaż.

Nie jest zle,wręcz przeciwnie,sielanki tez nie ma...Dwoje dorosłych ludzi,wypracowywujących wspólne kompromisy.Samo zycie....

Przestać kochac niewiernego?????
DA SIĘ.

Dziś mogę mu tylko podziekować za szansę na szczęscie,mimo,że mam obawy przed NORMALNOŚCIĄ.

Dziewczyny,ja wiem,że boli,ale niech Ci Wasi niewierni idą do diabła,szkada Waszego życia na łzy,szkoda oczu,jeżeli macie jeszcze płakać-to tylko ze szczęścia.

Zostawili was,zdradzili,podeptali---niech idą do diabła.

Spróbujcie choć trochę zacząc żyć.Tak jak chcecie.Po swojemu.Bez niewiernych.Bo Ci Niewierni to już nie Ci samai faceci,których kochałyście,kochałyście ludzi uczciwych,prawych,Waszych mężów.Niewierni sa obcy.

Dziś tęsknicie i kochacie wspomnienia z waszego życia,pewnie dobrego życia.
Zostawcie tylko dobre wspomnienia i po prostu zacznijcie raz jeszcze.Od nowa.

Bez względu na to,ile macie lat---łączy Nas tu jedno---Wszyscy mamy jedno życie i na serio szkoda go marnować,tylko dlatego,ż ejakiś emocjonalny,tchórzliwy popapraniec,potraktowała was jak zużyty samochód i wymienił na inny model.

INNY,ale nie lepszy.

A wiecie dlaczego???
Bo to nie Wy nie zdradziłyście.I to nie Wasza wina,nie miłayście wyboru,za to WASI mężowie mieli wybór ,mogli majtki ściągać po za małżenską sypialnią tylko do sikania,a nie przed pierwszą lepszą panienką....Było im zle????
Mogli przyjśc i rozmawiać z żoną,nie z substytutem,wypucowanym na randkę.
Tak robią uczciwi ludzie.


A tak na koniec---w końcu ta druga:)wzięła sobie zuzyty prze Was towar:)

Niech się z wadliwym sprzętem męczy.


Do życia Dziewczyny!!!!!!!!!!!!!!!!!

45

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MIKA123 napisał/a:

Każda miłośc kiedys umiera,oczywiście ta ,która jest jednostronna.

Dziś,moja psiapsiółka ,która zbierała się razem ze mną po zdradzie,zapytała,co bym zrobiła,gdyby niewierny chciał wrócić.

Wiecie co?Nie pozwoliłabym,nawet gdyby szóstke w totka trafił:),bo nie zapomnę nigdy ,co mi zrobił,nie zyje krzywdą,nie jątrzę ran,ale nie zapomnę i paradoksalnie jego postepowanie mi sie przysłużyło,jestem inna.

Znam swoją wartość,mam nowe zycie,w którym jest szacunek,ale wiem,że nigdy niczego n ie można planowac na zawsze.Trzeba łapać chwile,miec swoje zasady,moralny kręgosłup,nie krzywdzić,pomagać innym,dobrze wychować dzieci,trzeba mieć odrobinę czasu tylko dla siebie a przede wszystkim,gdzies w głowie,taką małą lampkę,która nie pozwoli na powtórkę z rozrywki.

Jak chcę dziś żyć???
NORMALNIE.
Niby proste,banalne,ale daję słowo,że jak się przez ileś miesięcy,czasem lat walczy o wszystko,jak się uczy radzić sobie ze wszystkim samemu,jak ogarnia się w samotności cała logistykę funkcjonowania domu,jak się wreszcie zaakceptuje swją własną niezależność i w końcu jak się przestanie kochać niewiernego,jak pojawi się w życiu Inny CZŁOWIEK--to normalnośc nie jest prosta.

Bo jak oddac swoje terytorium???
Jak oddac miejsce w szafie?
Jak pozwolic na trzymanie w łazience szczoteczki do zębów?????

Trudne to.
Myślę,że im dłużej się bronimy przed powrotem do normalności,tym trudniej jest potem ją zaalceptować...

Bo niby co???
Bo niby taka normalnośc już mieliśmy.
Podobała nam się ,czuliśmy sie w niej świetnie,ale to własnie ta normalnośc jest wspomnieniem życia z eks.
Jakims dziwnym zbiegiem okoliczności próbujemy jej więc unikac.
Ja próbowałam.
Pamiętam,że na początku,jak Iks wyjeżdzał ode mnie zmieniałam pościel i zacierałam nieświadomie wszystkie jego ślady.
Siadałam dopiero jak skończyłąm to sprzątanie.
Nawet nie wiem kiedy ,oddałam pólkę w szafie,potem całą jej częśc,pólke w łązience...
Teraz jest dobrze,naprawdę nie mogę narzekać.

Tylko gdzieś w środku jest takie małe ALE.
Dorośli ludzie ,Ci którzy się kochaja,mieszkają kilometry od siebie,zaczynają tęsknić...
Tęsknię,tak.
Naprawdę nie myślłam ,że po tęsknocie za niewiernym,jeszcze będe umiała tęsknić.Umiem.
Tęsknię inaczej,bo wiem,że gdzieś tam,daleko Iks tez tęskni.

Co zrobię????
Nic.

Kocham,jestem kochana,mam wszystko,przeszłam przez wszytkie etapy po zdradzie,podniosłam się,ale strach przed NORMALNOŚCIĄ został.

Bo to cholerne przeżycie,zostawiło taki ślad,jak tatuaż.

Nie jest zle,wręcz przeciwnie,sielanki tez nie ma...Dwoje dorosłych ludzi,wypracowywujących wspólne kompromisy.Samo zycie....

Przestać kochac niewiernego?????
DA SIĘ.

Dziś mogę mu tylko podziekować za szansę na szczęscie,mimo,że mam obawy przed NORMALNOŚCIĄ.

Dziewczyny,ja wiem,że boli,ale niech Ci Wasi niewierni idą do diabła,szkada Waszego życia na łzy,szkoda oczu,jeżeli macie jeszcze płakać-to tylko ze szczęścia.

Zostawili was,zdradzili,podeptali---niech idą do diabła.

Spróbujcie choć trochę zacząc żyć.Tak jak chcecie.Po swojemu.Bez niewiernych.Bo Ci Niewierni to już nie Ci samai faceci,których kochałyście,kochałyście ludzi uczciwych,prawych,Waszych mężów.Niewierni sa obcy.

Dziś tęsknicie i kochacie wspomnienia z waszego życia,pewnie dobrego życia.
Zostawcie tylko dobre wspomnienia i po prostu zacznijcie raz jeszcze.Od nowa.

Bez względu na to,ile macie lat---łączy Nas tu jedno---Wszyscy mamy jedno życie i na serio szkoda go marnować,tylko dlatego,ż ejakiś emocjonalny,tchórzliwy popapraniec,potraktowała was jak zużyty samochód i wymienił na inny model.

INNY,ale nie lepszy.

A wiecie dlaczego???
Bo to nie Wy nie zdradziłyście.I to nie Wasza wina,nie miłayście wyboru,za to WASI mężowie mieli wybór ,mogli majtki ściągać po za małżenską sypialnią tylko do sikania,a nie przed pierwszą lepszą panienką....Było im zle????
Mogli przyjśc i rozmawiać z żoną,nie z substytutem,wypucowanym na randkę.
Tak robią uczciwi ludzie.


A tak na koniec---w końcu ta druga:)wzięła sobie zuzyty prze Was towar:)

Niech się z wadliwym sprzętem męczy.


Do życia Dziewczyny!!!!!!!!!!!!!!!!!

A M E N  - mądrze i jakby o mnie trochę, dlatego przyklaskuję czym tylko mogę wink

46

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

W październiku,po 1,5 roku związku i po roku wspólnego mieszkania odkryłam,że mój eks ma romans z inną dziewczyną. Natychmiastowa wyprowadzka,złamane serce i miliony myśli"Dlaczego?" Mojego samopoczucia nie poprawiał fakt,że w czasie kiedy ja prawie umieram z rozpaczy on jest z tą drugą i ich związek kwitnie. Płakałam,nie spałam,nie jadłam i tysiące razy analizowałam każdy nasz wspólny dzień.Mieliśmy ze sobą kontakt,bo musieliśmy załatwić sprawy związane z mieszkaniem,rozmawialiśmy normalnie i ja tylko raz zbłaźniłam się mówiąc,że mimo iż nie chciałabym z nim być to tęsknię za nim.On nie chciał wracać bo był z tą drugą. Od razu po zerwaniu rzuciłam się w wir spotkań towarzyskich,imprez,oglądałam filmy na które nigdy nie miałam czasu i czytałam książki. Strasznie cierpiałam,ale usunęłam nasze wspólne zdjęcia i kontaktowałam się z nim tylko jeśli chodziło o sprawy mieszkaniowe. Po 1,5 miesiąca od rozstania załatwiliśmy wszystkie kwestię i od tamtej pory nie mamy żadnego kontaktu(wywaliłam go ze wszystkich portali społecznościowych i nie mam jego numeru telefonu). Nie jesteśmy razem już 2,5 miesiąca,a ja odżyłam! Już za nim nie płaczę,pogodziłam się całkowicie z naszym rozstaniem i co najważniejsze :JUZ GO NIE KOCHAM! Nie obchodzi mnie już co robi,czy jest z tą drugą czy nie. Stwierdziłam,że przez te 2,5 miesiąca kiedy byłam sama zrobiłam więcej ciekawych rzeczy niż przez całe 1,5 roku bycia z nim! Ten człowiek tylko ściągał mnie na dno i bardzo się cieszę,że ten związek się skończył! Chcę być na razie sama,ale spotykam się bardzo często ze znajomymi i przyjaciółmi,oglądam filmy,czytam książki i widzę przyszłości-bez niego smile. Nabrałam wiatru w żagle i wreszcie zaczynam żyć! A jemu życzę szczęścia i sama się sobie dziwię,że byłam z kimś tak złym jak on.Ale cóż,człowiek uczy się na własnych błędach smile
Do wszystkich dziewczyn,które wciąż kochają : przejdzie Wam! Musicie być cierpliwe,gotowe na wzloty i upadki,ale pamiętajcie,że ta satysfakcja gdy zdajcie sobie sprawę,że istnieje życie po eks-jest nie do opisania smile

47

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
Avarela napisał/a:

W październiku,po 1,5 roku związku i po roku wspólnego mieszkania odkryłam,że mój eks ma romans z inną dziewczyną. Natychmiastowa wyprowadzka,złamane serce i miliony myśli"Dlaczego?" Mojego samopoczucia nie poprawiał fakt,że w czasie kiedy ja prawie umieram z rozpaczy on jest z tą drugą i ich związek kwitnie. Płakałam,nie spałam,nie jadłam i tysiące razy analizowałam każdy nasz wspólny dzień.Mieliśmy ze sobą kontakt,bo musieliśmy załatwić sprawy związane z mieszkaniem,rozmawialiśmy normalnie i ja tylko raz zbłaźniłam się mówiąc,że mimo iż nie chciałabym z nim być to tęsknię za nim.On nie chciał wracać bo był z tą drugą. Od razu po zerwaniu rzuciłam się w wir spotkań towarzyskich,imprez,oglądałam filmy na które nigdy nie miałam czasu i czytałam książki. Strasznie cierpiałam,ale usunęłam nasze wspólne zdjęcia i kontaktowałam się z nim tylko jeśli chodziło o sprawy mieszkaniowe. Po 1,5 miesiąca od rozstania załatwiliśmy wszystkie kwestię i od tamtej pory nie mamy żadnego kontaktu(wywaliłam go ze wszystkich portali społecznościowych i nie mam jego numeru telefonu). Nie jesteśmy razem już 2,5 miesiąca,a ja odżyłam! Już za nim nie płaczę,pogodziłam się całkowicie z naszym rozstaniem i co najważniejsze :JUZ GO NIE KOCHAM! Nie obchodzi mnie już co robi,czy jest z tą drugą czy nie. Stwierdziłam,że przez te 2,5 miesiąca kiedy byłam sama zrobiłam więcej ciekawych rzeczy niż przez całe 1,5 roku bycia z nim! Ten człowiek tylko ściągał mnie na dno i bardzo się cieszę,że ten związek się skończył! Chcę być na razie sama,ale spotykam się bardzo często ze znajomymi i przyjaciółmi,oglądam filmy,czytam książki i widzę przyszłości-bez niego smile. Nabrałam wiatru w żagle i wreszcie zaczynam żyć! A jemu życzę szczęścia i sama się sobie dziwię,że byłam z kimś tak złym jak on.Ale cóż,człowiek uczy się na własnych błędach smile
Do wszystkich dziewczyn,które wciąż kochają : przejdzie Wam! Musicie być cierpliwe,gotowe na wzloty i upadki,ale pamiętajcie,że ta satysfakcja gdy zdajcie sobie sprawę,że istnieje życie po eks-jest nie do opisania smile

Robie bardzo podobnie.
Rozstaje sie, usuwam wszelkie pamiatki, zdjecia, podarunki numery telefonow, nie kontaktuje sie.... Owszem, poczatki sa ciezkie, bo jednak sie od dluzszego czasu spedzalo dnie razem i to wraca. Ale ja sie rzucam wlasnie w wir spotkan, roznych koncertow, pokazow, sportu... Aktywnosc fizyczna moze swietnie wymeczyc...no i spi sie lepiej. Biore na jakis czas dodatkowe godziny w pracy. I pozwalam czasowi robic swoje. Jakos zawsze tak bylo ze szybko znajdywalam kolejnego faceta no i nowa milosc zaczynala dzialac cuda. smile
Generalnie nie na facecie swiat sie konczy. Sa jeszcze inne rzeczy ktore sa rownie ciekawe. Sa inni ludzie...
Nie boje sie byc sama, nie musze byc z kims zeby czuc sie dobrze.

48

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Toż to dopiero miłość i toż to dopiero związek. Aż półtora roku...wielkie słowa, wielkie zobowiązania...a wystarczyło 6 tygodni, aby zapomnieć o uczuciu. Szczerze, to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać.

Przechodzi to zakochanie, fascynacja, zauroczenie (dla mnie to synonimy). Ale miłość nie przechodzi. Miałem dwie partnerki przy których serce biło mi szybciej. Jedną w liceum jeszcze. Kilka miesięcy nam się razem zeszło nim się posypało. Sentyment i wspomnienia gdzieś tam zostają, bo szczerze ją pokochałem. Wszak tej pierwszej miłości nigdy się nie zapomina. Rozstanie nasze było bardzo nieładne. Pomimo iż upłynęło ponad 8,5 roku to pamiętliwy ze mnie skurczybyk, a pewnych rzeczy nie jestem w stanie wybaczyć. Tym bardziej, że wtrącała się namiętnie w mój kolejny związek.

W drugim wypadku to było niemal 7 lat. Mniej więcej od lutego nie jesteśmy razem. Raz na kilka tygodni zdarza nam się wymienić grzecznościowe smsy i tyle.

W obu wypadkach poświęciłem czas i oddałem kawałek swojego serca i swojej duszy. Nie były to słowa i deklaracje puszczone na wiatr. Nie da się odkochać. Da się za to zamknąć dany rozdział w życiu, wyciągnąć wnioski i nauczyć życia na nowo. Da się odbudować to, co się utraciło. Tylko do tego potrzeba czasu i samozaparcia.

Oczywiście - w międzyczasie (pomiędzy związkami) zdarzały mi się różne przygody. Czasem przyjacielski seks, czasem jakaś fascynacja. Nawet jeśli coś mi się nie udało to pozostaje z tymi osobami w dobrych relacjach. Przecież nie chodzi o to, aby się na siebie obrażać jeśli rozstanie przeszło we względnie pokojowy sposób.

49

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Oprócz obecnego związku, który trwa już prawie 5 lat miałem jeszcze jeden, który trwał 3 miesiące. Zabrzmi to trochę głupio dla starszych osób, ale ten 3 miesięczne "chodzenie" odbywało się za czasów gimnazjum (ja chodziłem do 3 klasy, ona do 1). Czegoś takiego nie przeżyłem nigdy dotychczas. Oczywiście, nie było w głowie (mi bynajmniej) żadnych kontaktów seksualnych bo to za wcześnie, ale jak sobie przypomnę wymykanie się z domu o 24, aby się z nią spotkać w umówionym miejscu i przez 2h tulić się, rozmawiać i całować to uśmiech wraca na twarzy smile . To był też burzliwy związek- różnica temperamentów jak również szczeniackie zachowanie. Lecz ta 1 poważna miłość zawsze w jakimś kącie serca będzie.

A ile czasu trwało odkochiwanie się? Ponad rok... Chociaż mi niczego nie brakowało, miałem "pocieszycielki" to jednak czas wyleczył rany.
Jeszcze kiedyś spotkaliśmy się u mnie w 2 mieszkaniu ale tylko na rozmowę, tulenie się do siebie i na pocałunki. Od tego momentu zakończona została znajomość choć mieszkamy od siebie niedaleko.

Teraz wspominam to jako fajna przygoda, która na szczęście się zakończyła smile .

50

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
yoghurt007 napisał/a:

Toż to dopiero miłość i toż to dopiero związek. Aż półtora roku...wielkie słowa, wielkie zobowiązania...a wystarczyło 6 tygodni, aby zapomnieć o uczuciu. Szczerze, to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać.

No dobrze ale co ma zrobic kobieta ktora rzucono w nieladny sposob?
Owszem kochala, oddala kawalek serca, czastke zycia i morze uczuc a dostala w zamian niewiele albo wrecz gorzkie rozstanie.
Wtedy rzeczywiscie nie ma sensu plakach i szlochac przez kolejne lata bo to do niczego nie prowadzi ani niczego nie poprawia. Jedyne co to mozna wtedy przegapic szanse na zwiazek z innym, lepszym mezczyzna... smile
Czasem milosc jest pomylka, czasem wydaje sie mocno czlowiekowi ze kocha. A rozstanie uswiadamia nam ze w sumie i tak na dobra sprawe to sie nie kochalo... To sa normalne ludzkie bledy, zdarzaja sie kazdemu.

I nie zgodze sie ze milosc nie przechodzi. Przechodzi. smile Owszem wspomnienia sa, sentyment jest...ale nie ma juz taryfy ulgowej dla tego faceta bo w  imie czego ma byc?

51

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Miłość nie zawsze oznacza jakąkolwiek taryfę ulgową. Kłócąc się ze swoim partnerem, pomimo całej swojej złości jaką czujesz w danej chwili, to i tak go kochasz. Po rozstaniu jest dla mnie tak samo - miłość nie jest wtedy uczuciem dominującym, ale to nie znaczy, że jej nie ma.

52

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Mi sie jeszcze nie udalo....i powiem szczerze, ze martwi mnie to. Myslalam, ze po miesiacu, dwoch, juz otrzasne sie, bedzie ok. Tak, na co dzien funkcjonuje normalnie, potrafie byc wesola, niby wszystko ok, ale....jest w sercu tak mocno, ze wypelnia je cale. Jest cieplo na sama mysl o nim. Inni mezczyzni? Nikt mu nie dorownuje. Wiem, wiem, jak w podstawowce, ale sama jestem zdzwiona tym, nie sadzilam, ze tak mocno wdarl sie do mojego serca.

A z drugiej strony zaakceptowalam jego decyzje, jego powrot do malzenstwa. Dla tych, ktorzy od razu chcieliby mnie okrzyknac glupia manufaktura czy czyms takim - nie bylam kochanka, nie wchodzilam w malzenstwo. Opisywalam swoj przypadek, poznalam go gdy "byl wolny". Ale potem nie byl. Bo po kilku latach zona wrocila. Niewazne. Wazne, ze odszedl.

I co? I wiem, ze jego milosc do mnie nie byla tak duza by trwac, a moze trwa, ale jest inna. Nie taka by budowac zycie. Wiem to, ale nie zmienia to mojego uczucia.

Stal sie normalnie idolem. Nawet jego wady sa wspaniale, i rozumiem nawet to co zrobil. Masakra. Nie sadzilam, ze "na starosc" bede przechodzic cos takiego.

Nie wyobrazam sobie, ze zapomne. Licze jedynie na to, ze z czasem przyzwyczaje sie do tego, ze to tak ma byc...Tylko wciaz nie ma miejsca we mnie nawet na mysl o kims innym.

53

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

MIKA123 przepieknię mi się czyta Twoje posty- w tej chwili mojego życia wręcz jak mantra. Dziękuje wszystkim za te mądre posty, że nie jestem sama, że to co czuje i przechodze jest podobne do Waszych uczuć.
mam 10 lat małżeństwa za sobą, gdzie wydawało mi sie ze to miłość po grób jak to mąż mawiał teraz umierac się juz nie boi smile ale przeszło mu szybko, jak syn miał 3 - 4 lata zaczął sie oddalać i te ostatnie 4 lata to koszmar samotnosci, maz kłamał zdradza i do tego mnie ponizał- zreszta juz o tym pisałam a ja jak sparaliżowana nic nie potrafiłam powiedzieć, sprzeciwić sie.
Mija 6 miesiecy odkąd sama zostałam i powoli wydawało mi sie ze staje na nogi az do świat trafiło mnei strasznie i znowu płacze tyle ze nie wiem za czym, może za brakiem stabilizacji bo oprócz meza straciłam prace, łatam budżet z miesiąca na miesiac, na gwałt szukam pracy.
Rozwala mnie swiadomosc ze mój mąż ma pieniądze kobiety, jest zadowolony bo pozbył się mnie. ale czekam i walcze bo muszą przyjść lepsze dni.
Teraz przynajmniej już zaczynam widzic słyszec swiat co się wokół mnie dzieje, uśmiecham się.
I jedno pytanie mam do Was dziewczyny jeśli miałyśmy takich meżów to czy jest szansa spotkać normalnego człowieka, meżczyzne?
To co we mnie teraz jest to nie pytanie jak zapomnieć, bo nie zapomne jedynie uświadomie sobie co mnie spotkała a ból musze zaakceptowac, zaczać z nim życ moze kiedyś mi odpuści - pytam o strach przed meżczyznami i pogarde która we mnie jest.
boje sie zaufac bo znowu sptka mnei to samo to jak ich natura zdradzac porzucac i obwiniac nas? Czy oni potrafią kochac szanowac czy tylko szybko sie nudza? moj mąż zdradzał mnie wielokrotnie, oprócz pracy zył tylko swoimi związkami nie mial czasu a ni ochoty na nic co rodzinne, wspólne nasze, nawet dla dziecka nie miewał czasu , dopiero teraz regularnie go odwiedza jak na złość przychodzi po niego cześciej niez gdy mieszkalismy razem.

54

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Byliśmy 4 lata razem, a 3 małżeństwem. Od poczatku września nie jesteśmy razem. Rozstanie przebiegło burzliwie, on był w stosunku do mnie nie uczciwy, a ja po odkryciu tego, wywaliłam go z domu tylko w tym co miał na sobie. Była włoska awantura z gatunku tych, gdzie interweniują sąsiedzi i pytają czy wszyscy są jeszcze żywi. wink
Nie chciałam przez miesiąc gadać, nie odbierałam telefonów, potem emocje opadły i zaczełam tęsknić. Chciałam żeby wrócił, on nie chciał. Potem on chciał, a ja nie chciałam i tak w kółko. Minęły 4 miesiące- a ja? Już go nie kocham! Na prawdę już go NIE KOCHAM! Myslałam, że umrę, a jednak nadal żyję i mam apetyt na to zycie jak nigdy dotąd. Mam masę nowych znajomości, nowych pasji, nowych planów na przyszłość. Czuję, że w życiu  nadejdzie to moje prawdziwe szczęście i patrzę z ciekawością i nadzieją w przyszłość.
Jeszcze tylko czeka mnie rozwód, co nie będzie przyjemne. Ale na razie nie chcę o tym myśleć, pomyślę jak jeszcze trochę się zdystansuję.

Będzie dobrze, dziewczyny (i nie tylko dziewczyny). Nie ma co myśleć i roztkliwiać się nad przeszłością, tylko lepiej patrzeć co jest i będzie. A będzie lepiej. Bo dlaczego miałoby byc inaczej?

55

Odp: do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?
MIKA123 napisał/a:

Dziewczyny!


Kiedy rozwala Nam się świat,w kawałeczki,na tysiące,kiedy wydaje sie,że nigdy nic nie posklejamy,kiedy stajemy nad gruzowiskiem swojego zycia,serce nie bije,nie ma snu,nie czujemy głodu,budzimy sie na mokrej poduszce od łez,kiedy jestesmy zmuszone podejmować decyzje,na które nie mamy ochoty,bo czujemy,ze podejmujemy je wbrew komuś,kogo kochamy,kiedy dzien nie rózni się od nocy,kiedy sen nie przychodzi,a mysli,które z głowy wyganiamy,jakims niebywałem cudem wkradają się tam z powrotem,kiedy tęsknota jest tak wielka,że odczuwamy ból każdym kawałkiem ciała,w końcu ,kiedy bierzemy wine na siebie,zadajemy pytania,na które i tak nie uzyskujemy odpowiedzi-----to wszystko ,te reakcje,są normalne.







Ciągle kochałam.Robiłam wszystko,żeby pogrzebac tę moja miłość...Żałoba po zdradzie jest straszna ,dla mnie była straszna...

Odchodziłam od zmysłów....Nie wiem,co trzymało mnie przy życiu,robot ,nawet ludzki,ma chyba jakieś wewnętrzne zasilanie.Może to były MOJE DZIECI,może jakaś wewnetrzna siła.Nie wiem,a;e cokolwiek to nie było---przeżyłam.



Niczego nie planuję,cieszę się tym co mam,jestem szczęśliwa i choćby to szczęscie miło trwać krótko,to zostaną mi piekne wspomnienia....Tak teraz podchodzę do życia.


Powodzenia Dziewczyny

DZIĘKUJĘ ZA TĘ WYPOWIEDŹ,NIE JESTEŚ SAMA-POZDRAWIAM WSZYSKIE ZDRADZONE.GŁOWA DO GÓRY,BĘDZIE DOBRZE...

Posty [ 56 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » do tych,którym się udało - kiedy przestałyście/liście kochać ex?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024