Trafiłam na to forum wczoraj zupełnie przez przypadek. Postanowiłam napisać, bo jestem załamana tym, że ciągle jestem sama. Za niedługo kończę 26 lat i moje doświadczenia z mężczyznami są niewielkie. Można powiedzieć, że tak naprawdę to nigdy z nikim nie byłam. Jakieś tam znajomości z mężczyznami bywały w moim życiu, ale krótkie i nic nie znaczące. Byłam dość nieśmiała jako nastolatka, wstydziłam się odezwać w towarzystwie, miałam niskie poczucie własnej wartości, byłam bardzo mało pewna siebie, kiepsko szła mi rozmowa z innymi ludźmi, szczególnie z chłopakami. W liceum poznałam kilka dziewczyn, stworzyła się nam taka paczka przyjaciół (do tej pory przyjaźń między nami trwa). Dzięki tej przyjaźni oraz kierunkowi studiów uwierzyłam, że jestem coś warta, stałam się otwarta, bardziej śmiała itd. Ogólnie mówiąc bardzo się zmieniła, przełamałam swoją nieśmiałość, strach przed kontaktami z ludźmi, dość łatwo zawieram znajomości. Kosztowało mnie to trochę pracy, ale było warto:).
Ale moim problemem, który pozostał jest samotność. Nie chodzi tu o samotność w kontaktach z ludźmi, bo mam zgrane grono przyjaciół, mam znajomych. Ale chodzi mi o taką samotność jakby powiedzieć emocjonalną. Chyba każdy w życiu chcę mieć osobę, która będzie ją kochać, dla której będzie ważna. Bardzo źle mi jest z tym, że nie mam faceta. Szczególnie, że ja tylko wśród mojego grona jestem sama. Próbowałam sobie z tym radzić na różne sposoby, ale ostatnio już nie daję rady. Jeszcze jakbym była przejściowo sama, to byłoby inaczej, ale całe życie. Jest to dla mnie wielka porażka. Zaczynam powoli tracić to co budowałam przez tyle lat czyli poczucie własnej wartości. Znów powoli zaczynam nienawidzić siebie. Jeszcze widząc, że wszyscy wokół zaręczają się, biorą śluby, rodzą dzieci, czuję się coraz bardziej bezsilna w tej samotności.
Nie wiem dlaczego nie potrafię sobie kogoś znaleźć, ogólnie to wszyscy się dziwią. Próbowałam już różnych rzeczy, ale się nie udało.
Boję się, że zawsze będę sama, że nie będę mieć męża i dzieci, o których tak strasznie marzę. Najbardziej boję się, że przyjdzie taki czas, że nie będę mieć do kogo otworzyć ust.
przepraszam za tak długi post