Ja - jestem koło trzydziestki, nie sześćdziesiątki. Chce się kochać często i w urozmaicony sposób. Nie jestem mężatką, ale nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie, bo żyję w stałym związku od pięciu lat. Aktywna seksualnie od 16 roku życia, w poprzednich kilku związkach kochałam się przynajmniej raz dziennie i to była dla mnie norma.
On - koło czterdziestki. Tak, jeszcze mu normalnie stoi. Potrzebuje seksu raz na 2-3 miesiące albo rzadziej.
Na początku - seks był dopiero po dwóch miesiącach bardzo częstych spotkań (uwiodłam go, bo chyba sam by się nie skapnął), ale wydawał mi się inteligentny i przystojny, plus mieliśmy podobne zainteresowania, więc jakoś nie zaprzątałam sobie tą "delikatną aseksualnością" głowy, pomyślałam, że może jest nieśmiały i nie ma zbyt dużego doświadczenia z kobietami (co w jakimś sensie wydawało mi się wtedy pociągające). Kolejny seks? O rany, minęła wieczność, myślałam, że nie wytrzymie. Ale jeszcze pi razy oko coś tam się trafiało co dwa, trzy tygodnie, przez pierwsze dwa lata. Teraz też dwa, trzy, tylko jak napisałam wyżej - miesiące.
Długie i szczere rozmowy, kuszenie, "szczucie cycem", drażnienie, bycie łagodną, większe zadbanie o siebie, olewanie, "zagrożenie zdradą", propozycja pójścia do specjalisty - nic.
W końcu nie wytrzymałam - umówiłam się z kimś z przeszłości. Cóż, nie czułam się z tym dobrze. To znaczy, heh, wiecie, było dobrze. NO ALE TAK SIĘ NIE ROBI, nie?
Wróciłam z podkulonym ogonem i tak sobie żyłam, jak ta sezonowa dziewica konsekrowana, aż tu nagle, nie pytając się mnie o zgodę (bo kiedy niby uczucie o coś pyta) spodobał mi się ktoś inny, ktoś, kto ma równie popierniczoną sytuację, tylko trochę innego typu. Siebie jesteśmy warci - myślę sobie, machając mojej moralności na dobranoc. Tylko my jeszcze nie ten tego, więc... No ale nieważne.
Do czego zmierzam?
Otóż:
a). wszystko w życiu można zmienić...
b). ...a już na pewno partnera, niezależnie od tego w jakiej sytuacji jesteśmy
c). najważniejsze jest nasze szczęście (co nam po szczęściu innych, skoro sami nie jesteśmy szczęśliwi?!)
d). seks jest w życiu bardzo, bardzo, bardzo ważny
e). tak, można ze sobą zerwać jeśli występuje niedopasowanie seksualne
f). warto dobrze poznać poziom "zboczenia" potencjalnego przyszłego partnera zanim wynajmie się uroczą kawalerkę na Mokotowie
Czekam na odpowiedni moment, zbieram w sobie siły, zrobię to tak, żeby zranić go jak najmniej, bo to dobry facet i życzę mu jak najlepiej, ale teraz jest biedaczek bez pracy, więc mu tego nie zrobię. Jeszcze troszkę.
Bonus - co pomagało żeby chociaż przez chwilę pomiętosił cyca:
- konsekwentne olewanie przez trzy-cztery dni (częste wychodzenie, nie mówienie jak było w pracy, robienie rzeczy samej itp.)
- bezpośredniość pod tytułem "dzisiaj będziemy się rżnąć i ch*j mnie obchodzi czy masz na to ochotę, a zrobimy to w ten sposób, że... [wstaw dosyć agresywny opis seksu]"
Powodzenia, miłe panie. Orgazmicznych przeżyć dla Was (i dla mnie!) 