Autor zapomniał nakreślić sytuację do pełna. Albo nie chciał. Albo nie zwraca uwagi na resztę.
Tak ja jestem tą "żoną" choć ja się ów tak nie nazywam bo nią nie jestem. Jesteśmy "wieczni narzeczeni". Dlaczego, bo autor chce tylko iść do urządu stanu cywilnego, a potem do domu-i tyle. Czyli jak widać tu już się różnimy zdaniami.
Link do forum wysłał mi w środę o 17:30, ale jakoś nie miałam czasu czytać. No i dobra skoro on postanowił tak napisać zamiast porozmawiać to ok.
No to tak. Nie dodał także, że od dawna cały czas siedzi na komórce. Nawet jak do niego mówię to nie słucha. A potem informacja, że czegoś nie mówiłam. Kilka razy dopytywałam co on cały czas robi na telefonie. Twierdzi, że czyta oraz ogląda wiadomości i gra. Jak dla mnie pewnie nie do końca prawda. Coś mnie w nocy też często wybudzało. Może jakaś paranoja po czasie kiedy o mało co by mnie zdradził. O tak kiedyś go złapałam, przez przypadek. I już chyba zawsze będę miała z tyłu głowy czy znów ten czas nie nadszedł.
Już nie raz zwracałam mu uwagę by więcej pomagał. Dzieciaki ciągle mama i mama, ogarnianie domu, w pracy roboty aż po kurek. No po prostu człowiek ma dość. W styczniu dostałam zapalenia zatok i wtedy wykrzyczałam dosłownie, że "mam dość". Ale jak widać nikogo to nie interesuje.
I co. Pojawiła się możliwość imprezy w firmie. Zresetowania się. To druga impreza kiedy pracuje. Na pierwszą poszłam z koleżanką z pracy bo on nie za bardzo chciał. Teraz go chciałam zabrać nikt go z pracy nie zna, nawet nie widział. Ja znam drugie połówki od moich koleżanek i kolegów z pracy. A jego słowa dokładnie brzmiały tak "jak chcesz ja się będę tam nudził". Ale no dobra bądźmy pozytywnie nastawieni. Na pewno z kimś pogada. Czyta o samochodach a u mnie prawie cały czas o tym rozmawiają.
Pozytywność opadła gdy byliśmy na sali. Ponury jak nie wiem co. Jak chciałam się przejść po korytarzu to powiedział - "a po co". Już nie mówiłam, że chodzi o to by pogadać z kimś. Po to się wychodzi z sali.
Nikt nie zauważył, że nie tańczyliśmy. I raczej mieli to gdzieś. Prosił mnie, ale wiem, że nie chciał tańczyć był ponury jak chmury burzowe, oraz wiem, że tego nie lubi. Dodam, że byliśmy na weselach rodzinnych i nie tańczyliśmy. Poza tym było może 8 par na parkiecie. Część ludzi właśnie powychodziła pogadać na korytarz i na dwór. A i dj beznadziejnie grał (w pracy na niego narzekali w poniedziałek).
Kilka razy zagadywałam czy chce kawę, herbatę, ciasto, zimna płytę a on nie, nie i nie tylko siedział jak posąg.
A jak ten Pan poprosił mnie do tańca to wpierw zapytał autora postu czy się zgadza- no i się zgodził i nawet wtedy się uśmiechnął -choć miałam nadzieję, że się nie zgodzi. No ale spoko idę. Dwie piosenki zatańczyliśmy, ile mogło to trwać? 5 minut 8? Potem tańczyłam z znajomymi w kółku to zamiast autor dołączyć wyszedł.
Potem zaczął cały czas pytać kiedy idziemy, kiedy idziemy. Ja co powiedziałam? "Że nie chce wyjść pierwsza". On zawsze chce się szybko ulotnic.
O 23 powiedział, że jedzie do domu beze mnie i wyszedł. Bez dania mi możliwości na żadną reakcje. Hmmm i to nie jest upokorzenie? Ja nie biegłam za nim bo mnie zamurowało a jakbym się ruszyła to bym się tylko rozpłakała.
Po chwili załatwiłam sobie transport z koleżanką do domu. Ale jak o 24 zobaczyłam, że czeka to wróciłam z nim. Żałuję, że jego zaprosiłam.
A następnego dnia jak się zachowywał. Zamknął się w sypialni i cały dzień tam siedział. Jak był obiad gotowy to wyszedł nie wiadomo gdzie. Nie chce rozmawiać to nie. I taki cały tydzień sobie mija. Siedzi w pokoju. A ja się zajmuje dziećmi prawie cały czas sama. I śpię w pokoju syna na podłodze bo skoro chce być sam niech będzie sam. Do pracy też zaczełam jeździć autobusem. Pracujemy niedaleko siebie.
Jaki werdykt mogłam iść sama.
I drugi raz tego błędu nie popełnię, w lipcu wesele więc idę sama z dziećmi.
Choć możliwe, że do tego czasu nawet już nie będziemy razem mieszkać bo szukam mieszkania do kupienia. Wyprowadzam się. Mam dość.
Ps. Kierowcy nie potrzebuje. Na pierwszą imprezę taksówka jechałam. Na tą też bym mogła. Albo z znajomymi.