Czy to sekta? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

1

Temat: Czy to sekta?

Mąż mojej bliskiej koleżanki  (nazwijmy go Adam) nigdy nie był religijną osobą. Był tzw. wierzącym niepraktykującym. Jakoś 2 lata temu wszedł  do grupy znajomych przez kolegę, który siedzi w niej od lat. Od tamtej pory radykalnie zmieniły się jego poglądy – raptem stał się nacjonalistą, zrobił ostry skręt  w prawo, stał się bardzo religijny, bardzo wierzący. Jedyne o czym by rozmawiał (i pouczał) to religia, opowiada o tym jak bardzo jego grupa pomogła mu odnalezć właściwą drogę, już wie jak ma żyć itp. Mają swojego lidera, tzn. osobę, która decyduje o wszystkim, a jej zdanie jest niepodważalne i nikt z nim nie dyskutuje. On wie najlepiej. Do lidera dostęp ma tylko nieliczna grupka zaufanych ludzi, sam z resztą grupy widuje się np. w święta, by złożyć im życzenia. Z tego co wiem nikt nie płaci za to, że jest w grupie, „jedynie” od czasu do czasu musi pracować nieodpłatnie w wolny dzień w obiekcie należącym do zgrupowania. Każdy ma swój zawód, swoje rodziny. Z tego co wiem, Adam nie jest jeszcze "pełnoprawnym" członkiem, jego żona twierdzi, że on jeszcze tylko sobie chodzi do nich kiedy chce i się od nich uczy o religii, o tym jak trzeba żyć itp.

Rodzina Adama oraz znajomi zauważyli zmianę i nie bardzo wiedzą, co się dzieje, tak bardzo zmienił poglądy. Ja sama zauważyłam, że wszystko wg niego podchodzi pod religię, wszystko jest wg niego z nią powiązane. Sam Adam przy mnie, czy innych znajomych na temat grupy nic nie mówi, mam wrażenie jakby to był jakiś sekret. Raz mi powiedział, że nawet jak mi powie, to ja tego i tak nie zrozumiem.

Z opowiadań koleżanki wiem, że on sam twierdzi, że nikt go do niczego nie zmusza, że chodzi tam dobrowolnie, że to nie jest tak, że każdy z ulicy jest wpuszczany. Jest  na odwrót – wpuszczany jest stopniowo, musi najpierw uzyskać zaufanie. Są raczej skryci, nie mówią kim są, jaki mają cel - ponoć zbliża się koniec świata, a ich zgrupowanie wraz z innymi odegra w nim znaczącą rolę, na pewno jednak nie chodzi o jakieś masowe samobójstwo, z tego co opowiadała koleżanka wiąże się to z jakąś pomocą dla świata). Sam ich lider (co też jest tajemnicą) jest ponoć wybrany przez Boga, ma jakiś pozasmysłowy kontakt i jest takim sekretnym papieżem, ale nie mówi się o tym głośno, bo ma za dużo wrogów, którzy chcą go znalezc i go zlikwidować.

Koleżanka zaczyna się trochę martwić, ponieważ zaangażowanie (religijne) Adama wzrasta, choć mam wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z powagi problemu, że to po prostu może być sekta. W żartach mówi o praniu mózgu, ale ja zastanawiam się, czy na pewno żartuje, albo czy jest się z czego śmiać... Tą grupę określa znów żartem mianem „oazy”. Doszło do tego, że wstydzi się wspólnych spotkań ze znajomymi przez teorie, które wygłasza jej nowo-nawrócony mąż. On sam z kolei twierdzi, że się nie zmienił i nie rozumie problemu. Nie rozumie, czemu rodzina się go czepia, przecież nie kradnie, nie zabija, tylko poznał prawdę i zaczął iść dobrą drogą, w przeciwieństwie reszty świata.

Nie znam się, ale mi to zgrupowanie przypomina sektę. Czy jest ktoś kto się na tym zna i jest w stanie stwierdzić co to jest? No i jaki sposób łagodnie powiedzieć o tym koleżance, żeby mnie zle nie zrozumiała? I co z jej mężem? Podejrzewam, że z nim będzie dużo trudniej...

Zobacz podobne tematy :
Odp: Czy to sekta?

Znaczy się... chcesz usłyszeć: tak, to sekta. (?)
Religia... hmm... jakby to ludziom wytłumaczyć, bo to słowo jest źle używane. Religia to po prostu praktyki duchowe. Praktyki duchowe mają różne ugruntowania kulturowe i historyczne. Można nie należeć do żadnego zgrupowania a i tak praktykować religijność. Zgrupowań jest wiele. Są te duże i małe. Małe nie są mocno ugruntowane. Duże wzbudzają więcej zaufania. Każde zgrupowanie potrzebuje lidera i podliderów (no nie da się inaczej zarządzać). Jest papież, jest kapłan, jest guru, jest mistrz... Powinni pełnić rolę nauczyciela. To bardzo zawiły temat. Aż mi się nie chce pisać, choć fajnie sobie o tym pogadać na żywo.
Pytanie brzmi: czy zachowanie Adama mocno się pogorszyło? Czy zaczął okazywać pogardę dla innych? Jeśli tak, to są to fałszywe praktyki duchowe, które można spokojnie nazwać sektą.

3

Odp: Czy to sekta?

Niestety wypełnia to znamiona sekty. Przede wszystkim nieomylny i wskazany przez Boga lider. Zamknięta grupa powołanych. Członkowie grupy bardzo podobni do siebie. Ulegają praniu mózgów. Atmosfera tajemniczości, zapewne jakieś misji.
Co się da zrobić? Jeżeli mąż koleżanki, nie ma woli wyzwolenia się z tego co tam zapodają, to niewiele da się zrobić. Żona może coś podziałać. Z tego co wiem to zakon dominikanów, działa w tej mierze. Można poszukać na necie i do nich się zwrócić.

4

Odp: Czy to sekta?

A co wspólnego z sekta miałby mieć nacjonalizm? Jedzie mi jakąś tania propagandą.
Nie życzę sobie propagandy na takim forum.

5

Odp: Czy to sekta?
ulle napisał/a:

A co wspólnego z sekta miałby mieć nacjonalizm?

A dlaczego nie?

6

Odp: Czy to sekta?
balin napisał/a:
ulle napisał/a:

A co wspólnego z sekta miałby mieć nacjonalizm?

A dlaczego nie?

A dlaczego tak?

7 Ostatnio edytowany przez balin (2019-03-19 22:45:58)

Odp: Czy to sekta?
ulle napisał/a:
balin napisał/a:
ulle napisał/a:

A co wspólnego z sekta miałby mieć nacjonalizm?

A dlaczego nie?

A dlaczego tak?

W Polsce mamy do czynienia z katolicyzmem narodowym, powstałym jeszcze w czasie rozbiorów. Jego głównym założeniem jest stwierdzenie, że jesteśmy narodem wybranym, cierpiącym za inne narody. To widać miedzy innymi w dziełach Mickiewicza. Pójście w tym kierunku, było oczywiście odejściem od idei katolickiej - beznarodowej. I może być dobrym podkładem pod powstanie różnego rodzaju sekt. To może być np. jakaś odmiana ONR - Obozu Narodowo-Radykalnego.

8

Odp: Czy to sekta?

Moim zdaniem to na sto procent sekta z której niestety wychodzą tylko nieliczni Może nie jest jeszcze za późno aby powstrzymać Adama przed wpakowaniem się w szambo

9

Odp: Czy to sekta?

Nie czuję się kompetentna, by ocenić czy to towarzystwo, które tak pochłania i zmienia zachowanie męża koleżanki to sekta, czy nie, ale na pewno ma na niego ogromny wpływ i to co mówi nosi znamiona bycia poddawanym bardzo silnemu wpływowi. Jestem przekonana, że warto być czujnym, bo często osoba będąca ofiarą psychomanipulacji zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy, tym bardziej, że czując się kimś wybranym, powołanym do czegoś wielkiego, potrzebnym, akceptowanym odczuwa złudne poczucie szczęścia, którego wszyscy przecież pragniemy, a które w tym przypadku może okazać się jak narkotyk, czyli wciągające i zgubne.

Znam małżeństwo, które kilka lat temu wstąpiło do kościoła będącego odłamem religii chrześcijańskiej. To relatywnie niewielka społeczność będąca pod ogromnym wpływem pastora, pozornie nieszkodliwa, ale wyraźnie zmieniająca mentalność, sposób życia i patrzenia tych osób na innych, niebędących członkami kościoła. Z nią swego czasu byłam naprawdę blisko, to było jeszcze przed wstąpieniem do zgromadzenia, ale kiedy czułam, że każda nasza rozmowa zmierza ku jednemu, to jest próbom namówienia mnie, by przyjść, zobaczyć, przekonać się, czyli prawdopodobnie ostatecznie się przyłączyć, to znajomość stała się męcząca i mocno ją rozluźniłam. Tym niemniej na FB od czasu do czasu widzę jakieś krótkie filmy, w tym nagrywane przez jej męża, na których on sam opowiada o swojej wierze, o Bogu - niby wzniosłe, wartościowe, ale jest w nim, w jego oczach, coś absolutnie niepokojącego, coś, co wygląda niemal jak obłęd. Pomijam przy tym nadawanie mistycznego znaczenia wszystkiemu, co się wokół nich dzieje i tę nieznośną pychę w stosunku do osób, które "nie dostąpiły zaszczytu".

10 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2019-03-20 09:43:45)

Odp: Czy to sekta?

Oprócz tych poglądów nacjonalistycznych, wszystko mi pasuje do Jehowych.
Jak się w to wpakuje to ciężko będzie się wyrwać, jak z każdej sekty. Zwłaszcza, ze będzie musiał coś płacić, a nie wiadomo czy czegoś przedtem nie podpisze, co go uwiąże w pewien sposób. W końcu będzie miał sprany mózg. Jeśli jego żona sama nie widzi zagrożenia, to może ją już pomalutku przekabaca na swoja stronę. Tylko sobie kobieta jeszcze nie zdaje sprawy.
Olinka doskonale ujęła jak to potem będzie wyglądało.
Ja miałam do czynienia z Jehowymi, ale sądzę, że każda inne sekta działa podobnie. Ma ten sam mechanizm, czyli zmanipulować człowieka zagubionego, który przechodzi kryzys swojej wiary. Potem go uwiązać do siebie, zmieniając jego mentalność i sposób życia.

11

Odp: Czy to sekta?

Troll albo autorka naciąga całą sytuację. Nacjonalizm i sekta się wzajemnie wykluczają.

12

Odp: Czy to sekta?
JadziaNieMadzia napisał/a:

Znaczy się... chcesz usłyszeć: tak, to sekta. (?)

Nie. Pytam, CZY to sekta. Myślę, że to zasadnicza różnica.

JadziaNieMadzia napisał/a:

Pytanie brzmi: czy zachowanie Adama mocno się pogorszyło? Czy zaczął okazywać pogardę dla innych? Jeśli tak, to są to fałszywe praktyki duchowe, które można spokojnie nazwać sektą.

Nie wiem, czy to są fałszywe praktyki duchowe, nie jestem osobą religijną, nie znam się. Z tego co wiem, on zgłębia wiedzę o religii, o najważniejszych postaciach itp. Ale nie czyta Biblii, tylko opiera się na tym, co usłyszy w grupie.
Z tego co wiem to nie okazuje pogardy, choć koleżance nie jeden raz mówił, że nie będzie rozmawiał z nią na te tematy, bo ona nie zrozumie (ona też do religijnych nie należy). Przy nas nigdy nie mówi o grupie, tylko o religii i bardziej takim… hmmm… pouczającym tonem. Pogardy nie odczułam, raczej przekonanie z jego strony, że wiem mniej, albo nie znam prawdy (bo tą znają właśnie oni).

balin napisał/a:

Niestety wypełnia to znamiona sekty. Przede wszystkim nieomylny i wskazany przez Boga lider. Zamknięta grupa powołanych. Członkowie grupy bardzo podobni do siebie. Ulegają praniu mózgów. Atmosfera tajemniczości, zapewne jakieś misji.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy i w jaki sposób członkowie grupy są podobni. Podejrzewam, że myślą i wierzą podobnie. Z grupy znam tylko jego. Jego żona zna kilku członków, mówiła, że wszyscy mają swoje życie, rodziny, że są “normalni”, nie niebezpieczni, czy dziwni. To zwyczajni ludzie.

balin napisał/a:

Co się da zrobić? Jeżeli mąż koleżanki, nie ma woli wyzwolenia się z tego co tam zapodają, to niewiele da się zrobić.

Nie, on jest wręcz szczęśliwy, że odnalazł właściwą drogę, myślę, że w ogóle nie myśli o tym w kategorii sekty. Zresztą, czy którykolwiek z członków jakiejkolwiek sekty ma świadomość, że w niej jest?

ulle napisał/a:

A co wspólnego z sekta miałby mieć nacjonalizm? Jedzie mi jakąś tania propagandą. Nie życzę sobie propagandy na takim forum.

Wybacz, ale nie rozumiem…

Olinka napisał/a:

ale na pewno ma na niego ogromny wpływ i to co mówi nosi znamiona bycia poddawanym bardzo silnemu wpływowi (…) czując się kimś wybranym, powołanym do czegoś wielkiego, potrzebnym, akceptowanym odczuwa złudne poczucie szczęścia, którego wszyscy przecież pragniemy, a które w tym przypadku może okazać się jak narkotyk, czyli wciągające i zgubne.

Koleżanka tego w ten sposób nie nazywa, ale dokładnie taki obraz wyłania się z jej opowiadań. Co mnie z kolei zastanawia i budzi wątpliwości, czy to faktycznie sekta, to brak jakiegoś celu (po co mieliby to robić). Nie chodzi mi o cel, w który oni wierzą, ale o cel ich lidera.

Olinka napisał/a:

ale kiedy czułam, że każda nasza rozmowa zmierza ku jednemu, to jest próbom namówienia mnie, by przyjść, zobaczyć, przekonać się, czyli prawdopodobnie ostatecznie się przyłączyć, to znajomość stała się męcząca i mocno ją rozluźniłam.

Oni z tego co wiem nikogo nie namawiają do wstępowania. Muszą Ci zaufać, żeby Cię wpuścić i do niczego nie zmuszają, nie każą praktykować itp. No ale coś musi się dziać, skoro ten chłopak tak bardzo zmienił swoje myślenie. On sam twierdzi, że on po prostu sobie słucha rozmów, że nikt go do niczego nie namawia… Ale czy od słuchania, czy zwyczajnych pogaduszek można tak bardzo zmienić swoją perspektywę?

Olinka napisał/a:

  Tym niemniej na FB od czasu do czasu widzę jakieś krótkie filmy, w tym nagrywane przez jej męża, na których on sam opowiada o swojej wierze, o Bogu - niby wzniosłe, wartościowe, ale jest w nim, w jego oczach, coś absolutnie niepokojącego, coś, co wygląda niemal jak obłęd. Pomijam przy tym nadawanie mistycznego znaczenia wszystkiemu, co się wokół nich dzieje i tę nieznośną pychę w stosunku do osób, które "nie dostąpiły zaszczytu".

On też wrzuca na FB różne filmiki, czy cytaty, ale to są najczęściej jakieś opowieści, czy przypowieści. Ja sama nie widziałam, żeby coś nim owładnęło, czy miał w oczach obłęd, natomiast mam wrażenie, że czuje się niesamowicie natchniony, gdy opowiada o religii. Wcześniej mówił o tym jakoś normalnie, teraz jakoś inaczej… Jakoś strasznie się wczuwa. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi?
Co do osób z zewnątrz, to ma podejście może jeszcze nie pogardliwe, ale na pewno uważa, że nie znają prawdy (w przeciwieństwie do niego), że idą złą drogą itp. Nie mówił też nic o jakimś zaszczycie, choć podejrzewam, że sam pewnie uważa, że takiego dostąpił.

tajemnicza75 napisał/a:

Oprócz tych poglądów nacjonalistycznych, wszystko mi pasuje do Jehowych.

Z tego co wiem, to oni nie mają żadnej nazwy. Oni normalnie wierzą w Boga, Jezusa itp… No ale jest coś nienormalnego jednak… Chyba że to kwestia takiego zwykłego nawrócenia, gdy człowiek raptem zachłystuje się nowym życiem duchowym? Czy jak odkrywa moc Jezusa, czy jego opiekę, bo często tak to ludzie religijni przedstawiają.

tajemnicza75 napisał/a:

Zwłaszcza, ze będzie musiał coś płacić, a nie wiadomo czy czegoś przedtem nie podpisze, co go uwiąże w pewien sposób. W końcu będzie miał sprany mózg. Jeśli jego żona sama nie widzi zagrożenia, to może ją już pomalutku przekabaca na swoja stronę. Tylko sobie kobieta jeszcze nie zdaje sprawy.

Koleżanka nie mówiła nic o opłatach, czy podpisywaniu czegoś, więc być może tego u nich nie ma? Ona sama bardziej widzi zagrożenie dla swojego małżeństwa, bo doszło do tego, że po prostu, jak to mówi “obciach z nim gdziekolwiek wyjść”. Nie wiem, czy chciał ją przekabacić, natomiast kilka razy dyskutowali o jego wierze itp., on ją przekonywał do swoich racji, ona jego do swoich. Podobnie jest zresztą na spotkaniach towarzyskich.

Jacenty89 napisał/a:

Troll albo autorka naciąga całą sytuację. Nacjonalizm i sekta się wzajemnie wykluczają.

Być może zle to ujęłam. Oni po prostu wierzą, że nasz naród ma wrogów (wewnątrz i na zewnątrz), którzy chcą zniszczyć nas jako państwo, a jeszcze więcej wrogów, którzy chcą zniszczyć naszą religię (również wewnątrz i na zewnątrz).

13

Odp: Czy to sekta?
Batumi napisał/a:
tajemnicza75 napisał/a:

Oprócz tych poglądów nacjonalistycznych, wszystko mi pasuje do Jehowych.

Z tego co wiem, to oni nie mają żadnej nazwy. Oni normalnie wierzą w Boga, Jezusa itp… No ale jest coś nienormalnego jednak… Chyba że to kwestia takiego zwykłego nawrócenia, gdy człowiek raptem zachłystuje się nowym życiem duchowym? Czy jak odkrywa moc Jezusa, czy jego opiekę, bo często tak to ludzie religijni przedstawiają.

tajemnicza75 napisał/a:

Zwłaszcza, ze będzie musiał coś płacić, a nie wiadomo czy czegoś przedtem nie podpisze, co go uwiąże w pewien sposób. W końcu będzie miał sprany mózg. Jeśli jego żona sama nie widzi zagrożenia, to może ją już pomalutku przekabaca na swoja stronę. Tylko sobie kobieta jeszcze nie zdaje sprawy.

Koleżanka nie mówiła nic o opłatach, czy podpisywaniu czegoś, więc być może tego u nich nie ma? Ona sama bardziej widzi zagrożenie dla swojego małżeństwa, bo doszło do tego, że po prostu, jak to mówi “obciach z nim gdziekolwiek wyjść”. Nie wiem, czy chciał ją przekabacić, natomiast kilka razy dyskutowali o jego wierze itp., on ją przekonywał do swoich racji, ona jego do swoich. Podobnie jest zresztą na spotkaniach towarzyskich.

Jacenty89 napisał/a:

Troll albo autorka naciąga całą sytuację. Nacjonalizm i sekta się wzajemnie wykluczają.

Być może zle to ujęłam. Oni po prostu wierzą, że nasz naród ma wrogów (wewnątrz i na zewnątrz), którzy chcą zniszczyć nas jako państwo, a jeszcze więcej wrogów, którzy chcą zniszczyć naszą religię (również wewnątrz i na zewnnątrz).

Moze mają, ale jeszcze jej nie powiedział ( z jakiegoś powodu). Każda grupa ma jakąś nazwę, nawet przykościelne grypy katolickie. Sam fakt, ze nie ma dostępu do lidera jest wielce podejrzane.
Sama piszesz, że jest na początku tej drogi. Sekty działają tak, że na początku manipulują, a więc nie mogą pobierać opłat, bo w ten sposób zraziłyby do siebie werbowanych. Dlatego zaczynają od drobnych nieodpłatnych prac. Możliwe, że kiedy przejdzie kolejny etap, będzie bardziej wtajemniczony to wtenczas każą mu się bardziej poświęcać, coś podpisać oraz wpłacać pewne sumy. Zrobi to, bo już będzie w takim stadium zaawansowania ( czytaj zmanipulowania), że to będzie dla niego zaszczyt. Przecież ten guru musi się z czegoś utrzymywać-prawda? Muszą mu płacić. Poza tym, ona wcale może nie wiedzieć, ze on im coś płaci. Moze mąż zostanie wezwany do zachowania tajemnicy.

Natomiast ten fragment z narodem jest dobrze przemyślany. Sekta działa tak, aby cały świat poza sekciarski stał się wrogiem. Oni nie mogą ufać nikomu tylko bezwzględnie sobie, swojej grupie. To ograniczanie jest po to, by nikt z zewnątrz nie był w stanie ich stamtąd wyrwać i uświadomić, ze to sekta. Jeśli nikomu z zewnątrz nie ufają, to nikomu nie dadzą się przekonać. To jest taktyka.

14

Odp: Czy to sekta?
Batumi napisał/a:

Koleżanka tego w ten sposób nie nazywa, ale dokładnie taki obraz wyłania się z jej opowiadań. Co mnie z kolei zastanawia i budzi wątpliwości, czy to faktycznie sekta, to brak jakiegoś celu (po co mieliby to robić). Nie chodzi mi o cel, w który oni wierzą, ale o cel ich lidera.

Mamy zdecydowanie za mało danych, aby cokolwiek można było wnioskować.
W każdym razie kościół moich znajomych pobiera jakieś comiesięczne drobne opłaty i one między innymi stanowią wynagrodzenie pastora, który dzięki temu ma z czego żyć, jak również pokrywają koszty utrzymania budynku, w którym się spotykają, a który od jakiegoś czasu mają na wyłączność. Siłą rzeczy - im większa społeczność, tym rosną w siłę, ale też wnoszą większe kwoty, większe kwoty, to większe dochody pastora. Tak sądzę.

Batumi napisał/a:

Oni z tego co wiem nikogo nie namawiają do wstępowania. Muszą Ci zaufać, żeby Cię wpuścić i do niczego nie zmuszają, nie każą praktykować itp. No ale coś musi się dziać, skoro ten chłopak tak bardzo zmienił swoje myślenie. On sam twierdzi, że on po prostu sobie słucha rozmów, że nikt go do niczego nie namawia… Ale czy od słuchania, czy zwyczajnych pogaduszek można tak bardzo zmienić swoją perspektywę?

Być może oni sami wyszukują swoje 'ofiary', kierując się przy tym jakimś kluczem. Na przykład bardziej interesują ich osoby posiadające rodzinę (możliwość późniejszego szantażu) albo o określonym rysie psychologicznym - z ich punktu widzenia słabe psychicznie, oczekujące atencji, podatne na manipulacje i/lub o mało sprecyzowanych poglądach, czyli łatwiejsze do ukształtowania. Tym niemniej i tutaj jest to tylko moje gdybanie.

Batumi napisał/a:

(...) natomiast mam wrażenie, że czuje się niesamowicie natchniony, gdy opowiada o religii. Wcześniej mówił o tym jakoś normalnie, teraz jakoś inaczej… Jakoś strasznie się wczuwa. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi?

Myślę, że wiem o czym piszesz. To jest rodzaj jakiegoś niezwykłego olśnienia, które na takiego człowieka nagle spłynęło, a które - w jego odczuciu - pozwoliło mu dotknąć rzeczy, których dotąd był po prostu nieświadomy. To się wyczuwa, kiedy się z nim rozmawia i na niego patrzy.

Batumi napisał/a:

Co do osób z zewnątrz, to ma podejście może jeszcze nie pogardliwe, ale na pewno uważa, że nie znają prawdy (w przeciwieństwie do niego), że idą złą drogą itp. Nie mówił też nic o jakimś zaszczycie, choć podejrzewam, że sam pewnie uważa, że takiego dostąpił.

Moja znajoma też do pewnego momentu była dosyć powściągliwa, ale przyszedł taki czas, kiedy wyraźnie można było odczuć, że w jej pojęciu ona jest lepsza, bo doświadcza czegoś, czego zwykły śmiertelnik nie ma możliwości dotknąć. I to nawet nie chodzi o bliskość Boga, ale o hierarchię między ludźmi, zaś wstąpienie do jej kościoła daje taką możliwość. Zaczęła też forsować swoje jedynie słuszne prawdy, a równocześnie negować to wszystko, co kłóci się z ideologią przestawianą przez pastora.
Co mnie zawsze bardzo raziło, to to, że pomimo epatowania wielkimi hasłami, tego bezinteresownego dobra zupełnie się u nich nie wyczuwało, a przynajmniej nie dotyczyło ono osób z zewnątrz.

Przyznam szczerze, że na jakimś początkowym etapie jej przemiany zdarzyło mi się dwukrotnie, zupełnie z ciekawości, przyjść na jakieś luźne spotkania (nie były to tzw. nabożeństwa), na które mnie zaprosiła i to co mnie szczególnie wówczas uderzyło, to takie bombardowanie dobrem. Było to nienaturalne, nachalne, ale na pewno działające na osoby rozpaczliwie potrzebujące uwagi i życzliwości. Mnie za to aż odrzuciło.
Pamiętam również, że bardzo dały mi do myślenia życzenia urodzinowe, które jakieś pięć, może cztery lata temu wysłała mi sms-em. Było tam coś o tym, że życzy mi, żebym weszła na właściwą drogę, bo teraz błądzę i sama sobie robię tym krzywdę. Jakiś czas później trochę się w tym temacie spięłyśmy i co prawda mamy ze sobą jakiś kontakt, ale jest on tylko sporadyczny.

tajemnicza75 napisał/a:

Natomiast ten fragment z narodem jest dobrze przemyślany. Sekta działa tak, aby cały świat poza sekciarski stał się wrogiem. Oni nie mogą ufać nikomu tylko bezwzględnie sobie, swojej grupie. To ograniczanie jest po to, by nikt z zewnątrz nie był w stanie ich stamtąd wyrwać i uświadomić, ze to sekta. Jeśli nikomu z zewnątrz nie ufają, to nikomu nie dadzą się przekonać. To jest taktyka.

Nic dodać, nic ująć. Człowiek, który trafi do prawdziwej sekty, poddawany jest tak silnym manipulacjom, że nawet nie wie kiedy, a przestaje ufać wszystkim z zewnątrz. To dlatego tak łatwo nim potem sterować.

15

Odp: Czy to sekta?
balin napisał/a:
ulle napisał/a:
balin napisał/a:

A dlaczego nie?

A dlaczego tak?

W Polsce mamy do czynienia z katolicyzmem narodowym, powstałym jeszcze w czasie rozbiorów. Jego głównym założeniem jest stwierdzenie, że jesteśmy narodem wybranym, cierpiącym za inne narody. To widać miedzy innymi w dziełach Mickiewicza. Pójście w tym kierunku, było oczywiście odejściem od idei katolickiej - beznarodowej. I może być dobrym podkładem pod powstanie różnego rodzaju sekt. To może być np. jakaś odmiana ONR - Obozu Narodowo-Radykalnego.

Balim co Ty pieprzysz?

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024