Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie?? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

1 Ostatnio edytowany przez Robin26 (2012-07-22 00:07:52)

Temat: Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??

Cześć wszystkim, powiedzmy że się nazywam Robin, ale sie nie nazywam Robin, ale mam 26 lat jeszcze...

Temat tyczy się mojej miłości do Kogoś z którą mam problem, ale zaczne odpoczątku:

3 lata temu poznałem dziewczyne Y, była młodsza ode mnie znacząco i była nie dojarzała, a Ja chyba dojrzały? Ale co jest dojrzałe a co nie w życiu, własne decyzje? Nie ważne...mniejsza o filozofie teraz. Była młodsza i ją w zasadzie poznałem, ponieważ mój poprzedni związek się sypnął z dziewczyną X, a kochałem tamtą kobietę X nad życie i była dla mnie cenna i ważna, były zaręczyny oddanie własnego życia, wszystko co mogłem jej zaoferować tej X na tamtą chwilę. Niestety wraz znią przyczyniliśmy się do upadku tego związku, a Ona sama nie umiała znaleźć siłę aby go nie stracić do reszty, więc wówczas poznałem Y którą prosiłem o mały przysługi na rzecz X żeby mi pomagała, i się godziła. Rzecz w tym że chodziły obie do jednej szkoły....i jednej klasy...
Mniejsza o to poznałem Y była fajna i ciekawa, pokochałem Ją w pewnym momencie jak siostrę ale w łóżku nie byliśmy, i poprostu była w moim Sercu od tamtego momentu zawsze....
I rzecz w tym że 2 lata temu z Y postanowiliśmy być w związku który trwał 8 miesięcy po czym rozstała się ze mną Bo stwierdziła że Ją zabardzo kocham, nie chodziło o kontrolowanie jej, ale o to że moja miłość fizyczna była silna i tego sie nie dało oddzielić w sensie Sexu dla mnie zresztą to Sexem nie było tylko czymś znacznie wiekszym niż kto kolwiek może to pojąć i potrzeby z niego były jakieś ale to było cos miało nas łączyć i integrować nie wytłumacze tego poprostu musiała być bo Ją kochałe, i od tego że dalej Ją kochałem jak siostre i była mi w życiu potrzebna bardzo.
Po prostu mnie olała za to że się kochaliśmy w łóżku za często, bez zdrady, bez krzywdzenia jej tylko za to że Ją mocno kochałem Sercem i nie było wczesniej z tym problemu gdy uprawialismy sex...Odeszła walczyłem o nią i w koncu odpuscilem i bolało mnie to miesiącami.
W koncu gdy po 11 kolejnych miesiącach sie odezwała oznajmiła że mam dziecko, już na świecie....I co najlepsze, nie było jej przykro że odeszła i mało tego uznała że związek ze mną był głopotą ale ze jest szczesliwa jako mama i od tamtego momentu znowu ją widuje, ale o sobie nie rozmawiamy tylko o dziecku niestety....

I rzecz w tym że chyba od dawna jest z kimś nie wiem czy z kobietą czy z facetem, czy z obojgiem do wszystkiego jest zdolna, wiec nie wiem, nie chce jej posądzać ale mam dużo przypuszczen bym sie nie mylił. Ale nie ważne chyba jest z facetem ale nie wiem czy na poważnie czy tez dla zabawy jak ze mną, chociaż myslałem ze to było powazne....

No i mam problem że czasami ją widuje, gdy widze syna i chodzi o to że moje Uczucia nie umarły dalej żyją we mnie! Mineło 2 lata, Ona mnie nienawidzi, Ja zresztą też ją nienawidze, ale nienawiścią nie żyje....Tylko poprostu ją dalej kocham.

I temat się tyczy tego czy Ja coś z tym zrobie? probowałem juz sie upijać, nie daje to skutków poza ubocznymi, nawet przespałem sie kilka razy z innymi dziewczynami po to aby sie upewnić nie raniąc ich rzecz jasna....ale też dupa, po prostu Ją kocham, Sercem i ciągle mnie prześladuje w nocy w snach, w dzień jeszcze sobie radze, ale w nocy mam kłopoty i jestem bezbronny sad(
Nad ranem czesto sie budze, zalany zimnym potem, czesto mam łzy na policzkach, lewym bądź prawym , chodzi o to że Nie dbam o to czy ona kogoś ma!
Może i odeszła ode mnie, może jakoś się przyczyniłem do tego ale czepiać się bzdur zawsze moge i nic poważnego nie widze, z drugiej strony kocham Ją! A wiem na co ją stać, jest Ona uosobieniem zła wcielonego i dużo krzywd mnie spotkało od niej, to żyje i dalej mam te uczucia! wiec nie chce pisac źle o niej.... sad

I nic nie działa, tabletki, sypianie z innymi dziewczynami, rozmowa z kimś o niej tylko potęguje me deklaracje, nic nie działa a się męcze

Co ja mam zrobić? Obiecałem jej że nie będe zawracac głowy nawet nie mam po co, i tak mnie znosi na sam widok ona tak ma że walczy z całym światem ale po co? tego nie rozumiem. I wpadłem jak śliwka w kompot.
Wiem że hipnoza nie pomaga bo znam temat od podszewki również u samego źródła...

Czy jestem przeklęty na jedną Babe? Czy to jakaś kara? i przeznaczenie igra ze mną i karze za coś? Ale to sie odbije na dziecku kiedys z pewnością, juz sie odbija gdy rozmawiamy i dochodzi do nieporozumien o bzdurach to odbicie jest tym że musi słuchac naszych sprzeczek...
No i po prostu jestem w tyłku z tym wszystkim.....nie wiem co mam począć....Inni nazwali by mnie skonczonym idiotą, a jeszcze inni by błagali o to aby się tak mocno w kimś zakochać...jak Ja sam.

Wiem że nikt mi nie pomoże, ale przynamniej chociaz na chwile nie tłumie tego w sobie.... sad

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??

E tam. Pomoże. Ale tylko radą. Nie żadna hipnoza. Zapoznaj się z pojęciem syndrom sztokholmski. Uzależnienie od kogoś, kto robi krzywdę. Nie przestaniesz czuć, JEŚLI BĘDZIESZ MIAŁ DO SIEBIE ŻAL I BĘDZIESZ CHCIAŁ PRZESTAĆ CZUĆ.

1. Zajmij się czymś nowym.
2. Miej zajęcia cały czas.
3. Idź do lekarza - psychiatry. Oni naprawdę pomagają. Jeśli Ci zaproponuje leki, bierz. Lepszy chemiczny spokój niż żaden. Jeśli zaleci psychoterapię - idź.

Wyjdziesz z tego i jeszcze będziesz szczęśliwy. Na pewno,

3

Odp: Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??
Artemida napisał/a:

E tam. Pomoże. Ale tylko radą. Nie żadna hipnoza. Zapoznaj się z pojęciem syndrom sztokholmski. Uzależnienie od kogoś, kto robi krzywdę. Nie przestaniesz czuć, JEŚLI BĘDZIESZ MIAŁ DO SIEBIE ŻAL I BĘDZIESZ CHCIAŁ PRZESTAĆ CZUĆ.

1. Zajmij się czymś nowym.
2. Miej zajęcia cały czas.
3. Idź do lekarza - psychiatry. Oni naprawdę pomagają. Jeśli Ci zaproponuje leki, bierz. Lepszy chemiczny spokój niż żaden. Jeśli zaleci psychoterapię - idź.

Wyjdziesz z tego i jeszcze będziesz szczęśliwy. Na pewno,

Mówisz że to Syndrom? być może nie twierdze że jest to nie możliwe jak wiekszośc rzeczy na tym świecie, ale w moim odczuciu będe żył w cieniu dalej ponieważ:
A: Widywać się z nią będe gdyż mamy dziecko, i ona puki co zmuszona też jest ze mną się widywać niby nie chciała, ale chciała?Sam tego nie kumam, tak chodzi o sądowne widzenia więc mam problem...
B: A skoro się będe z nią widywał czy cokolwiek mi pomoże? owszem zakładam że poznam kobiete która zrzuci ten nieszczęsny urok, albo pójde do wróżki odprawić czary Voodoo...
C;Z drugiej strony, Ja nie chce na siłe przerywać uczuć? Znasz kogoś kto przy zdrowych zmysłach jeśli kocha,kochał i nie zamierzał tego przerywać chciałby dalej się od tego uwolnić? Ja nie bardzo chciałbym...bo chciałbym żeby Ona była taka jak dawniej, żeby zrozumiała że się myliła, i że byłem właściwą osobą, ale wszelkie rozmowy na ten temat nie dadzą nic ciekawego bo się ze mną po droczy i powie że Ją męcze pytaniami a sama jest temu winna, przy czym uprzedzałem Ją gdy byliśmy razem, że Jeden za wszystkim, wszyscy za jednego i ja swoje trzymam jak widać czy mi się to podoba czy też nie. Więc znałem siebie i nie sądziłem że spotka mnie rozstanie.
Więc chciałbym Ją kochać nie przerywać moich uczuć, ale zarazem nie chce żyć nadzieją że cos jeszcze będzie patrząc kolejny raz jak mnie rani a ja się męcze i męcze i to tylko mnie pogłębia w tym że to takie proste nie jest jak dla innych.

Ale też odpowiem na twoje pytania:
1.Nowością jest dla mnie że mam dziecko bo sam w to wątpiłem że będe mieć, ale mam. I chciałem być tatą żyjącym w normalnej rodzinie związku, to miało być normalne...i co kolwiek nowego nie da mi ukojenia? Już staram się robić nadgodziny w pracy nie dla kasy tylko po to aby czas szybciej mijał i żebym miał zajęcie, szukanie czegoś dodatkowego owszem wchodzi w gre ale to i tak nie będzie tym co ukoi mój ból, moją dusze bo problem nie zniknie i wiem to na 1000%...
2.Własnie dobrze gadasz zajęcia cały czas, jestem typem osoby która musi wstać rano i do momentu pojscia spać musi cos robić, zazwyczaj powinno być tak że w dzien praca a po południu ukochana osoba, a nowej prędko nie będzie bo każdą zranie tym że będe kochał tamtą i one o tym wiedzieć będą na bank bo im powiem i cały czas mowie gdy do mnie trafiają, plują się i im się nie dziwie, normalne to nie jest...Ale co zrobić, muszą być mocniejsze niż moje argumenty i bardziej przekonujące że mnie kochają, a same słowa to nie wszystko są do niczego po prostu...
3.Lek psychiatra? Konował a ja na kanapie leżący i gadający jaki to jestem nieszczęśliwy daj pan proszek odpłyne w zapomnienie. Da lek i co? będe szybciej zasypiał? Albo co gorsza da mi cos na amfie czy amfo podobne i wpadne w uzależnienie, dodam że nie moge schodnąć bo skończy się to czymś strasznym dla mnie że w szpitalu mi nie pomogą, a takie leki odchudzająco działają wiem, bo zwykłe na uspokojenie te na ziołach na mnie działają w ten sposób a i zwykle też i rzadko biore bądź biore takie ktore nie powodują dużych zmian, a ja chce żyć....chociaż nie chce się męczyć...

Czy wyjde z tego i będe szczęśliwy? Wiesz, moge mam determinacje silną w sobie już nie raz dawała mi siłe, ale wiem po sobie że pewne rzeczy muszą być częścią naturalną życia w relacjach z ludźmi, nie chce się wymuszać na siłę po to aby uspokoić siebie widząc w tym skutecznosć ale wiedząc że jest to niemoralne chociaz druga strona zlego w tym nie widzi...

Jeszcze raz dziękuje za podpowiedzi, myśle ze nie bawem będe relizować swoje plany jesli nie wypalą powstaną nowe do skutku, ale boje sie dnia kiedy totalnie sie załamie i zostane sam i nie wiem na kogo zwale wine? Na siebie? na ludzi? na moją eX? na to że się nie udało? A gdybym się załamał i to było tak silne, to mam nadzieje że milosc do dziecka da mi siłe aby jednak miał dla niego cel w życiu dalej niż skonczył męki, bo są okropne.
Łatwiej przechodzi mi ból fizyczny niz psychiczny i ten drugi nie daje za wygraną, ale Ja tez sie nie poddaje...

4

Odp: Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??

Dwa slowa- facet idiota. Piszesz, ze masz 26 lat ale ten post brzmi jak wypociny nastolatka. Daj se spokoj z ta dziewczyna i zajmij sie swoim zyciem. Jezeli chodzi o dziecko, jak mozesz byc pewny, ze jest Twoje? Na czole ma napisane?

5

Odp: Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??
adlernewman napisał/a:

Dwa slowa- facet idiota. Piszesz, ze masz 26 lat ale ten post brzmi jak wypociny nastolatka.

Każdy ma swoje uczucia jakie ma, czy sie ma lat 15ście czy 30ści to bez znaczenia, każdy może kochać tak samo prawda? Może i w twojej ocenie odczuwam emocje jak nastolatek, bo co? Jako dorosły powinien nie narzekać i powinno mi to latać koło d*py? chciałbym znać rozwinięcie tego, albo i nie bo szkoda na pisanie z kimś dla Ciebie kto nie jest na poziomie czyż nie???

adlernewman napisał/a:

Daj se spokoj z ta dziewczyna i zajmij sie swoim zyciem.

Zajmuje się cały czas i sobie dałem spokój, ale jakbyś czytał uważniej to byś wiedział, że Ja jestem zmuszony do jej oglądania i chodzenia nawet na chatę...niestety,ale już mniejsza o to. Przecież cały czas prowadze swoje życie, nie rozpytuje jej co robi od pon do niedzieli o tej i tamtej godzinie, nie ingeruje w jej prywatnosc do tego stopnia, po prostu sznuje jej decyzję z którą się nigdy nie pogodziłem i nie potrafię choćbym chciał, i to nie jest kwestia kaprysu czy silnej woli? Bo mam dużo silniejszą wolę której byś mi zazdrościł do czego jestem zdolny i co potrafie osiągnąć czego sam byś pewnie nie podołał. Ale mniejsza o to, chodzi o coś zupełnie innego czego sam nie rozumie i jak bedzie trzeba zwróce się do speców od uczuć czyli kościoła...tamci wiedzą chyba najlepiej nawet jakby ktoś miał brzydkie myśli o tym jakie ich życie jest. Ale może i jest ale z pewnością może posiadają wiedze, której zwykłym ludziom brakuje. A jak nie oni to już nie wiem....

adlernewman napisał/a:

Jezeli chodzi o dziecko, jak mozesz byc pewny, ze jest Twoje? Na czole ma napisane?

Jakby Tata np. jakiegoś znanego ci aktora wyglądał bliźniaczo jak sam aktor jego syn, miałbyś wątpliwości, że to nie jego tata? Pewnych rzeczy nie trzeba udowadniać, żeby wiedzieć jaka jest prawda czyż nie? Zresztą te pytanie jest dla mnie bezsenssu i wolałbym żeby nikt nie pytał o to już.

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Miłość jako Klątwa??? Czy ja się kiedyś uwolnie??

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024