Pewnie, że zdarzało mi się pisać blogi. Jakieś 10 lat temu to na potęgę, rzekłabym.
Najpierw były właśnie słitaśne pamiętniczki hot 13-tki. Wyrosłam. Potem były blogi związane z pasją - a więc serie fan fiction w świecie HP, to się nawet fajnie pisało i wtedy też czytałam inne blogi z opowiadaniami, można było znaleźć dobre (ale były też perełki - pamiętam opowiadanie, gdzie w 1. rozdziale Piotr Kupicha zgubił dziecko, wpadł na autorkę-bohaterkę, zaczęli szukać go razem, ale już po chwili lider Feel był tak zauroczony bohaterką, że o dziecku zapomniał
), były blogi dotyczące skoków narciarskich, Schlierenzauera, Małysza... Była seria fotoblogów, ale szybko mi się znudziła. Był blog z wierszami, porzucony po kilku wpisach. Generalnie mając lat naście byłam bardzo płodna blogowo i intensywnie zaśmiecałam nasz internet. Za to ile śmiechu, jak teraz poczytam swoje wypociny (niektórych blogów nie kasowałam, a co, trzeba mieć dystans do siebie
).
Wtedy też czytałam blogi, teraz rzadko. Czasami przeglądam blogi znajomych, ale sporadycznie. I nie wiem, czy to efekt tego, że od dawna nie siedzę już w blogosferze i po prostu nie szukam ciekawych blogów, ale też mam wrażenie, że większość obecnej twórczości jest słaba. Głównie jakieś fotencje i inne paskudztwa. Chociaż myślę, że wpływ też na to ma powstawanie nowych metod uprawiania sieciowego ekshibicjonizmu - wiele blogów powstaje na FB, czy to jako fanpage, czy zwykły profil; jest twitter, gdzie wystarczy wkleić króciutki tekst, rekordy popularności bije tumblr czyli mikroblogi... Po prostu coraz więcej metod dzielenia się ze światem tym, jak się zrobiło kupkę, kto kogo zdradził, jaki widok za oknem i jakiej piosenki słuchamy.