Hej, pewnie nie jestem jedyna ktora zastanawia sie czy ciagnac znajomosc na odleglosc. Poznalam chlopaka dawno juz bo ok. 2,5 roku temu. Trzymalam go na dystans bo nie wierzylam ze cos z tego bedzie (mieszka ode mnie ok 400 km). Jednak on mowil ze kiedys przyjedzie, obiecal mi to. Ok postanowilam sprobowac. Wciaz sie poznawalismy, coraz wiecej o sobie wiedzielismy, spodobalam mu sie, a on mi. Teraz znamy sie bardzo dobrze i przez pisanie i przez rozmowy telefoniczne. Czasem "razem ogladamy cos" (to samo ale on u siebie a ja u siebie). Rozmawiamy codziennie, bardzo duzo o sobie wiemy. Jednak on nadal mnie nie odwiedzil tlumaczylam sobie z emu trudno bo to daleko, ciezko sie tak wybrac tak daleko, bo ciezko z tymi pociagami, dlugo sie jedzie itd. Ale ile mozna czekac?
nie wiem juz co myslec. Wiem ze mnie lubi i ze mu sie podobam a jednak nie zalezy mu tak bardzo na spotkaniu.
Wiem tez ze nie ma dziewczyny, czulabym to, wykrylabym raczej. Co mam robic? Szkoda mi konczyc takiej fajnej znajomosci ale ten temat jzu mnie dręczy i dręczy.
Widać jemu pasuje tak jak jest.
no tak na to wyglada. Mowi ze mozee kiedys sie spotkamy. Co mam zrobic?
Niewiele mozesz w tej sprawie zrobic. Albo sie pogodzic z tym jak jest (co i tak wczesniej czy pozniej doprowadzi do glebokiej frustracji) albo sie z nim pozegnac.
Mysle, ze masz racje. A jak myslisz? Czy to dobry pomysl jesli urwe z nim kontakt mowiac mu ze nie chce juz czekac itd. Czy jest szansa ze on wtedy zrozumie i cos z tym zrobi?
Lepiej nie mowic, bo wtedy on moze sie zmobilizowac na sile, a za jakis czas znowu bedzie to samo. Wycofaj sie po cichu, jak mu zalezy to ogarnie temat.
A ja bym Mu powiedziała wprost, że ta znajomość nie ma sensu, bo nawet się nie pofatygował przyjechać.
Aha a czemu nie zaproponujesz spotkania w połowie drogi?
Z całym szacunkiem ale jak facetowi zależy to przez 3 lata spokojnie zmobilizowałby się do podrozy na drugi koniec Wszechswiata, a nie tylko 400 km.
Z całym szacunkiem ale jak facetowi zależy to przez 3 lata spokojnie zmobilizowałby się do podrozy na drugi koniec Wszechswiata, a nie tylko 400 km.
No właśnie i dlatego powinna Mu to powiedzieć i zakończyć znajomość.
To jaki sens miałaby propozycja spotkania w połowie drogi?
No jakby zdecydowała się na zakończenie znajomości, to oczywiście żadnego.
Po prostu zapytałam Autorki czemu nie wpadli na to, żeby spotkać się w połowie drogi?
wy jesteście parą czy koleżeństwem? Bo nie kapuje
Powiedz mu dzisiaj wprost czego oczekujesz od niego. Ktoś parę miesięcy temu napisał mi na tym forum, że "kiedysiować" odnośnie spotkania można w nieskończoność, więc niech poda Ci przynajmniej orientacyjnie jakąś datę. Jeśli będzie się wykręcał to mu zwyczajnie wytknij, że obiecał Ci spotkanie i nie chce dotrzymać słowa. (Miej tylko na uwadze, że jest różnica pomiędzy "nie chcieć", a "nie móc", ale jak mu zależy to zmobilizuje cztery litery)
Powiem Ci z własnego doświadczenia,że kiedyś miałam bardzo podobną sytuację do Twojej.To trwało 1,5 roku.Myślałam,że łączy nas coś wyjątkowego,ale odkąd dowiedział się,że nie przeprowadzę się do jego miasta,bo nie mogę to sam zerwał kontakt.A spotkanie obiecywał mi całe 1,5 roku,tylko zawsze miał mnóstwo wymówek i nigdy do spotkania nie doszło.
Powiedz mu dzisiaj wprost czego oczekujesz od niego. Ktoś parę miesięcy temu napisał mi na tym forum, że "kiedysiować" odnośnie spotkania można w nieskończoność, więc niech poda Ci przynajmniej orientacyjnie jakąś datę. Jeśli będzie się wykręcał to mu zwyczajnie wytknij, że obiecał Ci spotkanie i nie chce dotrzymać słowa. (Miej tylko na uwadze, że jest różnica pomiędzy "nie chcieć", a "nie móc", ale jak mu zależy to zmobilizuje cztery litery)
Nawet jeśli zgodziłby się to najnormalniej w świecie byłoby wymuszone spotkanie, a o to autorce raczej nie chodzi.
Floki napisał/a:Powiedz mu dzisiaj wprost czego oczekujesz od niego. Ktoś parę miesięcy temu napisał mi na tym forum, że "kiedysiować" odnośnie spotkania można w nieskończoność, więc niech poda Ci przynajmniej orientacyjnie jakąś datę. Jeśli będzie się wykręcał to mu zwyczajnie wytknij, że obiecał Ci spotkanie i nie chce dotrzymać słowa. (Miej tylko na uwadze, że jest różnica pomiędzy "nie chcieć", a "nie móc", ale jak mu zależy to zmobilizuje cztery litery)
Nawet jeśli zgodziłby się to najnormalniej w świecie byłoby wymuszone spotkanie, a o to autorce raczej nie chodzi.
Masz rację. Wymuszone spotkanie nic nie da. Wydaje mi się, że skoro On sam obiecał spotkanie autorce to nie będzie miał problemu z określeniem się czy chce, a jeśli tak to mniej więcej kiedy. Jakby nie patrzeć to od 2,5 roku trzyma "przy" sobie kobietę, która nie wie na czym stoi. Zakładam, że od tak długiego czasu są wobec siebie uczciwi i lojalni więc trzymanie przy sobie drugiego człowieka w niepewności jest nie fair. Sama autorka napisała "ile można czekać?", więc ciągnięcie tej znajomości przez kabel Jej nie usatysfakcjonuje. Autorko, jeśli nie zaczniesz z nim rozmawiać o konkretach to będziesz jeszcze długo czekać.
17 2015-09-27 21:10:25 Ostatnio edytowany przez leMonia (2015-09-27 21:12:20)
Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Widze ze zdania nie sa podzielone, a wszyscy macie podobne zdanie, czyli ze jakby mu zalezalo to by.... no tak...przyjechalby. wlasciwie sama to wiem od dluzszego czasu ale czasem myslalam ze moze sie myle, moze za duzo wymagam zeby facet do mnie jechal tyle kilometrow. jednak potwierdziliscie ze nie powinnam dluzej czekac. Dziekuje Wam:) Najgorzej teraz bedzie to zrobic.
Jeszcze rozwieje Wasze mysli wiec... proponowalam juz mu spotkanie w polowie drogi, niby mowil kiedys ze to by byl dobry pomysl alke konkretow nie bylo. Ktos tu pytal czy jestesmy para? tu jest problem, bo nie jestesmy ale rozmawiamy codziennie, zaden z nas sie z nikim nie spotyka. Czyli bez sensu ;D bo ani to znajomi ani para.
Poza tym moge dodac ze on chyba liczy troche na los czyli cos w stylu ze jak kiedys jego kolega jakis pojedzie w moje strony to on sie z nim zabierze. Fajnie, wiem ze los tez jest wazny ale tez samemu tzreba walczc
Z drugiej strony...to cus ze nasza znajomosc przetrwala tyle czasu mimo roznic itd. To piekne ale to nie zalatwia problemu o jakim mowilam
18 2015-09-27 21:13:44 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2015-09-27 21:15:57)
Jasne, że będzie ciężko, ale lepiej zrób to teraz, a nie za kolejne dwa lata.
Dasz radę!!!
Szczerze, w życiu bym nie mogła czekać tyle czasu, aby spotkać się z facetem.
To nie jest los tylko zwykłe wygodnictwo i brak zdolności do poświęceń. Ja nie widzę piękna w tym, raczej to świadczy o pewnej dysfunkcji Was obojga. Trzymam kciuki za Ciebie.
Czekałam na faceta 4lata, nie przyjechał, chociaż miał swój samochód, pieniądze i dzieliło nas 300km. Z upływającym czasem coraz bardziej cierpiałam.
Wiem, że to trudne, bardzo. Jednak najlepszym lekarstwem, jest zerwanie kontaktu.
Wracając do mojej sytuacji, dosyć niedawno dowiedziałam się, że utrzymywałam kontakt z człowiekiem, który podawał się w sieci za zupełnie inną osobę.
Jeżeli ktoś ma możliwość, chęci, czas aby wejść do autobusu i przyjechać a tego nie robi to warto się zastanowić nad dokładnym przeanalizowaniem tej znajomości.
Nie warto i jeszcze raz ne warto! Szkoda czasu.
Juz dawno powinnam to zrobic. Mam miekkie serce i to dlatego.
Macie racje chlopak musi sie troche poswiecic, musi chociaz chciec, bo przeciez gdyby wyrazil chec to i ja bym zrobila duzo bysmy sie spotkali. Myslalam ze moze nie jestem warta tego by przyjechal ale przeciez nikt nie zasluguje na to by tyle czekac.
Otwarliscie mi oczy
takajedna_5 --- chyba znasz temat lepiej ode mnie. Ja tez coraz bardziej cierpie. Ogolnie jest ok ale czesto wieczorami albo jak sie rano budze to mysle o tym eh.
Też miałam miękkie serduszko i co mi z tego przyszło? Ból i łzy.
Do teraz zadaje sobie pytanie, jak mogłam stracić tyle czasu dla człowieka, który potraktował mnie jak internetową przygodę?
Tak mi zależało, że to ja wiele razy proponowałam przyjazd do niego i co, ciągle słyszałam jakieś wymówki.
Taka relacja potrafi tylko zniszczyć człowieka psychicznie, nic więcej.
Pamiętam jak miałam później ciężko odnaleźć się w realnej relacji z mężczyznami. Nie umiałam poważnie się zaangażować chociaż tego pragnęłam, czuć się wreszcie kochana, przytulana, całowana. Wciąż wszystko kręciło się wokół mojego wirtualnego przyjaciela. Non stop obiecywał, jednak nie dotrzymywał słowa i tak przez 4lata. Mieliśmy plany aby razem zamieszkać, mieć dzieci itd. K**wa do tej pory się zastanawiam czy on miał w ogóle serce.
Później zaczęło się psuć, wypalać. Pojawiły się inne kobiety, oczywiście ponownie z internetu. Wymiękłam.
Skończyliśmy znajomość, do tej pory cisza. Niestety od czasu do czasu pojawią się wspomnienia i blizny się uwidaczniają. Ale z czasem ból jest coraz mniejszy a ja jestem szczęśliwsza. Obecnie jestem w 9miesięcznym związku i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak kto fajnie tkwić w zdrowej, szczęśliwej relacji.
Pamiętaj to wszystko zależy od Ciebie,to Twój wybór.
Wiem, że ciężko jest przekreślić tą osobę. Znam to cierpienie, jednak warto.
23 2015-09-29 21:17:44 Ostatnio edytowany przez ad rem (2015-09-29 21:19:19)
To czy Wy się faktycznie znacie jest dyskusyjne. Znacie swoje siebie wyobrażenia, które często w kontakcie z rzeczywistością rozbijają się w pył.
Jeśli gość znajduje szereg wymówek, a nie znajduje sposobu żeby się spotkać przez tak długi czas, to samo się nasuwa, że jemu taki układ odpowiada.
Pytanie czy Tobie.
Jeśli tak- kontynuuj znajomość, ale bez liczenia na to, że coś z niej będzie w 'realu', ot taki wirtualny znajomy.