Witam, w styczniu tego roku poznalem dziewczyne, przez internet. Poczatkowe niewinne rozmowy rozwinely sie w cos wiecej. Na samym poczatku mowila ze nie angaazuje sie w zwiazki na odleglosc, a jednak piersza sie poddala i zakochala. Nie dlugo potem w te sidla i wpadlem ja. Dzieli nas duza odleglosc 1600 km... Widzielismy sie pare razy, gdy ona przyjezdzala do rodziny, nawet bylem z nia na slubie jej kuzyna. Pojechalem do niej na odwiedziny na 2 tygodnie. Po tym jednak czasie zaczelo cos sie psuc... Nastepne spotkanie bylo zaplanowane na 2 miesiace po tym jak wyjechalem od niej. Poczatkowe 2 tygodnie po moim wyjezdzie bylo dobrze, pozniej zaczela mowic ze dobija juz ja czekanie. Bywalo coraz to gorzej i gorzej. Az 3 tyogdnie przed moim kolejnym wyjazdem do niej napisala ze chyba jestesmy skazani na porazke. Przekonalem ja jednak by poczekala do mojego przyjazdu by wtedy na spokojnie porozmawiac, zgodzila sie. Gdy chcialem przyspieszyc przyjazd powiedziala ze mam poczekac do pierwszego terminu. Czy mimo to rzucic wszystko i pojechac tam i zapukac do drzwi w wczesniejszym terminie?
Przepraszam za brak znakow i ortografie.