Jak w temacie, czy jest to wada czy zaleta?
Wiadomo osoby ambitne, by osiągnąć coś, są skupione na celu, a to odbija się to na innych sferach życia, z drugiej strony niby można żyć, jak taki listek na wietrze, jak wiatr zawieje, tam go uniesie... ale czy o to chodzi w życiu?
Bywa to problemem dla ludzi ambitnych - przy takim spojrzeniu na życie, nie łatwo jest zadowolić się byle czym, a jednocześnie realizowanie się kosztuje dużo czasu, energii, zdrowia, relacji z innymi. Zwłaszcza, gdy zna się cenę - to ciężko dokonać wyboru: czy poświęcić wieczór dla przyjaciół, z czego nic nie będzie poza miło spędzonym czasem i podtrzymaniem relacji, czy jednak zająć się rzeczami ważniejszymi.
Myślę, że ambicja może być wadą, ale też i zaletą.
Zbyt wygórowane ambicje mogą poprowadzić człowieka do katastrofy, ale ambicje na odpowiednim ''poziomie'' są zawsze pozytywne, bo człowiek nie poddaje się przy byle przeszkodzie, tylko pokonuje ''sam siebie''.
3 2016-08-15 20:46:02 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-08-15 20:46:48)
To wcale nie muszą być zbyt wygórowane ambicje, może być konflikt, że twój partner nie nadąża, coś co w innym związku byłoby wielką zaletą dla domowego misia może być zbyt wielkim wyzwaniem, zbyt wielkim tempem, zbyt wysoko postawioną poprzeczką... a nikt nie lubi jak jest tak duża przepaść
4 2016-08-15 20:48:41 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-08-15 20:49:40)
To wcale nie muszą być zbyt wygórowane ambicje, może być konflikt, że twój partner nie nadąża, coś co w innym związku byłoby wielką zaletą dla domowego misia może być zbyt wielkim wyzwaniem, zbyt wielkim tempem, zbyt wysoko postawioną poprzeczką... a nikt nie lubi jak jest tak duża przepaść
Też!
Pisałam o wygórowanych ambicjach, ponieważ obserwuję w moim najbliższym otoczeniu osobę, która ma z tym wielki problem..
Wiecznie jest niespełniona, wiecznie robi za mało (oczywiście tylko według niej, bo wszędzie jej pełno), angażuje się w dosłownie WSZYSTKO.
Cierpi na tym jej rodzina, dziecko jest zaniedbywane, etc.
Najgorsze, że ta osoba wcale nie jest zła - po prostu nie potrafi odpuścić. Musi być we wszystkim najlepsza... zawsze. Często się nie udaje - w końcu nikt nie jest idealny - więc po porażce przychodzą doły.
5 2016-08-15 20:55:17 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-08-15 20:56:46)
Prawie jakbyś o mnie pisała rzeczy w tym, że ja od wielu lat staram się odpuszczać. Realizowanie tysiąca rzeczy kosztuje dużo zdrowia, więc z wielu rzeczy rezygnuję. Trochę mnie dotknęło, jak na wakacjach i tak usłyszałam od mojego M., że jestem za ambitna, a sytuacja nie dotyczyła zupełnie mnie, rozmawialiśmy o szkole, do której dostał się nasz syn.
Ze swojej strony czuję, że już odpuściłam, ile tylko mogłam, że żyję na granicy bylejakości, że nie ma tego, co nakręca do działania, do tego powoduje, że człowiek chce wstać rano.
Prawie jakbyś o mnie pisała
rzeczy w tym, że ja od wielu lat staram się odpuszczać. Realizowanie tysiąca rzeczy kosztuje dużo zdrowia, więc z wielu rzeczy rezygnuję, trochę mnie dotknęło jak na wakacjach i tak usłyszałam od mojego M. że jestem za ambitna, a sytuacja nie dotyczyła zupełnie mnie, rozmawialiśmy o szkole do której dostał się nasz syn.
Ze swojej strony czuję, że już odpuściłam ile tylko mogłam, że żyję na granicy bylejakości, że nie ma tego, co nakręca do działania, do tego powoduje, że człowiek chce wstać rano.
Myślę, że taki styl życia byłby dobry dla kogoś, kto nie ma rodziny. Singiel, niezależny. Wtedy można się nieskończenie rozwijać, angażować, przejmować inicjatywę.
Gdy jest rodzina i inne obowiązki, to nie da się tak szaleć, zawsze ktoś ucierpi.
No i kwestia odpuszczania - trochę to taki kompromis. Tylko szkoda, że widziany jako ''granica bylejakości'' ;-)
Averyl napisał/a:To wcale nie muszą być zbyt wygórowane ambicje, może być konflikt, że twój partner nie nadąża, coś co w innym związku byłoby wielką zaletą dla domowego misia może być zbyt wielkim wyzwaniem, zbyt wielkim tempem, zbyt wysoko postawioną poprzeczką... a nikt nie lubi jak jest tak duża przepaść
Też!
Pisałam o wygórowanych ambicjach, ponieważ obserwuję w moim najbliższym otoczeniu osobę, która ma z tym wielki problem..
Wiecznie jest niespełniona, wiecznie robi za mało (oczywiście tylko według niej, bo wszędzie jej pełno), angażuje się w dosłownie WSZYSTKO.
Cierpi na tym jej rodzina, dziecko jest zaniedbywane, etc.Najgorsze, że ta osoba wcale nie jest zła - po prostu nie potrafi odpuścić. Musi być we wszystkim najlepsza... zawsze. Często się nie udaje - w końcu nikt nie jest idealny - więc po porażce przychodzą doły.
Ale ty piszesz o jakiejś już skrzywionej, chorej ambicji. A zdrowa ambicia jest zawsze pozytywna.
Mnie natomiast przeraza brak ambicji. Miałam lub mam w otoczeniu osoby bez jakiejkolwiek ambicji i to jest dopiero przepaść.
Takim ludziom wiecznie coś nie pasuje i szukaja miliona wymowek. Nie pójdą się czegoś uczyc, albo szukać pracy, albo nie będą się odchudzac i ćwiczyć na siłowni bo:
- nie mają zdolności
-nie mają pieniędzy
- ich rodzice nie mają pieniędzy
-nie mają znajomości
- po 30 Stce i 40 Stce ćwiczenie nic im nie da, bo zwolnił im metabolizm, więc i tak to nic nie da
-bo urodzili się bez silnej woli
- bo urodili sie w Polsce
-bo urodzili się za późno, za wcześnie,
-bo skończyli takie a takie studia
-bo nie skończyli zadnych studiów
Co tu pisać, dużo by mowić.
W każdym razie ja lubię ambitne osoby.
Cyngli napisał/a:Averyl napisał/a:To wcale nie muszą być zbyt wygórowane ambicje, może być konflikt, że twój partner nie nadąża, coś co w innym związku byłoby wielką zaletą dla domowego misia może być zbyt wielkim wyzwaniem, zbyt wielkim tempem, zbyt wysoko postawioną poprzeczką... a nikt nie lubi jak jest tak duża przepaść
Też!
Pisałam o wygórowanych ambicjach, ponieważ obserwuję w moim najbliższym otoczeniu osobę, która ma z tym wielki problem..
Wiecznie jest niespełniona, wiecznie robi za mało (oczywiście tylko według niej, bo wszędzie jej pełno), angażuje się w dosłownie WSZYSTKO.
Cierpi na tym jej rodzina, dziecko jest zaniedbywane, etc.Najgorsze, że ta osoba wcale nie jest zła - po prostu nie potrafi odpuścić. Musi być we wszystkim najlepsza... zawsze. Często się nie udaje - w końcu nikt nie jest idealny - więc po porażce przychodzą doły.
Ale ty piszesz o jakiejś już skrzywionej, chorej ambicji. A zdrowa ambicia jest zawsze pozytywna.
Tak, to właśnie napisałam w swoim pierwszym poście...
Ale ty piszesz o jakiejś już skrzywionej, chorej ambicji. A zdrowa ambicia jest zawsze pozytywna.
... nawet zdrowa ambicja może doprowadzić do choroby, człowiek się za bardzo zużywa.
Mnie natomiast przeraza brak ambicji.
Z tym się zgodzę, mnie też trochę przeraża, trzeba wiedzieć do czego się zmierza. Chociaż tak jak napisała Cyngli jak się ma rodzinę, to trzeba wypośrodkować.
Rozmowa dotyczyła szkoły mojego dziecka - powiedziałam mu, że może sobie wybrać dowolną szkołę, ważne by był zadowolony z niej, nie musi chodzić do najlepszej i żyć w ciągłym stresie. Jednocześnie bardzo go mobilizowałam, by wybrał dobrą szkołę (np. chciał jako pierwszy wybór napisać gorszą szkołę, by chodzić ze swoim kolegą, ale zrozumiał argumentację - że dużo lepiej się uczy i o ile on tam na pewno się dostanie, to wcale nie jest pewne, czy kolega będzie chodził do tej samej klasy, zrozumiał i jako pierwszy wybór zaznaczył tę lepszą szkołę), dopingowałam go, by jak najlepiej napisał egzaminy i miał dobre świadectwo. Udało się, dostał się do dobrej szkoły, którą sam wybrał.
Mój M. potraktował to jako przejaw mojej ambicji (bycia za ambitnym, przelewania tego na dziecko). Trochę to przykre było.
rossanka napisał/a:Ale ty piszesz o jakiejś już skrzywionej, chorej ambicji. A zdrowa ambicia jest zawsze pozytywna.
... nawet zdrowa ambicja może doprowadzić do choroby, człowiek się za bardzo zużywa.
rossanka napisał/a:Mnie natomiast przeraza brak ambicji.
Z tym się zgodzę, mnie też trochę przeraża, trzeba wiedzieć do czego się zmierza. Chociaż tak jak napisała Cyngli jak się ma rodzinę, to trzeba wypośrodkować.
Rozmowa dotyczyła szkoły mojego dziecka - powiedziałam mu, że może sobie wybrać dowolną szkołę, ważne by był zadowolony z niej, nie musi chodzić do najlepszej i żyć w ciągłym stresie. Jednocześnie bardzo go mobilizowałam, by wybrał dobrą szkołę (np. chciał jako pierwszy wybór napisać gorszą szkołę, by chodzić ze swoim kolegą, ale zrozumiał argumentację - że dużo lepiej się uczy i o ile on tam na pewno się dostanie, to wcale nie jest pewne, czy kolega będzie chodził do tej samej klasy, zrozumiał i jako pierwszy wybór zaznaczył tę lepszą szkołę), dopingowałam go, by jak najlepiej napisał egzaminy i miał dobre świadectwo. Udało się, dostał się do dobrej szkoły, którą sam wybrał.
Mój M. potraktował to jako przejaw mojej ambicji (bycia za ambitnym, przelewania tego na dziecko). Trochę to przykre było.
Troszkę to tak wyglada;)
Twoje dziecko miało sobie samo wybrać szkole, ale pokierowałas tak, żeby wybral ta "dobra";)
To było gimnazjum czy liceum?
LO - żeby było zabawniej takie, do którego zdawałam jako nastolatka i się nie dostałam
LO - żeby było zabawniej takie, do którego zdawałam jako nastolatka i się nie dostałam
A on do jakiego chciał iść? Do takiego trochę gorszego czy całkiem o bardzo niskim poziomie?
Jak zaargumentowal to, że zmienił zdanie i poszedł do tego liceum do którego na poczatku nie chciał?
13 2016-08-15 21:32:41 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-08-15 21:32:59)
Chciał iść do tego LO bo uznał, że nie ma preferencji co do dalszej edukacji (ewentualnych studiów potem). Na początku wybrał to lepsze LO, potem zmienił zdanie, bo chciał z kolegą chodzić do klasy, a potem po rozmowach ze mną, wrócił do pierwotnego wyboru.
Nie o nim chciałam pisać, bardziej zabolało mnie, że mój M. traktuję ambicję jako moją wadę, odbiera taką sytuację - jako przelewanie moich ambicji na dziecko (chociaż chodzi dumny, że ma takiego mądrego synka )
Chciał iść do tego LO bo uznał, że nie ma preferencji co do dalszej edukacji (ewentualnych studiów potem). Na początku wybrał to lepsze LO, potem zmienił zdanie, bo chciał z kolegą chodzić do klasy, a potem po rozmowach ze mną, wrócił do pierwotnego wyboru.
Nie o nim chciałam pisać, bardziej zabolało mnie, że mój M. traktuję ambicję jako moją wadę, odbiera taką sytuację - jako przelewanie moich ambicji na dziecko (chociaż chodzi dumny, że ma takiego mądrego synka
)
Hm. Tak to z boku wygląda. Ale wiesz, ja cię nie znam, więc oceniam tylko to co napisalas.
O ile daje się dziecku możliwość wyboru i nie ocenia jego wartości tylko po osiągnięciach, ale widzi też w nim jego inne zainteresowania, to jakie jest to w porządku. Ambicja ma jedną zaletę: nie pozwala osiąść na dnie. Nawet, jak wylądujesz w czarnej dupie i nic ci się nie będzie chciało, to twoja ambicja będzie cię kłuć jak wielki kolec więc wyjdziesz z tego dołu. To żadna frajda znaleźć coś, co kochasz, ale poddać się lenistwu i przez całe życie robić to słabo.
Ambicja sama w sobie bez wątpienia jest zaletą. Natomiast przerost ambicji jest wadą, w szczególności w połączeniu z brakiem osiągnięć w dążeniu do osiągnięcia wygórowanego celu.
Teraz są takie czasy,wmawia wszystkim,że każdy powinien być ambitny i osiągnąć nie wiadomo co.
Jeśli ktoś faktycznie czuje,że chce coś osiągnąć,to w porządku,ale sztuczne zmuszanie do wyścigu szczurów nie ma sensu.
Życie samo w sobie jest celem,nie potrzeba żadnych sztucznych celów.
Teraz są takie czasy,wmawia wszystkim,że każdy powinien być ambitny i osiągnąć nie wiadomo co.
Jeśli ktoś faktycznie czuje,że chce coś osiągnąć,to w porządku,ale sztuczne zmuszanie do wyścigu szczurów nie ma sensu.
Życie samo w sobie jest celem,nie potrzeba żadnych sztucznych celów.
Wyścig szczurów to wyścig szczurów, a ambicja to coś innego (chociaż może towarzyszyć wyścigowi).
Nie chodzi o sztuczne cele, chodzi o poczucie, że robisz coś fajnego, że dążysz do czegoś wartościowego, dla siebie samego wartościowego. To nie musi być wymierne, policzalne jak pieniądze, to może być np. przygotowanie kondycji na wspinaczkę górską. Aby przygotować kondycję musisz poświęcić sporo czasu na sport, być może zainwestować w sprzęt. Zdobędziesz szczyt i poza wspomnieniem, nic z tego nie będziesz mieć. Ambitne?
A jednak - takie plany potrafią nakręcać do działania, do tego, że człowiek wie po co rano wstaje, nie czuje się jak automat: praca-dom, praca-dom...
Przeogromnie zgadzam się z przedmówca! Ambicja pcha nas do dzialania, do realizowanoa swoich celow, a te sprawiają, że jestesmy z siebie dumni i dobrze sie czujemy ze sobą.
Uwazam, ze w doradzaniu synowi wyboru szkoly zachowalas umiar, przedstawilas argumenty, korzystalas ze swojego doswiadczenia. Fajnie bylo gdybys rowniez umiala elastycznie zareagowac: np. jesli nie bedzie dobrze czuł w tej szkole, poprzec go w decyzji o zmianie. To akurat moja historia, wybralam "najlepsze LO w miescie" okazalo sie, ze jakosc ksztalcenia i empatia sa na niskim poziomie, ale ambicja kazala mi je skonczyc (rodzice nie przyjmowali innej mozliwosci). Skonczylam nawet z dobrymi ocenami, ale przez stres i zanizenie wiary w siebie musialam zrobic sobie rok przerwy przed studiami.
Powodzenia w szukaniu balansu ambicji - empatii!
Ambicja jest dobra, gdy służy naszemu szczęściu i zadowoleniu, oraz szczęściu i zadowoleniu innych ludzi.
Bo może być też ambitny złodziej, ambitny SS-man itp
Najgorzej jak rodzic jest ambitny i próbuje zrobić ze swojego dziecka geniusza. Nie mam nic przeciwko zajęciom pozalekcyjnym i rozwijaniu dziecka, ale są pewne granice. Dziecko powinno mieć wybór co chce robić. Do tego nie należy szczuć dziecka na inne. Mówić, że musi być najlepsze, bo w innym wypadku nie znaczy nic.
Ważniejsza jest empatia. Ja tam ambicji nie mam i żyję
Ważniejsza jest empatia. Ja tam ambicji nie mam i żyję