Witam Was. Jestem mama czterolatka, mieszkamy we Francji. Latem zeszlego roku przeprowadzilismy sie na wies (ok 300 mieszkancow). Obok domu mamy szkole/przedszkole, do ktorej uczeszcza trzynascioro dzieci w wieku od 3 do 11 lat. Problem polega na tym, ze nie ma ani jednego dziecka w wieku mojego synka i maly nie ma zadnego przyjaciela ani przyjaciolki. W zlobku, do ktorego chodzil w miescie, mial dwoch bliskich przyjaciol, za ktorymi bardzo tesknil po przeprowadzce, i ktorych do tej pory czasem wspomina. W wiosce mamy znajomych z dziecmi, ale sa albo starsze, albo sporo mlodsze od naszego synka.
Zastanawiamy sie z jego tata, czy nie przeniesc go w zwiazku z tym do wiekszej szkoly do pobliskiego miasteczka. Wahamy sie, bo: nasza wiejska szkola jest waznym elementem w zyciu lokalnej spolecznosci, no i widzimy zalety bardzo malych klas, przebywania wsrod dzieci w roznym wieku, indywidualnego podejscia do uczniow i domowej atmosfery, prawdziwego zaangazowania rodzicow w zycie szkoly. Nie bez znaczenia jest tez fakt, ze do szkoly chodzimy 5 minut spacerkiem, a zmiana oznaczalaby dojazdy. Wlasciwie jedyna zaleta, jaka widze, to mozliwosc poznania rowiesnikow. Dodam, ze synek powoli nawiazuje nowe relacje, jest postrzegany jako niesmialy. Swobodniej czuje sie w towarzystwie doroslych (jest przyzwyczajony), niz dzieci i nie chcialabym, zeby ten stan sie poglebil. Z drugiej strony wydaje mi sie, ze za jakis czas bedzie mu latwiej bawic sie ze starszymi dziecmi, roznica wieku bedzie moze mniej dostrzegalna. Teraz tez nie jest tak, ze sie w ogole z nimi nie bawi, ale nie ma nikogo naprawde bliskiego.
Czy sa tu jacys rodzice, ktorzy sa/byli w podobnej sytuacji i mogliby sie podzielic doswiadczeniem? Zastanawiam sie, jakie moga byc tego konsekwencje, jak taka sytuacja moze sie rozwinac z czasem? Nie chcialabym, zeby moj synek byl samotny/byl samotnikiem. Poradzicie cos?