Kontynuując dyskusję z innego tematu: co sądzicie o wymogu edukacji do określonego przez państwo roku życia? Czy zgadzacie się, że obowiązek szkolny jest potrzebny? A gdybyście Wy sami mieli wybór w okresie tych nastu lat, to jaka byłaby Wasza decyzja?
Uważam, że obowiązek szkolny powinien istnieć, ale trudno mi powiedzieć, do którego roku życia. 16?
Czas spędzony w 2 i 3 klasie liceum uważam za całkowicie zmarnowany, szkoła bardzo przeszkadzała mi w rozwijaniu się, przygotowywaniu na studia i gdybym mogła, zrezygnowałabym z liceum. Poza tym z ręką na sercu moge powiedzieć, że w LO nie nauczyłam się niczego przydatnego, nawet języki (a bylam w klasie humanistycznej) były na kiepskim poziomie. Tak naprawdę moja edukacja oswiatowa zakończyła się na gimnazjum, potem było tylko wytrwanie do matury.
zdecydowanie jestem za obowiązkiem szkolnym ale ...
"nie każdy musi zostać Mickiewiczem"- jak mawia moja koleżanka
wielkim błędem było zlikwidowanie w naszym kraju szkolnictwa zawodowego
mieliśmy je ustawione na dobrym poziomie, teraz próbują odbudować ale już nie ma ani takiej kadry ani bazy
Jak dla mnie wielkim błędem była likwidacja liceów profilowanych, sama takie kończyłam i jak dla mnie świetna sprawa jest zawód i jest matura.
5 2015-10-28 22:59:27 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-28 23:01:01)
w naszym kraju dopuszczalna formą realizacji obowiązku szkolnego jest nauczanie domowe, mało popularne choć zachwalane przez niektórych
myślę, że może się sprawdzać w rodzinach wielodzietnych, bo izolowanie dziecka od innych dzieci uważam za niewłasciwe
Ja uważam, że należałoby najpierw znieść gimnazjum i wrócić do podstawówek ośmioklasowych. Z tymże obowiązek szkolny należałoby zdepenalizować, czyli edukacja staje się bardziej prawem, przywilejem obywatela niż obowiązkiem. Nie ma czegoś takiego że delikwent kładzie sobie lachę na szkołę, przyjeżdża policja i zaciąga go tam siłą bądź nakłada karę na rodziców. Nie chcesz gościu chodzić? 50% ponad nieobecności na zajęciach=wywalenie ze szkoły. Skończyłoby się przepychanie na siłę osób które i tak nic nie wnoszą a szkodzą. Szkodzą nie tylko sobie ale i atmosferze w klasie.
7 2015-10-28 23:03:38 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-28 23:08:59)
prawem szakis ok, tylko co stanie się z dziećmi rodziców niechcących z tego prawa korzystać
bo prawo to przywilej - mogę ... nie muszę
czyli mogę dziecko wysłać do szkoły, mogę nie wysłać
chociaż jako przykład (szakisz dla ciebie specjalnie ) grupa gdzie jest największy procent nierealizowania obowiązku to Romowie, nie ma na nich mocnych ...
prawem szakis ok, tylko co stanie się z dziećmi rodziców niechcących z tego prawa korzystać
bo prawo to przywilej - mogę ... nie muszę
czyli mogę dziecko wysłać do szkoły, mogę nie wysłać
No właśnie mogę ale nie muszę. Rodzice mogą np uważać, że np szkoła bardziej zabije kreatywność i talent ich dziecka niż wzmocni, chociażby dlatego W takim wypadku rodzic zrzeka się pisemnie prawa swojego dziecka do nauki w szkole i od tej pory jest już pod opieką rodzica. Może go kształtować w sposób uznany za najbardziej adekwatny.
9 2015-10-28 23:23:46 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-28 23:32:42)
a jeżeli ten rodzic swoja decyzja dziecku szkodzi ?
jeżeli niewłasciwie rozpoznaje jego predyspozycje?
to tylko taki przykład oczywiście
i gdzie prawa dziecka w tym wszystkim ...
10 2015-10-28 23:24:21 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-10-28 23:24:57)
To fakt, niestety szkoła zabija kreatywne myślenie. Tylko może tutaj dałoby się coś zmienić? Już na studiach miałam zajęcia, które naprawdę dobrze uczyły np. pracy w grupie, komunikacji z ludźmi, kreatywności itp. Dlaczego tego samego nie dałoby się wprowadzić do szkół? No bo nasza praca w grupach w liceum i niżej polegała na tym, że dostajemy zadanie i "róbta co chceta", tylko zadanie ma być wykonane. Kończyło się na tym, że jedna lub dwie osoby robiły, a reszta się pod tym podpisywała. To niestety nie tak ma wyglądać. Jestem ciekawa kiedy zacznie się wprowadzać do szkół jakieś realnie przydatne umiejętności, np. naukę programowania. Chociaż czytałam, że w niektórych szkołach eksperymentują z takimi lekcjami. Na moich jakże humanistycznych studiach też miałam zresztą jakieś podstawy i choć to był tylko HTML i CSS, to ogólnie fajny mieli pomysł. Do tego obsługa programów graficznych i coś tam się wyniosło przydatnego. Przydatne są też zajęcia z praktykami, którzy np. mają własne firmy. Nauczyciel może sobie wykładać teorię, ale on nie ma pojęcia jak to wygląda od strony praktycznej. Od praktyka zawsze usłyszymy więcej pożytecznych rad. Dlaczego tak nie mogą wyglądać chociażby podstawy przedsiębiorczości? A na polskim nie da się przemycić jakiejś wiedzy praktycznej np. z copywritingu? Dużo osób nawet nie wie jak sporządzić dobre CV, a tego przecież nie problem nauczyć. To niby nie jest wiele, ale daje dzieciakom większe szanse. A nie jakiś tam przymus dla przymusu i zero w zamian.
11 2015-10-28 23:31:38 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-28 23:33:53)
no to może nie kwestia obowiązku szkolnego tylko programów nauczania?
ja się zgadzam, że szkoła zabija kreatywność w pewien sposób ...
a jeżeli ten rodzic swoja decyzja dziecku szkodzi ?
jeżeli niewłasciwie rozpoznaje jego predyspozycje?
to tylko taki przykład oczywiście
Nie mówię że tak nie bywa oczywiście tak może się zdarzyć, jednak co do zasady: kto lepiej zna swoje dziecko? Rodzic, który wychowuje je od dziecka czy nauczyciel, dla którego w momencie przyjścia do szkoły takie dziecko jest zupełnie nowe i obce? Raz - minie trochę czasu zanim pozna jego mocne i słabe strony. Dwa - nawet jeżeli byśmy wzięli nauczyciela o jak najszczerszych chęciach, on nie jest w stanie zaproponować mu zmodyfikowanego trybu nauczania, dostosowanego do jego tempa i umiejętności, rozwijającego jego talenty. Nie na 45-minutowej lekcji przy dwudziestu kilku osobach w klasie.
13 2015-10-28 23:40:01 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-28 23:41:42)
Nie mówię że tak nie bywa oczywiście tak może się zdarzyć, jednak co do zasady: kto lepiej zna swoje dziecko? Rodzic, który wychowuje je od dziecka czy nauczyciel, dla którego w momencie przyjścia do szkoły takie dziecko jest zupełnie nowe i obce? Raz - minie trochę czasu zanim pozna jego mocne i słabe strony. Dwa - nawet jeżeli byśmy wzięli nauczyciela o jak najszczerszych chęciach, on nie jest w stanie zaproponować mu zmodyfikowanego trybu nauczania, dostosowanego do jego tempa i umiejętności, rozwijającego jego talenty. Nie na 45-minutowej lekcji przy dwudziestu kilku osobach w klasie.
ale to zaraz chcesz mi powiedzieć, że rodzic sam zajmuje się edukacją swojego dziecka?
tzn spędza z nim 5-6 godzin dziennie na nauce?
jest taka forma dopuszczalna pisałam o niej - nauczanie domowe
ale ten rodzic rozumiem nie pracuje zawodowo ma czas i poświęca go dziecku
14 2015-10-28 23:51:34 Ostatnio edytowany przez szakisz (2015-10-29 00:02:00)
Nie absolutnie nie. Rodzic rzadko kiedy ma predyspozycje i zaplecze by uczyć swoje dziecko. Jednak podam ci chociażby autentyczny przykład mojej siostry: uczęszczając do podstawówki chodziła również do szkoły muzycznej na lekcje gry na pianinie, oczywiście po swoich normalnych zajęciach. Wszystko było dobrze do czasu kiedy o szkole muzycznej nie dowiedziała się Pani Dyrektor podstawówki mojej siostry. Od tamtej pory siostra miała tak ustawiany plan, że zajęcia były na styk, a trzeba było przecież przejść z jednej szkoły do drugiej. Samochód odpadał, miała go mama, ale niestety musiała pracować, więc prowadzał ją tata piechotą. Czy deszcz czy śnieg, czy ciemno czy ponuro, trzeba było dzieciaka prowadzać. Czasem nawet wcześniej zwalniać ze szkoły, bo by nie zdążyła. Wszystko z powodu osobistych zatargów i antypatii obu Pań.
Wnioski:
1. Są talenty dla których w klasycznej szkole nie ma miejsca i nie jest w stanie ich rozwinąć.
2. Klasyczna szkoła często koliduje i przeszkadza w rozwijaniu nietuzinkowych umiejętności.
Natomiast jest też wiele talentów które są nietuzinkowe a nie wymagają wbrew pozorom pomocy wyspecjalizowanego mentora, przykładowo talent do pisarstwa czy rysunku jak najbardziej może być rzeźbiony metodą prób i błędów, pod czujnym okiem rodzica.
15 2015-10-29 00:07:48 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 00:08:08)
szakisz odnoszę wrażenie, że się pogubiłeś
rozmawialiśmy o obowiązku szkolnym, czyli o tym, że w pewnym okresie życia musimy chodzić do szkoły, a rodzic musi to chodzenie dopilnować
i właściwie nie ma tutaj osoby (włącznie z tobą) która mówi nie, niech nie chodzi
tylko są dwie kwestie: od którego i do którego roku życia ten obowiązek
oraz programy nauczania czyli czego szkoła ma uczyć
oraz jak zawsze, wszędzie i ze wszystkim - jak się dogadać ... (to przykład z siostrą)
no to może nie kwestia obowiązku szkolnego tylko programów nauczania?
ja się zgadzam, że szkoła zabija kreatywność w pewien sposób ...
Program nauczania już swoją drogą, bo chyba rzadko kto uważa go za świetny, przydatny i potrzebny.
Nadal mam mieszane uczucia co do obowiązku edukacji. Z jednej strony są przecież osoby dla których może być krzywdzący, bo nie mogą się rozwijać tak jakby chciały i siłą rzeczy marnują kilka lat życia. A z drugiej strony można wymieniać przykłady osób, gdzie stosowanie takiego przymusu może być jakoś tam uzasadnione. Tylko tak czy tak komuś nie będzie się podobało. Mnie osobiście jakoś bardzo to nie przeszkadza, bo na szczęście szkoły mam już za sobą, ale żałuję, że musiałam się tyle nakombinować.
ponieważ nie mogę edytować napiszę kolejny post bo jakoś ta końcówka dziwnie brzmi
są dwie kwestie: od którego i do którego roku życia obowiązek szkolny i programy nauczania czyli czego uczyć
jak się dogadać problem zwykły zawsze i wszędzie spotykany
18 2015-10-29 00:15:52 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 00:17:24)
Nadal mam mieszane uczucia co do obowiązku edukacji.
cslady ale ja rozumiem, że mówisz o okresie po szkole podstawowej czyli po 8 latach nauki obowiązkowej tak
19 2015-10-29 00:26:37 Ostatnio edytowany przez szakisz (2015-10-29 00:28:28)
szakisz odnoszę wrażenie, że się pogubiłeś
rozmawialiśmy o obowiązku szkolnym, czyli o tym, że w pewnym okresie życia musimy chodzić do szkoły, a rodzic musi to chodzenie dopilnować
i właściwie nie ma tutaj osoby (włącznie z tobą) która mówi nie, niech nie chodzi
tylko są dwie kwestie: od którego i do którego roku życia ten obowiązek
oraz programy nauczania czyli czego szkoła ma uczyć
oraz jak zawsze, wszędzie i ze wszystkim - jak się dogadać ... (to przykład z siostrą)
Pytałaś mnie co, gdy rodzić zrezygnowałby z z prawa do nauczania dziecka w szkole, więc do tego się odniosłem. Tak jak mówiłem ja jestem za zamienieniem słowa "obowiązek" na "prawo", jeśli nie to od kiedy państwowe szkoły? 7-15, tak jak kiedyś. Podstawowe kształcenie przez państwo zapewnione. Reszta już dalej według własnego uznania.
Czego uczyć? Nie odpowiem ci na to pytanie. Każdy dzieciak jest inny i żaden konkretny program nauczania choćby nie wiem jak dobry nie obejmie wszystkich przypadków. Na pewno należy odejść od metody testów. Zabijają kreatywność i uczą odpowiadania pod klucz. Na pewno należy spróbować chociaż w jakimś stopniu przestawić się z nauczania teoretycznego na empiryczne.
Tak, mówię po tych 8 klasach podstawówki. A co do całkowitej wolności wyboru (nawet w podstawówce), to rzeczywiście pięknie brzmi, ale chyba kiepsko by wyszło w praktyce. Dzieci przecież nie są winne temu, że nie mają dobrych rodziców.
21 2015-10-29 01:21:40 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-10-29 01:28:56)
Ja uważam tak że w wieku gimnazjalnym uczeń może odmówić nauki ale rodzić nie może w tym za niego decydować. Generalnie tam gdzie jest an korzyść ucznia tam uczeń może decydować. Tak jak ktoś podał przykład szkoły muzycznej. Uczeń chce tam iść rodzić nic nie ma do gadania. Drugi podobny przykład rodzic ze względu na talent chce go tam posłać uczeń nie chce w tym momencie uczeń nie ma nic do gadania. 8 klasówkę sam kończyłem więc akurat znam plusy i minusy. Cod o pomysłu to pierwszy wymyślił go rząd SLD, PIS potem podebrał.
8 klasówki
Plusy:
1 zżyta klasa, znani się nauczyciele generalnie środowisko wiec będzie bez stresu.
2 ciągłość programu tj będzie brak dziur z gimnazjów tj brak powtarzania tego co już było, częściowo także ze względu na punkt 1 tj tej samej klasy wiec nauczyciel wie co wymagać.
Minusy:
Bullying !!!!!!! starszych wobec młodszych np 8 klasistów wobec 4 klasistów a czasem nawet młodszych. Generalnie jak kogoś nie lubią np sprawa Dominika to ta osoba ma mega przerypane.
22 2015-10-29 03:40:46 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-10-29 03:41:59)
Drugi podobny przykład rodzic ze względu na talent chce go tam posłać uczeń nie chce w tym momencie uczeń nie ma nic do gadania.
No świetne, nie uważasz że człowiek ma prawo decydować o tym co chce robić w życiu? To że ktoś ma talent nie oznacza że ma ochotę robić akurat to, a nie ma nic gorszego niż robienie czegoś "bo rodzice tak sobie wymyślili". Przy wypaleniu zawodowym ( a do tego prowadzi robienie czegoś na siłę) żaden talent nie pomoże.
Obowiązek szkolny powinien istnieć, ale co najwyżej do końca 8 klasowej podstawówki. Jestem przedstawicielem ostatniego rocznika z ośmioma klasami. I ostatniego rocznika gdzie np. na maturze nie było żadnego klucza, który jest totalnie poronionym pomysłem. Teraz uczy się dzieciaki jak zdać maturę na zasadzie jak zmieścić się w kluczu, co jest totalną porażką. To właśnie zabija kreatywność. Potem niestety jest to widać na pierwszych rocznikach studiów, gdzie trzeba szybko nadrabiać to co zostało zepsute w szkole średniej. Mieliśmy w pewnym momencie pomysł, czy przypadkiem nie zwracać się do szkół ponadgimnazjalnych o cofnięcie matury, bo maturzyści nawet z bardzo dobrymi wynikami nie spełniali warunków otrzymania matury zgodnie z opisem efektów kształcenia. Ale przemyśleliśmy, że to przecież nie jest wina uczniów, tylko systemu. Dlatego zamiast tego powstała masa zajęć wyrównawczych i cały pierwszy semestr był przeznaczony na nadrabianie zaległości ze szkoły średniej. Zresztą ja sam pamiętam jak kiedyś pisaliśmy na języku polskim rozprawkę i dostałem ocenę 2 z uzasadnieniem "praca naukowa, a nie rozprawka". To, że moja praca miała znacznie wyższy poziom niż wymagany i zawierała konkretniejsze analizy zostało ocenione negatywnie. Od tej pory pisałem na odczep się i dostawałem 4-5. Żenua. Od jakiegoś czasu prowadzimy też kursy przygotowawcze do matury z matematyki. Na początku było niewielkie zainteresowanie, ale od pewnego czasu jest tak duże, że trzeba tworzyć kilka grup i niestety spóźnialskim odmawiać. Bo nasi wykładowcy w kilka tygodni są w stanie znakomicie przygotować do matury, czego nie można powiedzieć o 4 latach w szkole;) Szkoły patrzą na nas trochę spod byka, ale my chcemy mieć studentów już przygotowanych. I studenci którzy uczestniczą w kursie potem nie muszą uczęszczać na zajęcia wyrównawcze. Więc o czymś do świadczy. Po wprowadzeniu kursów wyrównawczych wykruszalność na 1 roku studiów spadła drastycznie. Niestety poziom szkolnictwa leeeeży i kwiczy. Ale czemu się dziwić, jak w klasie o profilu technicznym jest więcej religii niż fizyki....
obowiazek edukacyjny powinien obejmowac WSZYSTKIE dzieci do momentyu skonczenia edukacji podstawowej oraz sredniej (a jaka ta srednia, to juz wybor ucznia). Dzieciak po skonczonej podstawowce, czyli 14 latek jest calkowicie nieprzygotowany do zycia zawodowego.
Dzieciak po skończeniu liceum ogólnokształcącego jest również całkowicie nieprzygotowany do życia zawodowego, a przynajmniej zdecydowana większość Jedyną częścią systemu edukacyjnego, o którym od biedy można powiedzieć, że wypuszcza młodego człowieka przygotowanego do życia zawodowego jest właśnie ten obejmujący szkoły zawodowe. Tam kończąc szkołę jest się w teorii przygotowanym do wykonywania jakiegoś konkretnego zawodu. Po LO jest się przygotowanym do wielkiego NIC...
LO przygotowuje do studiow. Jeśli ktoś chciałby zakonczyc edukacje na szkole sredniej, to lepiej dla niego chyba byłoby skonczyc jaka szkole zawodową, albo LO profilowane.
27 2015-10-29 11:31:03 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 11:32:28)
zdecydowanie poziom kształcenia podstawowego obowiązkowy - tak piszecie,
ja uważam, że dalej też zdecydowanie obowiązek szkolny tylko oczywiście wybór formy realizacji tego obowiązku (do 18 roku życia)
edukacja to jest prawo obywatela szakisz ale obowiązek szkolny dlatego, żeby było prawo dziecka respektowane
Obowiązujący w Polsce artykuł 70 Konstytucji RP stanowi, że: każdy ma prawo do nauki, nauka do 18. roku życia jest obowiązkowa, nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna, przy czym ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych przez państwowe szkoły wyższe za odpłatnością. Artykuł 70 Konstytucji RP charakteryzuje bogata treść normatywna, która szeroko określiła prawo do nauki i instytucje z nim bezpośrednio związane:
prawo do nauki (ust. 1 zd. 1);
obowiązek szkolny (ust. 1 zd. 2 i 3);
zespół gwarancji prawa (ust. 2, ust. 3 zd. 1 i 2, ust. 4);
gwarancję wolności wyboru szkoły w ograniczonym zakresie (ust. 3 zd. 1);
wolność zakładania wszelkich typów szkół (ust. 3 zd. 2 i 3);
podstawy systemu oświaty (ust. 2, 3, 5).
28 2015-10-29 11:40:13 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2015-10-29 12:27:08)
Dzieciak po skończeniu liceum ogólnokształcącego jest również całkowicie nieprzygotowany do życia zawodowego, a przynajmniej zdecydowana większość
Jedyną częścią systemu edukacyjnego, o którym od biedy można powiedzieć, że wypuszcza młodego człowieka przygotowanego do życia zawodowego jest właśnie ten obejmujący szkoły zawodowe. Tam kończąc szkołę jest się w teorii przygotowanym do wykonywania jakiegoś konkretnego zawodu. Po LO jest się przygotowanym do wielkiego NIC...
Snake, wybor szkoly sredniej zalezy od tego, czy chce sie na tym etapie zakonczyc edukacje czy ksztalcic dalej. Liceum jest przygotowaniem do studiow, samo w sobie daje jedynie wiedze ogolna. Wiec wybierac je powinny osoby zdecydowane na dalsze ksztalcenie. Chociaz o ile sie nie myle, po technikach tez mozna isc na studia.
natomiast po 8 klasach podstawowki czlowiek jest jedynie cytaty i pisaty z podstawami liczenia i znajomoscia nibynozek:)
29 2015-10-29 11:41:36 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 11:42:00)
Bo nasi wykładowcy w kilka tygodni są w stanie znakomicie przygotować do matury, czego nie można powiedzieć o 4 latach w szkole;)
na czym polega różnica?
na tym ze młody człowiek chodząc na te zajęcia do was jest bardziej zmotywowany? czy dostrzegasz inne przyczyny...
to tak jak z korepetycjami
ten sam materiał co w szkole ale jak się płaci kasę to jakoś lepiej się stara
Ale ta opłata nie jest jakaś strasznie wysoka, bo to tylko 30 godzin, a dodatkowo ci kandydaci, którzy potem przyjdą do nas na studia jeszcze tę opłątę mają zwracaną. Jest to kurs stosunkowo krótki, ale intensywny i daje znakomite efekty. Podobnie było z zajęciami wyrównawczymi. Jeden semestr wystarczał, żeby nadrobić stracone 4 lata. A wcześniej przychodzili do nas (dział nauczania i spraw studenckich) wykładowcy załamując ręce i pytając co oni mają robić jak nowi studenci nie znająd podstaw matematyki, a przyszli na kierunek gdzie zachwilę zaczynają się laborki, a bez podstawowej wiedzy matematycznej to nawet wejścia do laboratorium nie ma.
Problem z nauczaniem zawodowym jest taki, ze owszem, ktos, kto nie mysli o studiach powinien raczej wybrac licea zawodowe /technika etc. z tym, ze juz nawet "za moich czasow" byl z tym problem - z perspektywy malej miejscowosci.
Ilu wykwalifikowanych murarzy, krawcowych, fryzjerow, stolarzy, handlowcow, pielegniarek znajdzie zatrudnienie w 50-tysiecznym miescie?
A w takim miescie sa gora dwie -trzy szkoly zawodowe i co roku wypuszczaja ze dwie setki osob ksztalconych ciagle W TYCH SAMYCH ZAWODACH.
TO jest najwiekszy problem ksztalcenia zawodowego - szkoly pod tym wzgledem sa malo elastyczne. W takiej szkole bedzie na przyklad klasa murarz/tynkarz, slusarz, mechanik, piekarz, kelner - ale 90% tego co sie nauczy i tak wyniesie z praktyk zawodowych a nie ze szkoly.
Bardzo prostym rozwiazaniem byloby wsparcie finansowe dla rzemieslnikow-fachowcow (mistrzow) chcacych UCZYC zawodu. Zamiast samemu PLACIC (jak to kiedys bylo, nie wiem jak jest teraz) taki mistrz dostawalby pieniadze od panstwa za nauke zawodu.
A wtedy mozna sobie konczyc szkole jaka sie chce.
Do tego
Liceum przygotowuje do studiów? Ha, ha, nie przygotowywało do studiów za moich czasów, a teraz to już na pewno. Chyba, że macie na myśli studia typu "zmarnuj kolejne 5 lat i powiększ grono bezrobotnych". Na każde inne studia za moich czasów poziom LO, to było zdecydowanie za mało. Każdy kto miał ambicję dostać się na porządne studia najpóźniej od 3 klasy liceum zapierdzielał na ostre korki.
33 2015-10-29 12:53:09 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 12:56:33)
Ale ta opłata nie jest jakaś strasznie wysoka, bo to tylko 30 godzin, a dodatkowo ci kandydaci, którzy potem przyjdą do nas na studia jeszcze tę opłątę mają zwracaną. Jest to kurs stosunkowo krótki, ale intensywny i daje znakomite efekty. Podobnie było z zajęciami wyrównawczymi. Jeden semestr wystarczał, żeby nadrobić stracone 4 lata. A wcześniej przychodzili do nas (dział nauczania i spraw studenckich) wykładowcy załamując ręce i pytając co oni mają robić jak nowi studenci nie znająd podstaw matematyki, a przyszli na kierunek gdzie zachwilę zaczynają się laborki, a bez podstawowej wiedzy matematycznej to nawet wejścia do laboratorium nie ma.
nadal nie napisałeś jakie przyczyny ?
a ciekawa jestem twojej oceny...
w kilka miesięcy można przygotować do matury - tak napisałeś
dlaczego nie można tego zrobić w szkole w ciągu 4 lat ?
czy młodzież nie chce, czy ta wasza praca jest już na pewnej bazie zdobytej jednak w ciągu tych 4 lat nauki?
a może jeszcze inaczej
Liceum przygotowuje do studiów? Ha, ha, nie przygotowywało do studiów za moich czasów, a teraz to już na pewno. Chyba, że macie na myśli studia typu "zmarnuj kolejne 5 lat i powiększ grono bezrobotnych". Na każde inne studia za moich czasów poziom LO, to było zdecydowanie za mało. Każdy kto miał ambicję dostać się na porządne studia najpóźniej od 3 klasy liceum zapierdzielał na ostre korki.
Snake, jakos przepasci pokoleniowej miedzy nami nie ma, pare lat najwyzej, ale ja tez skonczylam LO i ono przygotowalo i mnie i moich kolegow z klasy do studiow. W duzej wiekszosci z nas i bez korkow. To chyba nie od samego statusu szkoly zalezy a od grona pedagogicznego no i samych uczniow. Przeciez nie pisalam, ze do LO winien isc kazdy jeden uczen po podstawowce, tylko jednostki swiadome, co ich czeka dalej. I przygotowane na porzadna dawke toerii, ktora musza posiasc aby zdac egzaminy na studia. Jesli ktos o niklym zainteresowaniu teoria a wiekszym praktyka wybiera LO zamiast technikum albo zawodowki, to nawet korki mu nie pomoga. LO nie jest dla kazdego i nie powinno byc.
Sa u nas licea zawodowe - to cos w polaczeniiu zawodowki i liceum, sadze, ze dla tych nie do konca zdecydowanych co dalej, to moze byc dobry wybor. Moja corka wlasnie o czyms takim powaznie mysli.
35 2015-10-29 13:37:36 Ostatnio edytowany przez Martainn (2015-10-29 13:38:52)
w kilka miesięcy można przygotować do matury - tak napisałeś
dlaczego nie można tego zrobić w szkole w ciągu 4 lat ?
czy młodzież nie chce, czy ta wasza praca jest już na pewnej bazie zdobytej jednak w ciągu tych 4 lat nauki?
a może jeszcze inaczej
Problemem jest program i system szkolnictwa, gdzie prawie na każdym nowym etapie (gimnazjum, potem szkoła średnia) od początku klepie się to samo, zamiast iść do przodu. A już szczególną stratą czasu jest trzecia klasa gimnazjum. To, że się młodzieży nie chce to jest jedna sprawa. Podbudowę część ma dobrą, część bardzo słabą. Zresztą widzę to też po grupach jakie ja miałem w poprzednich latach. Tyle, że to były akurat studia humanistyczne. Moje egzaminy zawsze były mimo to "praktyczne" bo operowaliśmy na kazusach, a nie na teorii. Oczywiście. Teoria musiała być znana, żeby ją zastosować w kazusie. Na początku było tragicznie, ale z zajęć na zajęcia było lepiej. Starałem się przede wszystkim przekazać studentom jak się uczyć. Z częścią się udawało, z częścią nie. Ale, że liceum przygotowuje lepiej do studiów niż technikum jednak bym się nie zgodził. Może jakieś elitarne licea w dużych miastach, gdzie ciężko się dostać i które są na to nastawione. Ale żeby to było regułą? Po moich latach doświadczeń stwierdzam, że nie;) Ja sam mam wyszkolony zawód tokarz/frezer, a studia dwa różne kierunki w ogóle z tym nie powiązane:) I sam kończyłem LZ-tkę czyli liceum zawodowe.
Zgadzam się również z tym, że ogromnym błędem była likwidacja szkolnictwa zawodowego. To bardzo potrzebne szkoły.
36 2015-10-29 13:40:55 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 13:43:40)
Problemem jest program i system szkolnictwa, gdzie prawie na każdym nowym etapie (gimnazjum, potem szkoła średnia) od początku klepie się to samo, zamiast iść do przodu. A już szczególną stratą czasu jest trzecia klasa gimnazjum. To, że się młodzieży nie chce to jest jedna sprawa. Podbudowę część ma dobrą, część bardzo słabą. Zresztą widzę to też po grupach jakie ja miałem w poprzednich latach. Tyle, że to były akurat studia humanistyczne. Moje egzaminy zawsze były mimo to "praktyczne" bo operowaliśmy na kazusach, a nie na teorii. Oczywiście. Teoria musiała być znana, żeby ją zastosować w kazusie. Na początku było tragicznie, ale z zajęć na zajęcia było lepiej. Starałem się przede wszystkim przekazać studentom jak się uczyć. Z częścią się udawało, z częścią nie. Ale, że liceum przygotowuje lepiej do studiów niż technikum jednak bym się nie zgodził. Może jakieś elitarne licea w dużych miastach, gdzie ciężko się dostać i które są na to nastawione. Ale żeby to było regułą? Po moich latach doświadczeń stwierdzam, że nie;) Ja sam mam wyszkolony zawód tokarz/frezer, a studia dwa różne kierunki w ogóle z tym nie powiązane:) I sam kończyłem LZ-tkę czyli liceum zawodowe.
Zgadzam się również z tym, że ogromnym błędem była likwidacja szkolnictwa zawodowego. To bardzo potrzebne szkoły.
rozumiem, wskazujesz na kilka czynników:
1. program nauczania
2. motywacja młodego człowieka
3. baza, którą posiada
37 2015-10-29 13:51:27 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-10-29 13:53:37)
Moje liceum akurat dobrze mnie przygotowało do matury, choć nie wiem czy to komplement dla szkoły. No i fakt, nie było prosto tam się dostać. Cały trzeci rok to był nowy materiał + ciągłe powtórki. Ostatni miesiąc to już same powtórki. Nie chodziłam za dużo do szkoły, a do matury wcale nie uczyłam się w domu. Tzn. nie specjalnie, bo np. angielskiego i francuskiego uczyłam się na bieżąco cały czas, ale nie pod kątem matury, nie przypominałam sobie rozprawek, gramatyki itp. No i maturę ze wszystkich przedmiotów zdałam bez problemu na ponad 90%. Częściowo dlatego, że wymagania są śmiesznie małe, a częściowo dzięki liceum i ciągłym powtórkom materiału na lekcjach. Moja siostra za to uczyła się w liceum i technikum. Stwierdziła, że w technikum lepiej ją przygotowali do matury, więc to chyba zależy od szkoły i nauczycieli.
taki wniosek mi się nasuwa - dostępność większa (szkolnictwo średnie i wyższe) poziom niższy ...
ja kompletnie nie rozumiem jak może nie być matury z matematyki, zdecydowanie powinna obowiązkowo razem z językiem polskim, językiem obcym plus pozostałe przedmioty do wyboru
39 2015-10-29 14:04:03 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-10-29 14:04:17)
Edukacja jest potrzebna. Ale musi byc skuteczna. Musi byc szkolnictwo podstawowe, zawodowe, ogolnoksztalcace i wyzsze. I teraz, jesli proponujecie mozliwosc zakonczenia na szkolnictwie podstawowym to musicie zapewnic takiej osobie mozliwosci pracy z jej wyksztalceniem inaczej produkujecie osobe, ktora bedzie poza nawiasem spolecznym. Dlatego kiedys minimum bylo wyksztalcenie zawodowe a jak ktos sobie nie radzil na poziomie podstawowym to byly tzw. hufce OHP. Postarajcie sie zrozumiec problem, a nie tylko to, ze nauka moze kogos "zmeczyc". Poza tym konczac obowiazkowa nauka na poziomie SP mialo sie 14-15 lat a teraz 12-13 lat. Dzieci chcecie posylac do pracy? Bo rozumiem ze ukonczenie obowiazkowej nauki oznacza ze taka osoba ma isc do pracy, ze panstwo nie bedzie jej utrzymywac, ze musi juz radzic sobie sama?
Tu chodzi o to, żeby młody człowiek miał WYBÓR, a nie że musi zakończyć edukację po podstawówce (licząc te 8 klas, a nie 6). Nie trzeba niczego zapewniać, bo jeśli ktoś się zdecyduje na taką opcję, to jest jego sprawa i widocznie ma jakiś pomysł na siebie. A jeśli nie, to może się dalej uczyć, droga wolna.
ja kompletnie nie rozumiem jak może nie być matury z matematyki, zdecydowanie powinna obowiązkowo razem z językiem polskim, językiem obcym plus pozostałe przedmioty do wyboru
Ja natomiast nie rozumiem po cholerę komu matura z matematyki jak chce studiować dziennikarstwo lub np. psychologię.
42 2015-10-29 14:18:10 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-10-29 14:19:34)
A ja nie rozumiem po co komuś w ogóle matura w takim kształcie jak obecnie. Ja bym zrobiła na koniec taki duży egzamin ustny jak są na studiach i wtedy można realnie ocenić jaką ktoś ma wiedzę. Tylko podejrzewam, że zdawalność byłaby kiepska. No teraz trzeba być jakimś totalnym leniem albo idiotą, żeby nie ustrzelić tych 30% na poziomie podstawowym. Nie mówię oczywiście o jakichś czynnikach życiowo-losowych na które dziecko nie ma wpływu.
43 2015-10-29 14:21:04 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 14:21:26)
in_ka napisał/a:ja kompletnie nie rozumiem jak może nie być matury z matematyki, zdecydowanie powinna obowiązkowo razem z językiem polskim, językiem obcym plus pozostałe przedmioty do wyboru
Ja natomiast nie rozumiem po cholerę komu matura z matematyki jak chce studiować dziennikarstwo lub np. psychologię.
bo matura jest dla mnie nie wejściem na uczelnie ale zakończeniem pewnego etapu edukacji
i uzyskanie średniego wykształcenia ogólnego powinno się zamykać maturą z matematyką, tak postrzegam ten temat
w kilka miesięcy można przygotować do matury - tak napisałeś
dlaczego nie można tego zrobić w szkole w ciągu 4 lat ?
Dużo in_ka bardzo dużo zależy od nauczyciela jaki ci się trafi. W liceum trafiła nam się straszna matematyczka, niby wiedzę miała, ale totalnie nie umiała jej wykładać innym. Wracaliśmy często do domu ze szkoły około 19:00 po potrójnych fakultetach z matmy, wycieńczeni, zmęczeni i nie rozumieliśmy nic. Koleżanki i kumple jeszcze wieczorami śmigali prywatnie na korki żeby się douczać. Ja płakałem wręcz bo na próbnych balansowałem na granicy zdawalności a przecież nigdy wcześniej nie było z matmą problemu. Mówiłem do siebie wręcz: „Ku*wa, ja nie zdam tej matury, ale będzie wstyd „ W końcu mama ze mną przysiadła, dwa tygodnie przed maturą. Miałem to szczęście, że studiowała geodezję, więc siłą rzeczy matmy trochę umieć musiała
Wieczór w wieczór, jak tylko mama wróciła z pracy, siedzieliśmy i rozwiązywaliśmy zadania maturalne. Tak przez 14 dni. Efekt? 79% na maturze z matematyki co było dla mnie wynikiem nader satysfakcjonującym
Dużo in_ka bardzo dużo zależy od nauczyciela jaki ci się trafi.
zgadzam się, nauczyciel jest bardzo ważny, czym więcej wymaga tym lepiej
ale również ważna jest praca ucznia, bez niej nawet najlepszy nauczyciel nic nie wskóra, niestety - bez pracy nie ma kołaczy i
Poza tym konczac obowiazkowa nauka na poziomie SP mialo sie 14-15 lat a teraz 12-13 lat. Dzieci chcecie posylac do pracy? Bo rozumiem ze ukonczenie obowiazkowej nauki oznacza ze taka osoba ma isc do pracy, ze panstwo nie bedzie jej utrzymywac, ze musi juz radzic sobie sama?
Jeśli padały tu propozycje zakończenia etapu obowiązkowego, to chyba odnośnie systemu 8 klasowego. Byłego ale patrząc na zapowiedzi PiS może i przyszłego Odnośnie wieku rozpoczęcia pracy, to jest to kwestia czysto umowna. Owszem dziś jest taki system wychowania i kształcenia, że 12 latek jest bezradnym dzieckiem. Za czasów mojego dziadka było inaczej. Kiedy miał 12 lat, to usłyszał od ojca, że jest już wystarczająco duży aby opuścić rodzinny dom i zacząć utrzymywać się samemu Co też dziadek uczynił
O ile wiem skończył obowiązujące wówczas 3 czy 4 klasy szkoły podstawowej nabywając umiejętności czytania, pisania i rachowania. Potem zajął się pracą i .... dalszym kształceniem zawodowym, ponieważ mam jego liczne dyplomy ukończenia różnych kursów zawodowych. Mając lat 30 był dość majętnym facetem z własnej pracy. Wiem, wiem, to było dawno temu, a teraz dzieci są takie biedne...
47 2015-10-29 14:38:39 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-10-29 14:39:09)
Problem z nauczaniem zawodowym jest taki, ze owszem, ktos, kto nie mysli o studiach powinien raczej wybrac licea zawodowe /technika etc. z tym, ze juz nawet "za moich czasow" byl z tym problem - z perspektywy malej miejscowosci.
Iceni liceów zawodowych już nie ma tak zwanych profilowanych, ja takie kończyłam (metaloplastyka- jubilerstwo, kowalstwo, witraże), zostały zlikwidowane. Nie rozumiem dlaczego bo dzięki temu mam świetny zawód i maturę (możliwość dalszej edukacji).
maniek_z_maniek napisał/a:Poza tym konczac obowiazkowa nauka na poziomie SP mialo sie 14-15 lat a teraz 12-13 lat. Dzieci chcecie posylac do pracy? Bo rozumiem ze ukonczenie obowiazkowej nauki oznacza ze taka osoba ma isc do pracy, ze panstwo nie bedzie jej utrzymywac, ze musi juz radzic sobie sama?
Jeśli padały tu propozycje zakończenia etapu obowiązkowego, to chyba odnośnie systemu 8 klasowego. Byłego ale patrząc na zapowiedzi PiS może i przyszłego
Odnośnie wieku rozpoczęcia pracy, to jest to kwestia czysto umowna. Owszem dziś jest taki system wychowania i kształcenia, że 12 latek jest bezradnym dzieckiem. Za czasów mojego dziadka było inaczej. Kiedy miał 12 lat, to usłyszał od ojca, że jest już wystarczająco duży aby opuścić rodzinny dom i zacząć utrzymywać się samemu Co też dziadek uczynił
O ile wiem skończył obowiązujące wówczas 3 czy 4 klasy szkoły podstawowej nabywając umiejętności czytania, pisania i rachowania. Potem zajął się pracą i .... dalszym kształceniem zawodowym, ponieważ mam jego liczne dyplomy ukończenia różnych kursów zawodowych. Mając lat 30 był dość majętnym facetem z własnej pracy. Wiem, wiem, to było dawno temu, a teraz dzieci są takie biedne...
Bardzo mozliwe Snake, ze skoro emerytom cofna ten wydluzony wiek pracy, to trzeba bedzie malolatow skierowac do roboty, bo ktos te dziure w budzecie bedzie jednak musial zapchac zeby na dziadkow zarobic:)
No ja uważam, że 14-15 latek powinien już regularnie dorabiać sobie różnymi formami pracy. To po prostu uczy i wychowuje kultury pracy. Jeszcze dzieci ze wsi mają to wpojone, bo od małego pracują w gospodarstwie rodziców. Młodzi ludzie z miast kończą studia mając dwie lewe ręce, a jak mawia Korwin nawet trzy Te dwie lewe ręce, to nawet głównie o ich nastawienie mentalne chodzi.
50 2015-10-29 15:21:33 Ostatnio edytowany przez szakisz (2015-10-29 15:30:32)
No ja uważam, że 14-15 latek powinien już regularnie dorabiać sobie różnymi formami pracy. To po prostu uczy i wychowuje kultury pracy. Jeszcze dzieci ze wsi mają to wpojone, bo od małego pracują w gospodarstwie rodziców. Młodzi ludzie z miast kończą studia mając dwie lewe ręce, a jak mawia Korwin nawet trzy
Te dwie lewe ręce, to nawet głównie o ich nastawienie mentalne chodzi.
Niby tak, mógłby nauczyć się systematyczności, odpowiedzialności czy szacunku do pieniądza. Myślę że roznoszenie ulotek byłoby całkiem na miejscu. Z drugiej strony takiego dzieciaka nie należy też zbytnio przeharowywać. Zdąży zniszczyć sobie zdrowie do 67. roku życia
taki wniosek mi się nasuwa - dostępność większa (szkolnictwo średnie i wyższe) poziom niższy ...
Patrz in_ka, nie wpadłbym na to
51 2015-10-29 15:34:28 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 15:36:03)
in_ka napisał/a:taki wniosek mi się nasuwa - dostępność większa (szkolnictwo średnie i wyższe) poziom niższy ...
Patrz in_ka, nie wpadłbym na to
oj tam nie bądź taki skromny szakisz słodziaku
w założeniu miało być odwrotnie, coś jednak nie zadziałało, szakisz co, jak myślisz ?
No ja uważam, że 14-15 latek powinien już regularnie dorabiać sobie różnymi formami pracy. To po prostu uczy i wychowuje kultury pracy. Jeszcze dzieci ze wsi mają to wpojone, bo od małego pracują w gospodarstwie rodziców. Młodzi ludzie z miast kończą studia mając dwie lewe ręce, a jak mawia Korwin nawet trzy
Te dwie lewe ręce, to nawet głównie o ich nastawienie mentalne chodzi.
zgadzam sie, ale dorabianie to nie full etat i zarabianie na siebie. Dorabianie moze spokojnie isc w parze z dalsza edukacja. I tak wlasnie jest u mnie i generalnie w krajach tzw. Zachodu. Dzieciaki pod koniec gimnazjum przescigaja sie w lapaniu jakiejs pracy na wakacje. Zeby sobie np. na ksiazki do liceum zarobic albo na wyjazd jakis z kumplami albo po prostu odlozyc i miec.
53 2015-10-29 15:48:37 Ostatnio edytowany przez szakisz (2015-10-29 15:50:46)
w założeniu miało być odwrotnie, coś jednak nie zadziałało, szakisz co, jak myślisz ?
Myślę że tam na górze ktoś chciał bardzo dobrze, a wyszło no, jak zwykle. Ktoś nie przewidział po prostu konsekwencji swoich działań, jak zwykle z resztą
Tytuł magistra miał wartość bo był ekskluzywny. Świadczył o pewnej, specyficznej drodze przebytej w edukacji i jakiejś tam, względnej, inteligencji. Kiedy z czegoś ekskluzywnego robi się coś powszechnego i ogólnodostępnego, następuje dewaluacja. To normalne.
natomiast po 8 klasach podstawowki czlowiek jest jedynie cytaty i pisaty z podstawami liczenia i znajomoscia nibynozek:)
Mussuka, nie wiem jak inni, ale ja po ośmiu klasach podstawówki miałam dosyć rozległą wiedzę z nauk humanistycznych (polski, historia), przyrodniczych (geografia, biologia, chemia), ścisłych (fizyka, matematyka), społecznych (wiedza o społeczeństwie) oraz związanych ze sztuka ( plastyka, muzyka). A na pewno na poziomie dużo wyższym niż dzisiejsi absolwenci gimnazjów, a często i liceów. Tym bardziej przy dzisiejszych okrojonych programach nauczania. Nie wiem, czy wiecie, ale obecnie uczeń liceum, w klasie o profilu ścisłym" (czyli mat-fiz) na na przykład historię tylko w pierwszej klasie. Tak samo geografię, biologie i chemię... To trochę kpina z nazywania tego kształceniem ogólnym...
in_ka napisał/a:w założeniu miało być odwrotnie, coś jednak nie zadziałało, szakisz co, jak myślisz ?
Myślę że tam na górze ktoś chciał bardzo dobrze, a wyszło no, jak zwykle. Ktoś nie przewidział po prostu konsekwencji swoich działań, jak zwykle z resztą
Tytuł magistra miał wartość bo był ekskluzywny. Świadczył o pewnej, specyficznej drodze przebytej w edukacji i jakiejś tam, względnej, inteligencji. Kiedy z czegoś ekskluzywnego robi się coś powszechnego i ogólnodostępnego, następuje dewaluacja. To normalne.
na jakiej gorze? prywatne uczelnie powstawaly, jak juz pisalam jak grzyby po deszczu i kazdy kto chcial i na to mial dostawal sie na tzw. "studia" - bez egzaminow.
bbasia, poziom w podstawowkach byl kiedys nieco inny niz obecnie a poza tym konczylas po 8-mui klasach, teraz tylko po 6-ciu. Po drugie, wybacz, ale nawet bedac wzorowa i utalentowana uczennica (ja tez np. mialam ten slynny czerwony pasek na koniec 8-mej klasy) nie sadze bys byla w stanie z owa wiedza trafic na jakakolwiek uczelnie. Liceum mialo ten obowiazek przygotowania chetnych na studia do tego etapu i za moich czasow ten obowiazek spelnialo.
To co jest dzisiaj to jest inna bajka, ale czy to powinno oznaczac skrocenie powszechnej nauki do minimum czy moze odwrotnie - podniesienie poziomu nauki w liceach i przez to ograniczenie uczniow w nich uczacych sie do tych ktorzy z programem sobie poradza?
56 2015-10-29 16:10:54 Ostatnio edytowany przez szakisz (2015-10-29 16:12:57)
na jakiej gorze? prywatne uczelnie powstawaly, jak juz pisalam jak grzyby po deszczu i kazdy kto chcial i na to mial dostawal sie na tzw. "studia" - bez egzaminow.
Mussuka nie chodzi mi tu o prywatne uczelnie. Prywaciarze zawsze byli są i będą. Chodzi mi o wszystkie uczelnie z napisem "Państwowa...." w nazwie. O uczelnie gdzie możesz iść się zapisać, gdzie są egzaminy wstępne albo ich nie ma, gdzie nie płacisz czesnego, bo chodzisz na dzienne. To wygląda tak jakbyś po prostu poszła do następnej szkoły. Te szkoły przyjmują praktycznie wszystkich, nie ma jakiś wygórowanych kryteriów.
Tu chodzi o to, żeby młody człowiek miał WYBÓR, a nie że musi zakończyć edukację po podstawówce (licząc te 8 klas, a nie 6). Nie trzeba niczego zapewniać, bo jeśli ktoś się zdecyduje na taką opcję, to jest jego sprawa i widocznie ma jakiś pomysł na siebie. A jeśli nie, to może się dalej uczyć, droga wolna.
Jaki wybór? Dalsza edukacja czy praca od 13 roku życia? O taki wybór Ci chodzi? Chcesz posyłać dzieci do pracy? Bo ja nie edukacja to co? Gry komputerowe?
Wiecie co, wszystko fajnie, tylko co taki młody człowiek ma w głowie? Pomijając jednostki nieprzeciętne, wielu młodych ludzi nie wychodzi myślami dalej niż na tydzień naprzód i wyjdzie taki z założenia a po co mu szkoła, a potem będzie płacz, no i dobra, niby pretensje może mieć tylko do siebie, tylko czy to o to chodzi? Nie bez powodu pełną zdolność prawną nabywamy w wieku 18 lat, bo nie oszukujmy się ludzie w wieku lat nastu mają różne dziwne pomysły i zwykle człowiek po 20 się puka w czoło na myśl o tym co wyprawiał w wieku lat nastu. No i kwestia tego ile razy młody człowiek zmienia swoją koncepcję na życie...
No w sumie. Po co rzucać szkołę, skoro obecnie można legalnie rzadko chodzić na lekcje, a i tak pozaliczać wszystko na 5. Może trochę trzeba pokombinować, ale to jest zupełnie realne. Wilk syty i owca cała.
na jakiej gorze? prywatne uczelnie powstawaly, jak juz pisalam jak grzyby po deszczu i kazdy kto chcial i na to mial dostawal sie na tzw. "studia" - bez egzaminow.
Dwie rzeczy. Zniesienie egzaminów na studia i pieniądze jakie uczelnia dostaje za każdego studenta. Stąd nawet ekskluzywnym państwowym uczelniom zaczęło się opłacać przyjmować baranów jak leci, a z drugiej strony nawet jakby nie chciały to straciły realne narzędzie weryfikacji wiedzy kandydata na studia. Ilość punktów z tej żałosnej matury nie jest żadną informacją. Przepuszczanie przez uczelnię jak największej ilości studentów stało się po prostu dobrą metodą dojenia systemu. Jakość powstałych magistrów nie ma w tym żadnego znaczenia...
Dorabianie moze spokojnie isc w parze z dalsza edukacja. I tak wlasnie jest u mnie i generalnie w krajach tzw. Zachodu. Dzieciaki pod koniec gimnazjum przescigaja sie w lapaniu jakiejs pracy na wakacje. Zeby sobie np. na ksiazki do liceum zarobic albo na wyjazd jakis z kumplami albo po prostu odlozyc i miec.
Na zachodzie może tak jest ale nie u nas. To jaki od jakiegoś czasu powstaje w Polsce model młodzieży, to jest już dramat. Mam wiele przykładów takich jak mojej ciotki, która stara i schorowana nie mogła znaleźć jakiejś dziewczyny, która umyje jej za pieniądze okna. Szukała wśród znajomych, sąsiadów i nic. Wręcz obraza jak może proponować coś tak uwłaczającego. W końcu znalazła się kobitka z Ukrainy, umyła, posprzątała. Jej pieniądz nie śmierdział. Czy to taki czasy, że nastolatkom mniej ujmy przynosi zrobienie loda staruchowi za stówkę niż umycie okien za tą samą stówkę? Może i tak, to pierwsze zajmuje mniej czasu i tak nie męczy...
Czy to taki czasy, że nastolatkom mniej ujmy przynosi zrobienie loda staruchowi za stówkę niż umycie okien za tą samą stówkę? Może i tak, to pierwsze zajmuje mniej czasu i tak nie męczy...
coś w tym jest Snake i na dodatek bardzo smutne...
Słyszałam, że w Warszawie można za 30 zł wypożyczyć na 24 h robota, który myje okna (coś a la Roomba). Tylko on raczej same szyby umyje, ale zawsze to jakaś opcja.
A co do wybrzydzania, to wystarczy poczytać sobie forum. Kraj jest zły, nie można znaleźć pracy, wszędzie tylko znajomości i znajomości. A w miarę jak delikwent więcej postów napisze, to wyraźnie widać, że ta praca nie, tamta poniżej kwalifikacji, tej nie będzie wykonywał, bo niezgodna z wykształceniem, w innej za duży stres itp. Nie wiem czy śmiać się czy płakać. Praca jest, ale jak ktoś ma zamiar wybrzydzać, to delikatnie mówiąc jego problem. Trzeba było się uczyć przydatnych rzeczy, za które pracodawcy chcą płacić.
63 2015-10-29 21:50:08 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-10-29 22:22:13)
no bo albo same królewny albo królewicze z tego systemu edukacyjnego się produkują
no oczywiście żartuję ale może nie do końca ...
nie ma powtarzania klasy bo wszyscy przecież zdają, jeżeli uczeń nie umie, to wina nauczyciela
nauką się nie interesuje bo lekcje nieciekawe, a jak jest "niegrzeczny" to dlatego, że się nudzi albo ktoś inny zawinił, itd.
czy też nie jest tak, że model wychowania dzieci się zmienił, my dorośli "zgłupieliśmy" ?
Tu gdzie mieszakm takze jest prawo edukacji w domu do 16-tego roku zycia. Sa rodziny, ktore ucza razem , w grupach swoje dzieci. Uwazam,ze szkolnictwo daje wiecej szkody niz korzysci. Ja mam traumy ze wszystkich szkol gdzie nie bylo sprawiedliwosci, ciagle wymagania i zero chwalenia, wyzywanie sie na uczniach, przez co szkole snilam jeszcze pare lat wstecz jako horror. W dzisiejszych czasach z takim dostepem do informacji mozna wiecej waznych rzeczy sie dowiedziec niz niepotrzebnych w szkole. Prawda jest ,ze edukacja szkolna wypacza indywidualnosci (generalnie), powinny istniec szkoly, gdzie kazde dziecko mogloby rozwijac swoje zainteresowania, talenty a nie rowno pod kreske byc dobrym ze wszystkiich przedmiotow. To jest chore. Jestem przeciwna szkolnictwu w takiej formie w jakiej jest obecnie. A dzieci powinny miec swoje dziecinstwo jak najdluzej bo potem juz ciezka praca ich czeka.
Tzn. akurat kwestię przebywania z obcymi dziećmi uważam za dobrą. Gdybym była przyzwyczajona do nauki w grupie rodzinnej, gdzie wszyscy mnie lubią, to chyba nie byłabym za bardzo przystosowana do funkcjonowania w społeczeństwie. Potem takie dziecko pójdzie do pracy i jeszcze bardziej się załamie, że ktoś się z niego śmieje, wymaga, nie lubi itp.